Archiwum listopad 2025


Sen siostra Orso


29 listopada 2025, 05:10

Pisze szybko żeby nie zapomnieć i może jeszcze uda mi się zasnąć. 
śniła mi się starsza siostra z którą jak pisałam wcześniej rzadko ostatnio rozmawiam, rozmawiałam tydzień temu. Śniło mi się że zaginęła. W coś wpadła i 10 godzin się wydostawała była jakaś akcja poszukiwawcza (to było gdzieś w lesie). Najważniejsza rzecz ze snu- gdyby kto się do niej wcześniej odezwał, np zadzwonił rano to by wiadomo było że zaginęła i szybciej znaleźli by ją - i ja też miałam wyrzuty sumienia, że coś mogło jej się stać dlatego że nie zadzwoniłam do niej i przez brak kontaktu nikt nawet nie zauważył że jej nie ma. Po przebudzeniu wiedziałam że chyba muszę z nią częściej rozmawiać i się spotykać, mijam jej mieszkanie codziennie, a ostatnio rozmawiałyśmy tydzień temu. 

Sen drugi Orso - to chyba odpowiedź na to co pisałam poprzednio i się zastanawiałam czy u niego coś się zmienia. Po śnie wychodzi na to że tak. (O ile moje sny są dosłowne, kiedyś śniły mi się odwrotności), ale może ten sen z siostrą był po to żebym wiedziałam jak odczytać ten drugi. Góra zawsze wie co ma robić, a sny daje jakieś takie proste, pewnie dlatego że jestem "tępa" i nie zobaczę znaków. A wiedzą doskonale o czym myślałam przed snem... myślałam o daniu sobie z nim spokoju. I jeszcze włączyłam jakiś film na netflix o chłopaku który oświadczy się dziewczynie ale ta zostawiła bo chciałam jeszcze pożyć, podróżować itp. Więc on zmienił się w podrywacza i bawił się dziewczynami... ale nie wiem co dalej bo zasnęłam dziś może obejrzę i miał jeszcze tak urodę podobną do Orso. Weź się GÓRA ogarnij. Wracam do snu.

Znow jakiś hotel i nawet gdzieś go widzę gdzieś jest... ale wszystko z daleka raczej nie pracował tam po prostu był. Ale udawaliśmy że się nie widzimy. Wzięłam telefon zobaczyć jego profil, a tam...zmiana... i to totalna. Dodał masę zdjęć większość bez brody jak nie wszystkie (osobiście... nie wiem która wersja jego jest fajniejsza z brodą czy bez... z brodą tak fajnie bo  nie miałam nikogo kto miał brodę więc to dla mnie takie nowe i wyjątków). Ale oprócz zdjęć były opisy i to obszerne. Wstawił też zdjęcie dyplomu ukończenia szkoły aktorskiej (ciekawe dlaczego akurat aktorskiej 😏 tak dobrze udawał), ale napisał że to była jego największa porażka i wybrał coś co lubię - bycie barmanem. Nie pamiętam co tam pisało coś chyba o zwierzętach,m, nie ważne. Czytałam to z wypiekami na twarzy, bo dla mnie to było ewidentne że chce robić coś ze swoim życiem i się zmienia. Byłom z niego mega dumna. Przez przypadek kliknęło mi się "zaproś do znajomych" ale szybko odklikałam żeby nie widział. Ale on widział i uśmiechnął się. Pomyślał "a jednak mnie obserwuje 😍" i się obudziłam. 
Zasypiałam z myślą, że to nie ma sensu i trzeba iść na przód, a wstałam... serio?mam jeszcze wytrzymać. I na podstawie snu mam uwierzyć że on się zmienia, że nie jest tym samym chłopakiem którego ostatnio widziałam - w 2-3 miesiące? Serio? I może mam czekać, tzn nie czekać tylko wierzyć że wydarzy się cud. Ja wyraźnie GORZE mówię, ja nic nie zrobię... mowy nie ma. Niech robi On , dziewczyny, mąż kto tam chce ale nie ja. Dla mnie to za dużo i nie widzę w tym sensu. I niby po co mam wierzyć w to połączenie czy przeznaczenie. Wasze znaki mogę sobie wsadzić wiecie gdzie, on może właśnie spotkał miłość swojego życia albo dwie panny do zabawy... On jest w innym kraju, innej narodowości... ja mówiłam że znajdę 1000 powodów dlaczego to się nie uda

- A ja znajdę 1001 dlaczego się uda. 

Odezwal się głos.. męski niski wiem że to nie Miron, to Joshuel -potwierdził (on jest głównodowodzącym w sprawie Orso, mówiłam że się wtrącają bez pytania i tylko podtrzymują mnie w tym przekonaniu).

- czy mogę dać sobie z tym spokój. Będę się rozwijać uczyć i robić co tam chcecie, ale dajcie mi spokój z nim. 
Torche porozmawiałam z nim ale nie chciałam tego tu pisać bo już i tak pewnie jestem wariatka... ale zaczęliśmy temat moich zawiązków i prosił żebym pisała, bo skoro wraca tu i czytam to co pisałam to warto żebym to pamiętała

.

zaczelo się od tego, żeby nie wkładali mi bycia z Orso, bo ja już nie chce cierpieć. Nie chcę nikogo dla kogo będę trofeum, kobietą która siedzi w domu i czeka. Że się zmieniłam i wiem czego chce, a nie wiem czy ktoś mi to da. Chce czuć się najważniejsza, kochana... i Joshuel powiedział coś takiego że zawsze jak ktoś chciał dać mi coś więcej to uciekałam (kończyłam związek), bo nie uważałam że zasługuje na coś lepszego, że ktoś może mnie pokochać. 
- z nim będzie inaczej. 
-dlaczego się go tak czepiliście? 
- dlatego że macie być razem. Teraz mogę to mówić otwarcie i wprost, bo ty nie chcesz tego... ale na pewno nie chcesz??? Czy znów się boisz? 
- nie boję się, ale nie podoba mi się takie wchodzenie w moje myśli. Przecież to wygląda jak jakaś choroba psychiczna, skąd wiem że mi coś się nie stanie, nie siądzie mi na głowę? 
- tobie już siadło... z nim... reakcje chemiczne od  zakochania to nie wymysł i to że tak się czujesz to nie przez nasze gadanie ale... to już się dzieje. 
- ja go nie kocham, ja mam swoje życie. Ja bardzo chcę wrócić do tego co było. 
- na pewno nie wrócisz, jesteś już kimś innym, tamtej wersji nie ma. 
- i mamy być razem choć jak poznaliśmy się to byliśmy innymi osobami, to dlaczego po zmianie ma nam się spodobać ta nowa wersja ? 
- rozpoznaliście się na poziomie dusz, miłość nie widzi wad i zalet ona czuje energię. Lepsza wersja was samych jest potrzebna w 3d. Nie dacie rady...lubisz porównania... to tak jakbyście byli ptakami. Możecie latać szybować bawić się i doświadczać być wolni i być razem, ale ktoś skleił wasze skrzydła. Co z tego że wewnętrznie wiesz że możesz latać jak praktycznie nie ma takiej możliwości dlatego leczycie rany i po drugie nawet jeśli jedno z was wyleczy rany a drugie nie to nadal razem nie polecicie. Moglibyście być wtedy razem ale sama widzisz jakby to wyglądało jedno poświęciłoby latanie dla drugiego, a drugi żyłby w poczucie winy że nie jest wystarczający i godny by być przy tej pierwszej. Prościej ci nie wytłumaczę uccellini. 
 -Heh, podłapałeś, fajnie fajnie.
Tylko że ja nie che. Na prawdę. Nie chcę niczego wywierać, nie chcę przywoływać, nie chcę zmieniać jego życia... przecież nie musimy być razem żebym mogła wzrastać? 
- przykro mi ... plan jest inny

- ale plany się zmieniają 

- nie takie. Zaufaj nam jeśli sobie nie umiesz. 
- rozumiesz że ja sobie coś teraz  wkładam do głowy to może przerodzić się w obcesje

- obsesja była na początku wiesz jak to jest, teraz masz pełną kontrole

-no chyba nie całkiem.. te myśli, znaki... 

-to akurat my, ale tak ma być, nie przejmuj się i nie denerwuj. Uśmiechaj się jak zobaczysz łosia czy liczby lub swoją "obssesion" 

- nie ważne co wy robicie... wiecie jak się funkcjonuje nie znając prawdy

-jaka prawdę chcesz znać. Wiesz wszystko, prawie wszytko. 
- nie wiem czy on ma tak samo...

-ma

-ale wiecie ze ja wam nie uwierzę czy dla wahadełka, nawet nie wiem czy jemu bym uwierzyła. Mąż nauczył mnie wątpić w to co ktoś mówi. 
-Ale ty nauczyłaś się słuchać serca. 
- a ty zawsze masz takie trafne odpowiedzi? 
- staram się, jesteś wymagająca. 
-moja siostra jest wymagająca, ja jestem łatwowierna i wierzę we wszytko co mi sprzedają. 
-no zobacz, a w ten związek jedank nie wierzysz. 
- nie wierzę, bo to brzmi jak bajka a nie sądzę żeby na ziemi zdarzały się bajki. Rozumiesz??? Mówicie mi że z nim doświadczyłabym miłości na którą czekam tyle lat, że poczułabym się kochana, szczęśliwa, spełniona... że on jest tym przy którym będę sobą, że on będzie taką wisienką na torcie. Nie dlatego że mam braki i szukam akceptacji czy miłości tylko dlatego że on będzie to miłością i ja będę tą miłością i po prostu będziemy bez uzupełniania swoich ran, braków itp. To brzmi jak utopia, ale my żyjemy na ziemi, tu tak nie ma po prostu. 
-Ale zapomniałaś o 5D tam już jest inaczej i wy tam zmierzacie. Poczuj go duszą nie umysłem. 

- wiecie... ok, róbcie co chcecie wasze znaki już mnie nie będą ruszać. Uśmiechnę się ale będę robić swoje. Nie wiem co musiałoby się stać żebym uwierzyła. Wierzyłam na początku, teraz zeszłam na ziemię, bo jednak okazuje się że latając skleiły mi się skrzydła, coś się przyplątało i już nie umiem latać. 
- umiesz chcesz i będziesz. idź jeszcze zaśnij, może podrzucimy coś ciekawego... 

- to wszystko to abstrakcja ale dziękuję że jesteście przy mnie może zwariowałam a może dzięki wam właśnie nie zwariowałam. 
- kiedyś ci opowiem... kiedyś to napiszesz.

wspomnienie i tekst twin flames*


28 listopada 2025, 11:48

Wzięłam telefon i znów mi się wyświetlił... za długo patrzyłam... zapisałam zdjęcie... weszłam w folder z ukrytymi zdjęciami, do którego bardzo dawno nie wchodziłam... patrzyłam na zdjecie na którym był z kobietą... długo patrzyłam... zapisałam też wiadomość, którą do mnie wysłał po tym wszystkim... "jestem z kobietą... i nic więcej między nami nie będzie (...) proszę nie myśl o mnie... pomyśl o swoim mężu, to najlepsze, co możesz zrobić". 

Tak. Masz rację Orso, to najlepsze co mogę zrobić... 

Skoro mój mąż to związek karmiczny, to znaczy, że musimy uleczyć swoje poprzednie rany. I tak myślę, czy jeśli się z tym zmierzę i uleczę, czy miłość wróci. Może to jednak mąż jest tym właściwym, a ja tylko szukam łatwiejszego rozwiązania. 

A tak poza tym zabukowałyśmy nocleg i mam w dupie wszystko, a oczy mam takie szkliste. Jezu! co się ze mną dzieje? Kiedy to się skończy. Ja już mam dość. Na dodatek rano samochód mi nieodpalił (po jakimś czasie jednak dałam radę) i znów pompowałam koło. 

Dobra, jeszcze tylko napiszę ten tekst co chciałam tego faceta o twin flames i znikam... Przyszedł właśnie Białorusin. Podszedł do mnie, nachylił się i pyta patrząc prosto w oczy: "co się stało? dlaczego w nocy nie spałaś? Masz czerwone oczy." - ze mnie się czyta jak z ksiażki. Słabo się czuję. Dobra piszę ten tekst co chciałam.

Ja pierdole! Chciałam pisać, a włączyło mi się, cytuję:"to czytanie będzie tylko dla osób odklejonych, więc jak nie jesteś odklejona to scroluj dalej (no przecież bardziej jak ja to w mojej gminie nie ma odkejeńca -zostaję). W świecie duchowym ptaszki (uccelli - ha ha pamiętam, ale mi tym zrył głowę 🤣)  zaczynają ćwierkać o tym , że zbliża się jakies połączenie bo wyszłaś z bardzo ciemnego miejsca. Zostawiłaś za sobą energię diabła, energię jakąś, która ciebie ograniczała, kogoś kto tak na prawde nosił maskę i nie pokazywał swojej prawdziwej twarzy, a ty to dostrzegłaś. W jakiś sposób udało ci się zrzucić maskę tego diabła i był to ostatni puzelek dla ciebie. Ostatnia część układanki, która miała doprowadzić ciebie do tego spełnienia, do tego pojednania, do tej unii z kimś. Ja tego nigdy nie mówię. To padło pierwszy raz zmoich ust. Unia, ale nie europejska, taka z człowiekiem... chociaż kto wie, może to bedzie ktoś z zagranicy. (nie bede pisała całości -Mam ufać sobie). Będzie przyciaganie w strone tej osobyi ta osoba też ciebie szuka. Ta osoba będzie czuła bardzo duże przyciąganie w twoim kierunku (nie piszę dalej)" Oj dobra, ja mam tego dość. Ja mam serdecznie dość piosenek, godzin - nawet robiąc ten wpis było 12-12, 12:21, 13:13 i nie, nie gapiłam się i nie czekałam, mam dość rejestracji samochodowych, jego zdjeć, ptaków i całej masy chorych zbiegów okoliczności !!!! I nawet nie mam z kim porozmawiać, bo niby z kim... ? Zostaje mi pisać tu, a i tak się boję, że mąż może coś odkryć. Po tamtej akcji wakacyjnej znajomy na własny koszt chciał wezwać firmę, która sprawdziłaby czy nie mam w domu podsłuchu- kilka osób uważało że na pewno mnie szpieguje. Nawet fakt, że włamał się na wszystkie moje konta powinno dać mi do myślenia, że z taką osobą nie układa się życia. Boże w czym ja jestem?. A kiedy jest dobrze, kiedy mu zależy gra jak anioł... I mam swój rolercoster. Może lepsze były kłótnie po alkoholu, wtedy mogłam zwalić na to, że wypił, a teraz kiedy nie pije na co zwalę?

Dobra nie ważne. Zrobię wpis o bliźniakach. Dziś będę sama w domu, syn na teningu to bede mogła zając się sobą może pomedytuje albo spróbuj się połączyć z czyms wyżej. Cokolwiek aby dojśc do siebie. 

 

Twin Flame Connection - mattew frietze

"Chce dziś porozmawiać opodwójnych połączeniach bliźniaczych płomieni. Czym jest bliźniaczy płomień. To dusza, która została podzielona i umieszczona w dwóch róznych ciałach. na dokładnie tej samej osi czasu. BP czuje się wewnętrznie, że czegoś w nich brakuje. To cicha tęsknota za znalezieniem tej drugiej połowy. I to na poziomie podświadomości. większość BP nie jest tego świadoma. Kiedy spotykasz BP To przez los. To nie przypadek. A kiedy ich spotkasz, to wiesz, że to będą oni. W jaki sposób? Magnetyzm, który poczujecie. Poczujesz jak nic, co kiedykolwiek czułeś. Okoliczności w sposobie , w jaki się spotkacie... poczucie sie tak jakby to było z filmu. Energia będzie tak wybuchowa, że poczujesz się jak coś czego nigdy wczesniej nie czułeś. BP mogą być związkami platonicznymi lub romantycznymi. Kiedy spotykają się BP będą chciały pozostac raze jak klej. Energia będzie zawsze wysoka.Super wybuchowa. Super zabawna i super łatwa. Nic z tego nie wydaje się stworzone, po prostu płynie naturalnie. Gdy tój związek z BP trwa oboje zaczniecie zauważać w sobie odbicie. Odbicie nieuzdrowionych traum. Spowoduje to wiele wyzwalania dla was obojga. Im więcej czasu spędzisz ze swoim BP  więcej zobaczysz w lustrze. Zobaczysz więcej nieuleczonych traum, któa jest w tobie. Ponieważ rany wewnetrzne wyzwalanie i projekcja, które wy dwoje zrobicie sobie nawzajemspowoduje punkt kulimnacyjny w tym związku i ostatecznie oderwiecie się od siebie. Kiedy wszedłeś na ten etap będą miały miejsce dwie rzeczy. Głęboki żal i głęboka realizacja traumy i traumy twojego bliźniaczego płomienia. BP dojdą do tego w swoim własnym czasie. Jeśli są otwarci i chętni do głębszej pracy. Nastepnie będą miały miejsce dwa scenariusze. 1.oba BP będą działać na siebie i wykonają niezbędną pracę wewnętrzną, aby wyleczyc się z ich traum i zebrac się razem i umieścić się na wyższej osi czasu. Nr 2. to jeden z BP, który wykona wewnętrzną pracę i uzdrowi się, podczas gdy drugi nie. Jak wykonujesz wewnętrzną pracę? Musisz sojrzeć głęboko... głęboko w sobie. Zakaz picia. Zakaz paleni. Żadnych zakłóceń. Poniewaz jeśli zaimplementujesz te rzeczy w swoim systemie, to nie pozwoli ci wyraźnie widzieć w sobie , a to bedzie tylko nadal tłumić rzeczy, z którymi musisz się zmierzyć. To nie będzie łatwe. To nie ma być łatwe. Wzrost jest bolesny. Ale albo bedziesz musiał wybrać dwie rzeczy: cierpienie z powodu pozostania takim samym, lub cierpienie i wzrost. BP ni emogą wtrącać się w swoja wewnętrzną pracę, bo kiedy się rozdzielą, tam będa odbywac się prace wewnetrzne. Chociaż BP łączą się i nie sa uzdrowione, dokładnie ten sam wynik powtórzy się ponownie. Dlatego jesli miałeś kontakt ze swoim BP  i jesteś w momencie separacji - zostaw to. Wykonuj pracę wewnętrzną i pracuj nad sobą. Bo kiedy prcujesz nad soba, postyawisz się na wyższej osi czasu. W końcu przestaniesz leczyć rany. W końcu wyzdrowiejesz i będziesz gotowy do przejścia na wyższy poziom. Boskość zrobi to, co musi. jeśli jestes BP wybranym do wykonania głębokiej pracy, gratuluje ci, bo to trudne. Jeśli twój drugi BP nie wykonał głębokiej pracy, nie wtrącasz się, nie wyciagasz ręki. Bo to ich własne życie i ich własne przeznaczenie (...)."

 

I pod koniec pisana słysze piosenke w radiu. Ogólnie nie slucham, bo słucham nagrania, ale ta była jakby głośniej i wyraźniej i mój mózg potrzebował ją słyszeć. 

 https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=p%c3%b3jde+pod+wiatr+pin&&mid=8698C6C32AAE7F63ABFC8698C6C32AAE7F63ABFC&FORM=VAMGZC

- a co w tym jest chore, bo dla mnie już nie ma normalnego świata - ten zespół PIN w radiu leci mega rzadko. Wokalista kiedyś mi się bardzo podobał, bo przypominał mi Kukiego. Co prawda Kuki tak nie wyglądał, ale są takie cechy, punkty, które sprawiają, że jakaś osoba wydaje mi się do kogoś podobna, a skoro Endi przypomina mi Kukiego, a Orso Kukiego - to łatwo zrozumieć o co chodzi. To chyba jedyna osoba od której mam autograf (albo miałam, bo nie wiem gdzie jest). Podpisał mi się na banknocie 10 zł, a że to było jakieś 18 lat temu, to 10 zł miało wartość :D 

 To jeszcze tekst wklejam dla leniwych 

Ukrywamy się przed światem
Ukrywamy twarz
Bojąc się, że ktoś zobaczy
Trudną miłość, wielką miłość

Pójdę pod wiatr, jak najdalej
Gwiazdy znów wskażą mi
Drogę, którą do ciebie iść

Pójdę pod wiatr, nie ustanę
Na twój głos, oddech twój
Będę czekał, aż braknie tchu
Aż braknie sił...

Kto zabroni nam miłości
Kto powstrzyma nas
Odrzuceni w namiętności
Pokonamy czas

I ja już z ironią to mówię - jasne, że przypadek. Oczywiście, że ja nic nie widzę, nie rozumiem i ogólnie uroiłam coś sobie. Oj dobra, za dwa tygodnie zrobię wypad, zresetuje głowę... Przed nie dam rady, bo mąż będzie robił głupie komentraze z wyjazdu - już dostałam, że znów sobie kogoś znajdę, że po powrocie to będzie koniec małżeństwa - a ja, że super, że ma mnie za dziwke. 

Po powrocie zaczne jeszcze raz. Zrobię plan ćwiczeń, rozwoju, malowania i pisania - i już nie odpuszczę. Koniec z facetami, którzy stawiają na mojej drodze tylko blokady, a ja się daje nabierać jak głupia. 

Zaraz koniec pracy - super mieć taką pracę, gdzie pół dnia pracuję, a pół robię prywatę - ale chyba wszyscy w urzędzie tak mają, jedni robią zakupy online, inni grają w gry... a ja siedzę i pisze.  

Jest 15:06, pisze od 11:48 z przerwami. Zaraz do domu. Ide popracować :) i tak nikogo już prawie nie ma.

 

 

Jesteś dzielna Piękna! Już masz lepszy humor i z takim wróć do domu. Te upadki to tylko chwila, zaraz znów będziesz góry przenosić. Wiem. Czuję już spokój. Czuję jak bardzo potrzebuję być silna i robić coś dalej. A Orso??? Nie wiem czy coś robi. Potencjał ma i widzę, że nie jest głupi, ale czy chce mu się "bawić" w takie rzeczy to nie wiem. Poza tym kobieta pracuje trzema górnymi czakrami, facet dolnymi- więc chyba pracuje inaczej niż ja... Ale to jego droga. Nie czekam na nic... Jak patrzyłam na to zdjęcie z kobietą... tam był chłopiec, a czy stał się mężczyzną... lub staje... nie wiem. Może po prostu chce być chłopcem, a ja już jednego chłopca w swoim życiu mam i nie mam miejsca na drugiego. Tak więc GÓRA, to już wasza sprawa nie moja. 

heh 15;15 - spadam

 

edycja 20:27 - nie byłabym sobą jakbym nie napisała.... ciężko nie pisać, jak się to kocha. Ok... po pracy sprzątałam dom został mi tylko mój chlewik gdzie maluję, mam 3 prania do złożenia, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Więc wzięłam wahadełko, a co, trzeba popracować, a ono pracuje chętnie. Wiem że to nie prawda objawiona ale wystarczy mi że "może coś w tym jest", kobiety lubią mieć poczucie że coś rozumieją i układa im się to w logiczną całość.

 
Co do męża- związek karmiczny i faktycznie chyba powoli wychodzę z tego. Mam to, bo prawdopodobnie mogłam tak jego traktować i muszę to odczuć (choć on też mówił że musiał zdradzać w poprzednim życiu że dostał teraz zdradę żeby zobaczyć jak to smakuje). U mnie te tragiczne związki i relacje z mężczyznami mogą się wiązać z tym, że prawdopodobnie mogłam być jakimś babiarzem i krzywdzić kobiety w ten sposób, więc dlatego doświadczam nieszczęśliwych miłości -nazwijmy to tak. Ogólnie jestem zdania że to nie jest kara-karma, ale wybór mojej duszy aby tego doświadczyć i tym samym wejść wyżej. Dobra wiadomość jest taka że już niedługo.... i może uda mi się to odrobić. Wahadełko pokazało to co mówiły kroniki o wysyłaniu miłości jak mąż się wydziera na mnie albo "obok mnie". Już niedługo więc dam radę. Na pewno dam. Zawsze wstaje i się nie poddaje! A jęczeć każda kobieta lubi, nie mogę w łóżku to trzeba inaczej sobie radzić. 
A teraz mój "książę z bajki"... co mi pokazał? Trochę czasu to zajęło ale wahadełko określiło że mam prawie 20 ran które mi On pokazał i otworzył. I oczywiście nie mam żalu do niego, bo to jest cudowna transformacja- jak w pokemonach. Tak więc (werble) oto 18 moich ran, które przepracowałam,przepracowuje lub jeszcze przerobię: 

1. potrzeba walidacji

2. Zazdrość 

3. Rana porzucenia

4. nieakceptowanie siebie

5. Niskie poczucie wartości 

6.niezaslugiwanie na miłość 

7. uzaleznienia

8. strach przed mężczyznami,którzy mnie wykorzystali

9. brak szanowania siebie

10. brak stawiania granic

11. bycie niezauważoną

12. Poczucie że ktoś się mnie wstydzi

13. Uzależnienie emocjonalna/kontrola 

14. rana wewnętrznego dziecka

15. zdrada cielesna

16. wstyd

17. wewnętrzna samotnosc

18. odrzucenie siebie

 

Niektore są podobne, ale chat i wahadełko twierdzą ze tak ma być i to jest co innego. 
Wiem, że może za bardzo się wkręciłam w te rzeczy, ale łatwiej to znoszę. Pewnie jakby Orso nie zaczął z tymi telefonami to nie poszłoby to u mnie w tym kierunku, a tak to... czuję go... może źle ... nie wiem, ale czuję. Wiem jak może wyglądać jeden z wariantów przyszłości, ale boję się o nim mówić, bo to jednak tylko wariant.... ładny i dobry, ale wariant, choć może dla tych na GÓRZE to cel... nie wiem. I czasem kiedy myślę o nim, np. że to dzieciak, że się mści, że to był tylko seks, że ma mnie za byle kogo... to wiem że to pochodzi z umysłu, bo w środku wiem i czuję zupełnie inaczej. On nie ma pojęcia jak dobrze o nim myślę... nawet jakby faktycznie źle postępował, nie umiałabym o nim źle pomyśleć i wiem, że on o mnie też źle nie myśli. I chciałbym sobie wmawiać, że to "fiut" (jak to robią inne dziewczyny) żeby było łatwiej zapomnieć i tego nie pielęgnować, ale to jest coś innego niż kiedykolwiek przeżyłam, to inne przeczucie.
Poszłabym spać, ale pranie i malowanie a rano wraca mąż -chce żeby było czysto -kuchnia i salon dawno tak nie lśniły. Lubię jak jest czysto ale lubię też swój artystyczny nieład... i lubię Orso... serio lubię. Mam lepszy humor więc niech on też ma.  

  Edycja 22:02 😏 widziałam filmik z siłowni, ktoś pokazywał ćwiczenie, a potem do czego ono służy w życiu... już wiem jak Orso mnie przerzucał... Boże jakie to było sexy... chce tak jeszcze raz. No co? Czasem myślę o nim, a co mi niby zostało...

Nowe wahadelko


27 listopada 2025, 22:44

Mam dwa dni bez męża i już mnie pozamiatało. Nastrój był dziś średni w ciągu dnia miałam dziwny ból ale szybko przeszło, bardziej jak coś szybkiego i mocnego. Byłam w pracy więc starałam się hamować z odczuwaniem żeby nikt nie zauważył. Po pracy odebrałam swoje nowe wahadełko. Tamte kupiłam z zielonym światłem, które raczej dla takich laików jak ja może być niebezpieczne, więc wzięłam Karnak z białym światłem które będzie mnie wspierać. Jako że nowe wahadełko daje mi szansę na inne odpowiedzi, to sprawdziłam wszytko jeszcze raz. Mam błękitną aurę… w sumie nie wiem czy pisać bo jak zapiszę to może będzie znów że wysłałam intencje i to się stało, ale z drugiej strony chce zapisać żeby wiedzieć czy to się sprawdza i czy wahadełko mówi prawdę. Tak więc sprawdziłam aurę, moje „nadawanie się na radiescete” i dusze oraz popytałam o to i o tamto. Kręciło się mocno, ale czuć było lekkość, tamte jednak miało coś w sobie bo szybciej słabłam. Moc była na tym samym poziomie 80+ . Sprawdziłam połączenia z koleżankami i rodzina - dwie siostry i brat oraz te dwie moje wariatki to moje bratnie dusze (ale faktycznie z nimi się dobrze dogaduje) drugi brat to jednak dystans. Sprawdziłam koleżankę która podejrzewa że zdradziłam męża- wyszło mi że poszło to dalej i chyba tak daleko że moja siostra może coś podejrzewać, ale poczekam na rozwój sytuacji. Tyle mam dobrego że rodzina staje za mną i ona mimo że nie uznaje zdrady też myślę że by zrozumiała, bo widziała co mój mąż potrafi. O właśnie… ciągle pojawiają mi się jakieś nowe fakty odnośnie tego co mówi, jak mnie okłamuje i manipuluje bym powiedziała jak najwięcej. Nawet używał inteligentnych sposobów żeby skłócić mnie z Glam (bo się nie lubią z wzajemnością). Przypomniałam sobie wszytko… u niego kłamstwo było na porządku dziennymi Potrafiłam go złapać na paleniu a on twierdził że to nie jego… dym z buzi też nie jego… i nie chodziło o palenie tylko o kłamstwo, niech sobie pali, ale dlaczego kłamie. I takich sytuacji były setki w naszym związku. Potem długo to naprawiał i ja taka pierdoła wierzę że ludzie są dobrzy to i jemu uwierzyłam. Chyba już mi wystarczy. Okłamał o tym skąd Orso ma jego nr? Ciągle jest jakaś inna wersja, o jego kolegach też. O rozmowach z Orso, a raczej tematach rozmów, o tym że ktoś na mnie coś powiedział... i te manipulacje niedopowiedzeniami... od trzech dni jest ok ale i tak mam dystans. Wczorajszy ból, który wziął się niewiadomo skąd może dobrze że był, bo chyba miał jakieś plany wobec mnie. A po  ostatnich zachowaniach seks to ostatnia rzecz jakiej chce z taką osobą. 
Ok, wahadełko mówi, a raczej chyba moja dusza, bo ponoć to jest przedłużenie duszy, że małżeństwo nie przetrwa (może nawet do końca roku) mąż to karmiczny małżeński związek nie bratnia dusza, Orso to bliźniacza dusza związek przyjacielski i małżeński (z partnerskiego awansował na przyjacielski- ale to dla mnie brzmi lepiej - być z kimś kto jest twoim przyjacielem). ALE... to że tak sobie mówi wahadełko to jedno, ja jeszcze mam prawo (chyba) decydować o swoim życiu u on też. Jeśli moje małżeństwo się skończy to ja nie planowałam że kogoś znajdę a już na pewno nie będzie żadnego ślubu! Żeby znów się rozwodzić ? Urzędy,papiery,sądy... nie chcę! I ogólnie nie planowałam być z kimś... poza tym znając moje wymagania (tak teraz wiem czego chce i się nie zadowolę byle czym - brzmi kiepsko, ale mam co innego na myśli mówiąc "byle co"). W moim kręgu ludzi nie ma nikogo kto by mnie choć trochę zainteresował, zainspirował, zwrócił uwagę, zachwycił czymś. Glam się rozeszła z mężem i już chłopaki przychodzą. Ten Białorusin stara się zaprosić ją na obiad doszedł kolejny kolega polak kawaler, który chwalił się jaki to ma zajebisty samochód i startował do mnie. O Boże ! W życiu! Żebym ja na auto poleciała! Błagam. Inteligencja, błysk w oku, ciekawość świata, poczucie bezpieczeństwa... i żeby nie krzyczał... nie ma takich... nie chce takiego który będzie uciekał w alkohol i kumpli.... dobra to nie koncert życzeń, nie znajdę takiego a poza tym nie szukam. Wahadełko też mówili dużo rzeczy o małżeństwie i po prostu lepiej dla mnie jeśli w tym nie będę. 

Później wieczór... noc... Przypomniał mi się Orso (dobra nie przypomniał, bo jeszcze nawet nie wiem jak się go pozbyć z głowy), ale pojawił się tak świadomie, bo chciałam sobie przypomnieć, powspominać... chyba przez te piosenki których słucham... I o ile było ok jak przypomniałam sobie sytuację łóżkowe, to zaraz przyszła do mnie tęsknota... a jakieś 15 minut wcześniej zadowolona myślałam, jak to fajnie że ja za nim nie tęsknię, że jest w głowie, ale bez tego obłędu, który był na początku.
I poległam... I nie chodzi o niego, on był tylko iskrą. Spojrzałam na siebie, na dom... kurde... 40 lat a ja czuję jakbym miała zmarnowane życie. I co gorsze czuję że utknęłam, czuję że nie umiem się z tego podnieść, że już zawsze będę miała tą samą pracę ten sam dom i to samo życie. A to mnie przeraża bo nie czuję się szczęśliwa. I w tej tęsknocie przypomniał mi się Kuki... i zrozumiałam czemu mnie to rozstanie tak bolało... bo moja dusza odbierała go jak Orso, to był tylko wstęp żeby mnie przygotować na coś gorszego. Kiedy wracam czasami te 2-3 miesiące do tyłu... i przypominam sobie ten ból... poród przy tym to pestka. I po co to wszystko? Nawet nie wiem czy się przebudziłam, nie wiem jak leczyć moje traumy, skąd mam wiedzieć co jeszcze mam nieuzdrowionego? Przecież ja to mogę ciągnąć do końca życia. I po co był Orso??? K*** chu*** dzień... wieczór... noc. I wahadełko czy kroniki mogą sobie mówić co chcą , ale jak nie uleczę traum i On... a co ja mu niby powiem? Co? Rozkarze..? Powiem zmień swoje życie, bo już się więcej nie zobaczymy...  Przecież ja nawet palcem nie mogę ruszyć. Mając 30 lat i chyba zerowe rozumienie tematu (bo serio jak dziewczyny nie rozumieją a gadam im już kilka lat, to co dopiero Orso, który ma lepsze zajęcia) to ja na co liczę? Na jakiś happy end? Nie ma szczęśliwych zakończeń. Mnie rozwaliło i nie wiem jak to składać. Ja wiem dziwnie pisze jakbym go chciała... nie ... po prostu nie rozumiem. Połowa mojego życia a ja czuję jakbym dostawała cegłę za cegła na plecy. Chyba tylko dziecko dla kobiety jest czymś co sprawia, że nawet jak jest na dnie resztkami się podnosi. Myślę że u mnie syn sprawił, że całkiem nie zwariowałam, że miałam dla kogo i po co żyć i że  poczułam czym jest bezwarunkowa miłość. Faceci nawet nie wiedzą jak matka potrafi kochać... a jeśli daliby kobiecie choć odrobinę uwagi i poczucia że jest ważna dostaliby wszystko. Wiem, że teraz jest inne pokolenie, ale te moje jest mało wymagające. Jak słyszę że chcą, żeby mąż mówił że je kocha albo że ładnie wygląda i czasem pomógł w domu żeby nie musiała dzień w dzień ogarniać... praca, dzieci, dom i jeszcze męża, bo on też ma potrzeby... i to jest ich pełnia szczęścia. Żeby mieć czas poczytać książkę... nie prezenty i drogie restauracje, randki i noszenie na rękach... trochę szacunku, miłości i wsparcia. To robi się to żałosne i wygląda jak błaganie o miłość i uwagę... Miałam ten etap. Mąż zobaczył mnie dopiero jak poczuł że mnie stracił, a nie musiało do tego dojść. Może jakbym czuła się kochana i szczęśliwa skończyłoby się na rozmowie z Orso i tyle.

 

I co? Moje życie to ciągłe próby wyjścia na prostą. Myślałam, żejestem dobrą osobą.. a dobre osoby spotykają dobre rzeczy. a może nie... przecież zawsze chodzi o miłość! Kiedyś kroniki mi powiedziały ile w swoim życiu byłam szczesliwa... nie pamiętam dokładnie... 

-2,7 lat 

-dziękuję 

-nie ma sprawy, nie powinnaś teraz być sama

- czuje jakbym zawsze była sama... 

- nigdy nie byłaś, nikt nigdy nie jest sam. Ten świat funkcjonuje w oparciu o współpracę. Jesteśmy by sobie pomagać. A miłość jest w każdym z nas, w życiu po prostu uczymy się ją wydobyć na powierzchnię. 
- a co jak mi się nie uda? 
- tobie już się udało, ty jesteś miłością 

-słabo to widzę... 

- chcesz coś wiedzieć? 
- chciałbym znać swoją przyszłość, ale nie wiem po co... chciałabym znać swój cel, ale dlaczego? Nie wiem. Chciałbym znać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania... tylko co mi to da. Ja tylko teraz mam taką parszywą noc. Powinnam iść spać. Ooo 23:23 długo tu się pisze i dlaczego te liczby... już mam tego dość. Wiem idę dobrą drogą rozwijam się dbam o siebie i ok, obiecuję będę szła dalej ale zabierzcie te znaki, zabierzcie mi Orso, błagam. Dlaczego znów zasłużyłam na to żeby cierpieć. Nie dość że krzywdzę siebie to jeszcze innych..

- teraz nic Cię nie pocieszy, ale nie będę się starał. Chcę tylko żebyś wiedziała, że Twoje światło dociera dalej niż myślisz i jesteś ważnym elementem całej układanki. Obiecuję że będziesz szczęśliwa. 
-po śmierci??? Jak już przestanę się uczyć i odrabiać swoją karmę? 
- jesteś tu by doświadczać. Przeszłaś tak długą drogę. Jesteśmy z Ciebie na prawdę dumni. Nie raz powinnaś się poddać, ale dawała radę. 
-każdy daje

- nie chodzi o to by egzystować ale żeby żyć, a twoja wersja życia nawet jak była najgorsza, najbrudniejsza i najczarniejsza... Ty zawsze potrafiłaś przetrzeć szybę i wpuścić choć trochę światła. Ty doskonale wiesz ile demonów pokonałaś. 
- tak, mąż mi ostatnio powiedział z czym miałam problem (bo mu jego istoty powiedziały). Dlaczego oni rozmawiają na mój temat, dlaczego wyciągają takie rzeczy... czuję jakbym nie mogła myśleć i była najgorsza, bo oni bronią jego bo jest jakiś tam "wielki", a ja mimo że tyle pracy włozylam jestem malutka, taki pionek, który przegra niejedną bitwę. 

- Ale wygrasz woje, a to jest prawdziwe zwycięstwo.

- a te istoty? 
- my tam nie sięgamy, wiesz o tym

- i nic mi nie powiecie? 
- wiem o kogo chcesz pytać

-nie, nie chce... nic nie chce wiedzieć. Dajcie mi dobry sen, bo ciągle mam takie trudne.  przepraszam, dziękuję że jesteście.  Dacie dobry sen? 
- będziesz mieć dobry sen. A On myśli o tobie... 

- ale ja nie chcę wiedzieć... chcę żeby wyszedł mi z głowy. Proszę... nie chcę żeby to trwało jak z Kukim drugi raz tego nie przejdę. Proszę. Jeśli jestem choć trochę ważna, proszę dajcie zapomnieć. Proszę. 
- On nie zapomni... 

- to już jego problem... to on chciał mieć lalę do ruchania, znajdzie nową... no co takie miny macie...? 
- bo takie głupoty piszesz, idź spać już. 
- zaraz zasnę... ooo jak wtedy gdy na niego czekałam, ale wypiłam piwo :) he he ale to było zabawne... a on był taki słodki... faktycznie odcina mnie. 
- będzie dobrze kochanie

- to chociaż obiecajcie że jak zostanę z mężem to już tylu kłótni nie będzie, bo nie lubię tego, a jak nie będę z nim to już mi nikogo nie stawiajcie... dobrze... będę kochała kotki i pieski i ptaszki i dżdżownice ale już żadnych facetów 

- śpij już .. 23:43

Sen -rodzina ojca


26 listopada 2025, 05:17

https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=Oskar%20Cyms%20-%20Szkic%20i%20kontury&mid=BF07DA74B28AFE4A957ABF07DA74B28AFE4A957A&ajaxhist=0

 

Śnił mi się dziś Orso. Był razem ze mną u rodziny  mojego ojca. Zmienialiśmy miejsce - były trzy różne domy, jeden ciotki, drugi nie wiem czyj i dom dziadków. U dziadków było pięknie wiosna lato, bajkowo, dookoła kwiaty, a trawa była zielona jakby malowana. Orso był gdzieś pomiędzy, był jakby w tłumie tych wszystkich ludzi, którzy się pojawiali. Wiem , że był, ale nie mogłam do niego podejść, nie mogłam go dotknąć ani przytulić. On też był bardzo zasadniczy. Tak jak wtedy w barze - był, patrzył, ale zachowywał się tak, żeby go nikt nie podejrzewał że mnie zna. Była jedna sytuacja kiedy coś robił i podeszłam bo coś chciałam wziąć... i mimo, że zachowywaliśmy się jak obcy, energia jaka była między nami była elektryzująca. Jakbyśmy dotykali się nie fizycznie, ale duchowo. Nie wiem... jak na filmach stoją obok siebie dwie osoby a ich dusze mocno się w siebie wtulają. Ja tylko poczułam smutek, że jest na wyciągnięcie ręki, ale muszę udawać... a On? On nawet się nie odzywał, a czułam jak bardzo chce coś powiedzieć, ale się powstrzymuje. I tak cały sen, nie był w stanie niczego powiedzieć, choć w każdej chwili czulam jak chce... chce ale nie może się odezwać. 
Była jakaś sytuacja z kurtką skórzaną- nie wiem... dostał ją od mojego ojca czy kuzyna i ja podeszłam ją obejrzeć, była dziwna , totalnie nie w jego stylu- dotykałam jej i udawałam że sprawdzam jak leży jaki to materiał, a na prawdę to była jedyna możliwość żeby poczuć go choć przez chwile. Jacy my w tym śnie byliśmy nieszczęśliwi, aż wstałam z takim dziwnym smutkiem. 

Nie będę szukać interpretacji bo dla mnie to zbyt oczywiste. Z rodziną ojca nie mam kontaktu, tak jak z ojcem... może raz dwa razy do roku. Więc sam fakt że akurat oni się śnią i miejsca które widuje jeszcze rzadziej mnie nie dziwi. I czuję się jak w tym śnie.... Niby Orso jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy napisać, ale dla mnie dziś jest nieosiągalny. I myślę czy on ma tak samo? Czy on też patrzy i choć mógłby się odezwać- milczy... i nie dlatego że nie chce, tylko dlatego, że jest za dużo osób dookoła i nie wiadomo jak to mogłoby się zakończyć. Co najlepsze te osoby we śnie w ogóle nie zwracają na nas uwagi, a nam się wydaje że jesteśmy obserwowani... i ta energia... tak czuć to przyciąganie. 

Nawet teraz nie mogę o nim pomyśleć, bo wystarczy sekunda i czuje jak się uaktywnia czakra sakralną. Dziwne bo to nie jest podniecenie, to tak jakby na samą myśl o czymś intymnym z nim budziła się iskra i wystrzeliwała w górę. 

Czasami przypominam sobie co czułam jak to robiliśmy, czy faktycznie obudziła się energia kundalinii. Jakbym wiedziała takie rzeczy wcześniej to bym pewnie zwróciła na to uwagę. Jedyne co może świadczyć o tym (może nie jedyne, ale widoczne) to fakt, że później sex był już inny. Nie robiłam niczego inaczej, ale energia którą w sobie czułam była zupełnie inna, ja się czułam jak inna osoba, a co gorsze mąż też to czuł, że jest zupełnie inaczej, jakby kochał się z kimś obcym. 

Smutny był  ten sen, dobił mnie. Przypomniał jak się męczę bez niego. Ale też przypomniał, że nawet jeśli nie możemy się zobaczyć, usłyszeć... to połączenie jest i na prawdę się czujemy... ok, ja czuję go, bo nie wiem czy on mnie. 

A co jeśli mi się wydaje...? Znów mam wątpliwości. Wczoraj miałam dobry dzień. Bardzo dobry. Dużo się śmiałam, szczególnie że sobie "wmówiłam", że ten przypadkowy telefon był od Orso i może faktycznie coś czuje.... Gorzej jak to był ktoś, kto chciał mnie nawyzywac, albo po prostu pomyłka... ale że jestem optymistką, która nie wierzy w przypadki to wybieram opcje nr 1. W dodatku dziewczyny widzą jaki mam uśmiech jak jest temat Orso... Sporti wysłała połaczenia z Wenecji do Werony, że piątek to jest na wyjazd do niego. Ale wiem, że to żarty. I wiem, że go nie zobaczę, to nie jest nam pisane. Kroniki i wahadełko twardo obstają za tym. 

05:50 trzeba wstawać, a spać mi się chce strasznie. Dziwne jest to, że nie umiem się go pozbyć z głowy. I myślę kiedy to się skończy. Powinnam zająć się mężem i życiem tu, a jest jakby dziwnie. Nauczyłam się z tym żyć... i chyab zaakceptowałam, że jakby się moje życie nie potoczyło, on zawsze będzie jego cześcią.  To jest inne niż to jak tęskniłam za Kukim. 

Mam taki fajny, miły spokój w sercu. Takie myślenie... " uwielbiam Cię, ale wiem, że nie muszę Cię mieć, nie muszę pożądać... po prostu wiem, że jesteś i chcę twojego szczęścia". To jest dziwne. Mam tak pierwszy raz. Bo kiedyś miłość kojarzyła mi się z posiadaniem tej osoby i byciem jej jak najbliżej. Teraz, tzn. z nim jest tak bezwarunkowo... bez względu na to jaki jest pokręcony, jakie ma wady i zalety po prostu mogę czuć do niego miłość, ale nie znaczy to, że chce z nim być, nawet nie znaczy to, że chce się spotkać czy kochać. Nie. Nie mam potrzeby. Mam potrzebę, aby on był szczęśliwy, aby kochał siebie i szanował swoje ciało. Cudownie jest kochać kogoś za to, że po prostu jest, nie za to jaki jest, albo jak ja się czuję przy nim. Może faktycznie to co mówią, że jak nauczysz się kochać siebie, druga osoba nie jest Ci potrzebna... a raczej inaczej... nie tyle nie jest Ci potrzebna, co stanowi dopełnienie miłości. To tak jakby usiąć w fotelu z aromatyczną kawą, słuchając ulubionej muzyki i uważać, że jest tak idealnie... i czujesz sie szczęśliwy i niczego więcej nie potrzebujesz, a w pewnym momecie przychodzi ktoś kto otula Cię kocem, podaje ulubiony kawałek ciasta i siada obok żeby dzielić z Tobą to szczęście.... chyba tak to sobie wyobrażam. Tak jak z synkiem... Jeśli mam chwilę dla siebie, odpoczywam i czuję się szczęśliwie, a przychodzi on się przytulić, to wtedy czuję, że niczego wiecej nie potrzebuję od świata, tylko że dziecko zaraz dorośnie. Wiem, że mam go jeszcze tylko kilka lat przy dobrych wiatrach... Poza tym, uważam, że rodzice mają dzieci nie na własność, ale na wychowanie i przygotowanie do dorosłości, nie chciałabym być matką, która ma większy wpływ na swojego syna, niż jego żona... Ok, no właśnie, dzieckomam tylko na chwilę, a jak to jest mieć kogoś, kto będzie się z Tobą starzeć z taką miłością... chyba wątpię w takie coś u siebie. Po prostu będę sobie żyła i kochała siebie, jedyne co mogę sobie dać.


Jeśli kiedyś będzie mi dane czegoś takiego doświadczyć- że ktoś mnie kocha za same istnienie na tej ziemi i ja to odwzajemnię i będzie nam dane żyć razem,  to uznam, że dostąpiłam nieba na ziemi... ciekawe czy to możliwe? tak kochać i być kochaną?


Mąż mówił, że jak rozmawiał z jakimś jasnowidzem, wróżką (nie wiem z kim, nie wnikam) - to to, czego doświadczyłam z Orso, było wielkie i piękne i nie jest dane każdemu doświadczyć tego w swoim życiu. Ja miałam tego doświadczyć, mąż nie. I jeśli faktycznie już go nie zobaczę, nie usłyszę... to zostanie mi coś, czego nikt mi nie zabierze. Szkoda, że On nie dowie się, jak wyjątkowy, ważny i niesamowity stał się dla pewnego człowieka na ziemi, że już to jest jedyny i najważniejszy powód, dla którego warto było żyć. 

 

Edycja g. 14:35 Znów się naćpałam... Zjarałam się cudownym humorem. Byłam na balu seniora robiłam zdjęcia i dostałam komplement, że wyglądam... UWAGA UWAGA... - na 16 lat. Mało tego dodali, że chyba OD MIŁOŚCI! I ogólnie kilka osób więdzę, że mnie obserwowało i za plecami słyszałam miłe komentarze, takie zdziwione,że mnie nie poznali, że to ja... że wyglądam ślicznie. Pewnie, że wyglądam promiennie - trzyma mnie od mojej "nowej" miłości z Holandii, a na domiar złego dziś niechcący - serio, niechcący wybrał mi sie ten numer, ale szybko rozłączyłam, więc mam nadzieję, że nie poszedł żaden sygnał, a jeśli poszedł, to trudno... ja myślę, że On wie, że ja wiem, że On wie, że ja wiem... 

I to jest fajne. Nie musi się odzywać, nie musze go widzieć, wystarczy, że czuję że jest. Mam nadzieję, że On też ma taki dobry humor! 
A jak nie ma to uwaga kawał: ulubiona pozycja seksualna kobiet po 40?
- Pozycja na pociąg... Wsiadać póki stoi. 

A od siebie dodam - dlatego lubię młodszych :) A poważnie, jakoś tak w życiu wyszło, że nie miałam starszych chłopaków... albo po prostu wyglądam za młodo. 

 

edycja: coś koło 22:00 poszłam spać około 21:30,  szybko zasypiałam ale każdy dźwięk, ruch sprawiał ze się wzdrygałam (bałam). W środku serce waliło jak oszalałe. Skręcało mnie w środku ale próbowałam spać dalej. Mąż wstał, poszedł uwalniać emocje bo miał to samo. I tylko mnie zastanawia czy ja czułam jego, czy on mnie, i kogo tak naprawdę czuliśmy... bo raczej to nie było moje ani jego. Zastanawia mnie kto od kogo ciągnie. No ale niepokój i strach jaki miałam wczoraj był dziwny. Piszę to 5:55 następnego dnia, ale wklejam pod dzień w którym to było. 

jakby to powiedzieć


25 listopada 2025, 09:54

o k*** ktoś mnie  kocha z Holandii... nie słyszałam telefonu.... k*** zaczyna się robić ciekawie... do książki to fajna fabuła, ale... mam ciarki...

I jeszcze coś... świetnie jest robić takie numery osobie, która nie wierzy w przypadki...

No dobra muszę... nie idzie mi praca...Wychodziłąm w teren patrze na zegarku 10:09 (uf ominie mnie) wyszam na dwór 10:12 (uf - dzis mnie ominęło), wchodze do auta 10:10... a jakk wróciłam, to fb i znów centralnie jego zdjecie - ok, Góra już przestańcie proszę. Ja już postanowiłam, to zamknięty temat... Małżeństwo zobaczę jak się potoczy, postaram się być milsza i wracam do siebie. Do swojego humoru, zabawy i śpiewania na głos piosenek w samochodzie.