Archiwum grudzień 2025


BOOM ! ! !


04 grudnia 2025, 10:31

Od trzech dni znow ćwiczę, uziemiam się, robię wdzięczność i staram sie wstawać z dobrym humorem i energią, choć bywa różnie. 

Dziś całkowita zmiana w życiu! Nadal mam ciarki. 

Nie mam siły opisywać, dlatego wkleję wczorajszą rozmowę z Kronikami....

Boże! Dziekuję, że ich mam. Dziękuję za prowadzenie. Dziękuje za Orso. 

 

- Witajcie, trochę czasu nie rozmawialiśmy
- Ty nie rozmawiałaś...
- To fakt, czasem słyszałam, jak szepczecie mi głupoty
- Heh… niech będą głupoty. Jak się czujesz?
- Dziwnie, coś się dzieje prawda???
- Cały czas się dzieje.
- Ale nie tak… myśli o nim się nasilają, sny, no te zdjęcia, których wieki nie otwierałam. Doszłam do wniosku, że zapisałam zdjęcia i teksty z ostatniego dnia kontaktu z nim… z najgorszego dnia w moim życiu
- Nie przesadzaj, nie było tak źle
- Nie było źle??? Tak, ten ból był porównywalny do…. niczego!!!!! Bolało jakby mnie palili żywcem.
- Ok, było ciężko, ale zobacz, jesteś cała i zdrowa, i to nawet bardziej niż zdrowa.
- Pamiętacie umowę???
- Tak, spokojnie. Ale chyba powinniśmy się o coś założyć, jak wygramy…
- Wiecie, że się już nie zakładam.
- Nadal masz duszę hazardzisty
- Nie hazardzisty
- Ryzykanta, tak lepiej?
- Tak.
- No więc…?
- Co? Jak przegram to uwierzę.
- Ale to za mało?
- A co, jeśli ja wygram???
- Mów co chcesz?
- Chcę, żeby moje małżeństwo się naprawiło.
- Nie ma takiej opcji
- Ale skoro wiecie, że wygracie to co wam zależy
- A po co mamy ci dawać nadzieję, to się nie uzdrowi, nie ma szansy.
- Czyli będę tkwiła w tej zgniliźnie???
- A kto powiedział, że będziesz tkwiła?
- A niby jak mam to zakończyć? Nie chce w kłótni, bo nie wiem do czego jest zdolny pod wpływem emocji.
- Do niczego.
- Nie będę ryzykować
- Ty nic nie ryzykujesz.
- Szybko, bo mąż wraca, będzie za chwilę.
- Mówiliśmy na początku, że nie ma czasu na rozmowę.
- Ok, co dostanę jak ja wygram???
- Orso.
- Nie, a jak przegram???
- Też Orso, ale z poczuciem, że przegrałaś!!
- Spadajcie, nie da się z wami gadać. Ja nie muszę z nim być ja już mówiłam będę się rozwijać, napiszę książkę, pomogę ludziom… zrobię co chcecie, on nie jest mi potrzebny, żeby być dobrym człowiekiem
- Mało wiesz o życiu… za mało... (zrobiło się cicho, przestali się odzywać)
- Ok… rozumiem, że zamilkliście… już jest… pa.
(w tym czasie zajęłam się malowaniem, przyszedł mąż, kupił synkowi prezent na mikołajki, poszedł… za jakiś czas wróciłam znów do Kronik)
- ok, jestem na chwilę.
- chwila dla ciebie to za mało… chcesz pisać w stresie?
- a kiedy mam z wami rozmawiać?
- wycisz się.
- maluję teraz, to chyba dobre wyciszenie… ?
- dobre, ale nie możesz teraz z nami pisać… słyszysz kroki, a twój niepokój w środku jest przerażający.
- ale się nie boję, nie mam czego.
- tak, ale jeśli on wejdzie do pokoju odkładasz telefon jakbyś robiła coś złego
- nie chcę, żeby czytał…
- uspokój oddech.
- ….
- maluj i włącz ulubioną muzykę.
- ok, w jakim stylu malować ołówek czy akwarela z cienkopisem???
- a jak czujesz?
- jejku powiedzcie, jak będzie lepiej, które wyjdzie mi ładniej?
- jak czujesz???
- opcja dwa, ale boję się, że znów spierniczę coś
- a może właśnie dziś zrobisz to najlepiej jak umiesz i będziesz zachwycona, kończ pisanie, wzdrygasz się na jego głos i kroki… to nie jest normalne
- to jest normalne…
- nie… wiesz to…
- ale ja się nauczę tak żyć.
- w strachu??? Ile lat 5 czy 10 czy może 40
- tak wiecznie nie będzie
- no nie, zawsze może być gorzej
- nie będzie gorzej
- ale ja wiem, że będzie, to ty się ze wszystkim okłamujesz. Nie rozumiesz co się dzieje?
- rozumiem, ale nie wiem, jak to zrobić? Ja już mówiłam, a zresztą skończ temat, jest dobrze
- ile? Dwa dni pogratulować księżniczko. Twój książę jest wprost cudowny
- czemu się nabijacie?
- pokazywałaśm swojej Glam twoje połączenie z Orso…
- Jezu, ale to tylko wahadełko przecież to nie jest prawda objawiona.
- Tak myślisz??? A my??? My też jesteśmy wytworem twojej wyobraźni?
- yyyy no, według większości to tak.
- A według ciebie? Bo większość, a właściwie nikt poza tobą nas nie obchodzi.
- A ja nie wiem.
- wiesz… wiesz, dlaczego znów zaczynasz te dziwne rozmowy
- nie są dziwne, po prostu to wszytko jest dziwne. Czuję niepokój dzieją się dziwne rzeczy… znów o nim myślę, a nie chce… znów… przecież wiecie??? Co się dzieje???
- dzieje się, coś się dzieje, ale czekaj cierpliwie.
- jak ja znów zacznę o nim myśleć i gonić on znów ucieknie, a to mnie boli ja tak już nie chcę, nie chcę nikogo gonić
- za dużo się naoglądałaś tych bliźniaczych płomieni, mówiłem ci, że to jak psychologia. Każdy psycholog ma swoją metodę, owszem jest jakiś schemat, ale to nie jest jeden do jednego i każdego tak samo. Jeden będzie siedział i przerabiał to 6 lat a drugi zrobi to w rok
- a te cykle 9 miesięczne
- aj tam bzdura… jak się wkręcisz to tak będzie. To co będziesz czekać do marca??? Owszem po marcu będzie już łatwiej, ale to nie zasada, że oooo 3 miesiące i skok potem kolejne trzy… no co ty każdy ma inaczej… Tak słyszę o co pytasz i powiem jeszcze raz. To też bujda.
- ale nie wiesz… a co, jeśli faktycznie jak skończę małżeństwo dla Orso…
- nie, ty nigdy tego nie skończysz dla niego, jeśli skończysz…


!#*!!#!!!

(opisuję to następnego dnia - wszedł mąż, potem syn, krótka rozmowa, jak wracaliśmy do domu synek wstąpił do sklepu miał kupić dwa lody, ale kupił dodatkowo sobie miętówki i dla mnie chałwę – oczywiście za swoje pieniądze, więc na pytanie skąd ma miętówki syn powiedział co i komu kupił, a mąż, że o nim znów nie pamiętamy i to ja źle zareagowałam, bo on mówił, że zażartował, ale dla mnie to był znów ten wyraz twarzy ton głosu, który wbija mnie w poczucie winy- chciałam się tłumaczyć, ale poprosiłam żeby wyszli… prosiłam trzy razy, chciałam się uspokoić, więc mąż wyszedł, ale wyszedł tak jak się wychodzi będąc wkurzonym, później oczywiście mówił, że normalnie wychodził, normalnie mówił i że ja jestem przewrażliwiona)

- KURWA!!!! Kurwa Mać ! Słyszeliście??? Co ja zrobiłam? Dlaczego tak reaguje. Co mi jest? Boże…
- Nie płacz proszę.
- Jak nie płacz? To była sekunda… sekunda z byle gówna… bo złe słowo, bo nie ten ton… odpali się i wyszedł, ale to moja wina.
- Nie twoja.
- Ale chyba byliście przy tym, to była moja wina, to ja źle zareagowałam.
- Byłaś w gotowości…
(tutaj była długa… nie wiem, jak to nazwać kłótnia, rozmowa… może godzina może dwie- nie wiem, miałam tylko chwilę posiedzieć z kronikami i do spania).

- Znów jestem… jesteście???
- Tak
- Przepraszam to trochę trwało… dlaczego? To moja wina prawda? To ja się odpaliłam. Ale nie wiem, dlaczego???
- Nie chcesz już pozwolić się krzywdzić.
- Ale mogę rozmawiać i być miła.
- Taka już byłaś.
- Tylko że krzyk w niczym nie pomagą.
- To resztki Twoich emocji. Przykro mi, że w ten sposób.
- Synek to słyszał…
- Zrób mu dziś szeptankę, zapomni…
- a co ze mną??? (20:20)
- Ty nie musisz
- Wiem, że chcecie rozładować napięcie, ale to nie pomoże
- Malowałam rysunek, ale dziewczyna w ogóle nie jest do siebie podobna, co się dzieje, że tak źle mi idzie?
- nie malujesz tego co chcesz.
- ale zarobię na tym więc to nie jest do końca coś czego nie chce. Wyszła ładnie, ale niepodobna
- o tym chcesz rozmawiać? Jesteś po kłótni. Widziałem, jak się trzęsłaś i rysunek jest najważniejszy?
- To ja się nie staram… on pracuje nad sobą, to moja wina
- to niczyja wina, wy już nie nadajecie na tych samych falach
- nie prawda, to ja po prostu nie mogę się na niego otworzyć być miła i kochana. Tak, wiem, miła byłam przez tyle lat, ale… wychodzi na to, że on mnie bardzo kocha
- bzdura!!!
- nie wiecie. Robi mi prezent na urodziny z serca i się stara i walczy…
- o siebie… nie o was. Widziałaś jaki jest, kiedy kocha
- w sumie to nie wiem, kiedy był ten czas, że mnie kochał, bo ciągle to było na dziwne sposoby, ale nie o tym… zrozumiałam, że muszę się po prostu bardziej postarać ja to zepsułam, więc muszę to jakoś naprawić.
- ale tu nie ma….
- Nie! Nie kończcie! Nie ma Orso. Po prostu tego nie ma. Nie wierzę i nie chce wierzyć. On nic nie czuł i nie czuje, a mi się coś zdawało. To koniec rozumiecie. Koniec. Mogę wybierać swoją drogę mam wolny wybór, więc może chce cierpieć… może to tylko przejściowe…
- kochanie…. Nie wiem co powiedzieć. Znasz… wiesz, jak jest
- To jest pomyłka. Coś wam się pomyliło. Po prostu.
- to pochwal się co robiłaś dziś??? Wczoraj??? Jak to pomyłka
- nic nie robiłam
- nie powiesz
- nie, bo to nie ma znaczenia
- ma i to duże
- nie ma żadnego, to tylko zdjęcie, to nie ma znaczenia to chwila nieuwagi
- chyba godzina albo więcej
- mam to gdzieś… to tylko chwila, coś się mi przywidziało
- jak nie chcesz nie pisz… później o tym opowiesz
- Nie opowiem. To ja jestem ta zła która się nie stara tego naprawić. Zrozumcie jego nie ma. Nie ma i nie będzie. I koniec! Błagam! Jak można być tak okrutnym…
- Ty dla siebie jesteś okrutna. Jak długo chcesz tak cierpieć i udawać, że jest ok. Te małżeństwo to fikcja
- Mąż mnie kocha
- A ty?
- To nie ma znaczenia. Miliony ludzi tak żyje, nie jestem wyjątkowa
- Każdy jest wyjątkowy i każdy wybiera swoją drogę, twoja jest inna
- Boże czego wy się tak upieracie. Po co??? Zrobię co chcecie, ale inaczej
- Ale to ty wybrałaś…
- Skoro ja, to mogę to zmienić
- Kochanie… maleństwo nasze… nie poddawaj się. Zawsze wstajesz taka silna…
- Wiecie, że ta siła jest do czasu…
- Ty masz jego jeszcze dużo więc nie marnuj go na nieszczęśliwe życie. Możesz mieć wszytko… wszystko o czym marzysz o czym zawsze marzyłaś…
- ok, mogę i to sobie zrobię, ale bez Orso
- a co, jeśli te „wszystko” to On???
- nie, nie, nie w miłości nie chodzi o drugą osobą
- na pewno??? Na pewno nie chodzi, żeby dzielić tą miłość i otrzymywać ją taką na jaką zasługujemy…
- idzie kończę

 


Skończyłam poprawić błędy i przepisywać to na czysto. Rozmowy zapisywałam… KURWA!!!! KURWA JA PIERDOLĘ!!!!! O JA PIERDOLĘ!!!!! – zaraz napiszę, dlaczego! Trzęsę się bardzo!
Rozmowę z Kronikami zapisywałam sama u siebie na Messenger. Po tej niby kłótni- rozmowie poszłam usypiać dziecko. W tym czasie mąż siedział w drugim pokoju, łazience – nie wiem… w pewnej chwili zaczął... – no zaczął się wybuch emocji – nie wiedziałam z czego to może wynikac, myślałam, że może dostal znów coś od Orso. Słyszałam tylko Sk***syn. Bałam się pytać co się stało, dlatego to tylko moje domysły. A mam dwie opcje... albo to był On, albo mąż przeczytał moje wpisy. Jeśli to było coś od Orso, to jest GRUBO! Bo to wygląda, jakby czuł, że u mnie jest źle i musi coś zrobić... poza tym jak leżałam z synkiem to okropnie coś czułam... pojawiała mi się jego twarz i czułam go bardzo, zdenerwownie... stres... nie wiem... a może to moje było? Skąd mam wiedzieć. To tylko uczucie, może błędne. 


Ochłonął. Powiedział, że chce ze mną rozmawiać… ja bardzo nie chciałam, bałam się, znów miałam „bóle, skurcze” – nie wiem jak to nazwać, pulsował mój splot słoneczny… ale w końcu zrobiło się tak ciężko, że poszłam, powiedziłą, że daje. Opowiedział o tym, co czuje, jak mnie kocha… mówił też inne rzeczy, które były właśnie w tych wpisach z kronikami na massengier, dlatego pisałam, że boję się, że znalazł bloga. Sprawdziłam wahadełkiem, że o blogu nie wie, ale massengera czyta. Glam powiedziała, żebym sprawdziła czy nikt się nie włamał, że na pewno się da. A że mi czasami nie trzeba dwa razy powtarzać to zaczęłam szukać (głupia nie jestem). Właśnie sprawdziłam logowania z urządzeń, był jego telefon… – no kurwa! Usłyszałam w głowie „Zuch Maleńka”. Zrobiłam screeny. Mam też logowania te w lipcu, które robił jego znajomy.Wchodził na fb i instagram (wszystkie trzy konta) - wchodził po pracy jak był, mój telefon z kolei logował się po północy, gdzie spałam, i ostatnie 2 godziny temu z jego telefonu. 
Ok. Na razie muszę ochłonąć i pomyśleć co mam z tym zrobić. Małżeństwa na pewno już nie ma i nie ma mowy, że zostane w tym gównie. Narazie będę miła. Muszę to zrobić tak, żeby syn nie ucierpiał. Wiem jedno, że gdyby nie telefony Orso, małżeństwo jakoś by się ułożyło,bo było już dobrze, albo ta sytuacja trwałaby o wiele wiele dłużej niszcząc mnie i syna, ale to go bardzo rozwaliło i stracił kontrolę. Chyba myślał, że jak polecę za tydzien do Włoch to że sie z nim spotkam i pewnie chciał zobaczyć czy odnowi się kontakt. Nawet wczoraj sam mówił odezwij się, napisz... Takiego zwrotu akcji się nie spodziwałam. A co do Orso… może faktycznie ma fajnych mistrzów, skoro mu to podpowiedzieli… 

Idę pomyśleć co dalej. Glam mówi, że podziwia mnie za mój spokój, ale... dziś znalazlam na TT fajnego gościa Bobby Got Bananaed, gdzie mówi o tym jaki jest strzelec... obejrzałam kilka filmików i chyba tak... myślę, że taka właśnie jestem. AAAA jeszcze coś. Wczoraj jak już leżałam bez sił, a mąż mówił jak mnie kocha myślałam o Orso... i pomyślałam, że On jest rakiem, a ja strzelcem - woda i ogień... i myślałam jakim cudem to miałoby zadziałać... i w jednej chwili przyszedł film "Między nami zywiołami", tzn. bajka. Chyba tam jest to najpiękniej przedstawione, ale ok... to tylko bajka, a ja mam tu życie. 

Sen Orso listy


01 grudnia 2025, 05:02

Śnił mi się wczoraj, ale to był urywek więc nie pisałam. Dziś też mi się śnił... o matko... ale zanim ten sen, był jeszcze inny. Pisze wszytko bo może to ma znaczenie. 

Śnił mi się mój dom, ale nie było jeszcze ogrodzenia i drzew z przodu, ktoś ze znajomych postawił swój dom przed moim. Przewieźli go i postawili żeby... nie wiem komornik nie zabrał czy coś innego, ale miał stać. Wyglądał ładnie miał częściowo przeszkoleń poddasze.... mogłabym się zamienić. Poszłam do brata (mieszka 3domy dalej) i wpadłam na pomysł że jak przeniesiemy ten dom na działkę obok to go sprzedamy za dobre pieniądze i się podzielimy z rodzeństwem. Tyle z tego snu. 

Sen drugi - byłam we Włoszech wycieczka z pracy. Poszłam na koniec miasta, coś tam było nie wiem co, plac zabaw... dzieci... coś miałam zrobić... pomóc komuś... nie wiem... później wracałam ulicą, gdzie drzewa rosły z pięknymi liśćmi. Na wietrze sypały się jak śnieg... zaczęłam tańczyć wśród nich, czułam się wolna i szczęśliwa. Chciałam to nagrać, ale okazało się, że nie mam telefonu, więc pobiegłam po niego do hotelu. W pewnym momencie się obróciłam i zobaczyłam, że nie wiem gdzie jestem - wszytko było inne. Przestraszyłam się (kiedyś jak byłam dzieckiem odwiedzaliśmy rodzinę i żeby dzieci nie słuchały rozmów dorosłych, to dawali pieniądze na lody, to było duże miasto i szłam prosto ulicą, ale jak się odwróciłam wszytko było inne i się zgubiłam a raczej przestraszyłam. Pamiętałam, że z okna było widać kominy więc wracałam w stronę kominów - to było podobne uczucie jak we śnie). Weszłam do jakiegoś budynku, gdzie mieściła się Policja - były dwie dziewczyny. Zaczęłam coś mówić łamanym włoskim, ale mnie zrozumiały. Pojawiła się nagle koleżanka (ta niby wredna z pracy i osobiście też ze szkolnej ławki) uratowała sytuację, pomogła mi. Ja tej Włoszce napomknęłam chyba coś o Orso, a ona zaczęła coś po polsku mówić i życzyć mi powodzenia. Odzyskałam telefon, a w nim zobaczyłam 5 e-maili od Orso, trzy się otworzyły i przeczytałam.... Boże jakie to było... 

Pisał, że miał nadzieję, że odpisze, ale widocznie tak miało być. Napisał że jest Turkiem (mąż mówił mi, że jest innej narodowości, ale nie powiedział jakiej, a ja nie pytałam i tak na prawdę nie wiem jaka jest prawda) i jest uziemiony do końca życia. Dużo pisał i czytałam to, ale nie mogłam tego odtworzyć w głowie. Pisał, że znów jest w jakimś hotelu (chyba ten hotel to faktycznie symbolizuje przejściowy etap bo często mam go w snach). Napisał, że mnie przeprasza. W jednym z e-maili wysłał zdjęcia na jednych był z jakąś dziewczyną (ale nie jako para po prostu patrzyli na siebie na tym zdjeciu, choć wyglądali na szczęśliwych), a drugie to same dziewczyny i to jeszcze wyglądały jak kurwy wyuzdane w miniówkach z cyckami ale... nieurodziwe (nie wiem co to ma oznaczać, pewnie moje kompleksy. GÓRA chyba mnie tym wkurza, bo wie, że go nie mogę mieć to jeszcze dowalą dziewczynami, jakby sam fakt, że ktoś inny może go dotykać już mnie nie rozwalał... tak jestem zazdrosna... on był mój... każdy centymetr jego ciała był mój, a teraz zostaje tylko wspomnienie, to boli...).

Dalsza część listu to ładne ciepłe słowa, ale z nutką smutku. Zakończył "cudownego życia słoneczko", a mi było tak bardzo źle, tak żal tego, że nie zdążyłam. Zaczęłam odpisywać mając nadzieję, że jeszcze zdążę coś zrobić, ale wszytko spowolniło i nie dałam rady... czułam nawet jak się wybudzam i resztkami sił chciałam napisać że go kocha, żeby nie rezygnował... ale już się obudziłam. 

Co do listu... Orso pisał w nim z miłością i bez żalu. Jakby chciał mi pokazać, że zrobił wszystko, ale przez różne przeciwności losu poddaje się. Ma nadzieję, ale wie, że to trudne, liczył że ja też coś zrobię, że wtedy będzie łatwiej. Pisał romantycznie... czytając list słyszałam jego głos jakby on to czytał. Aaa pisał po polsku, napisał, że starał się to przetłumaczyć... jeden z listów w tle miał niebo i małe chmurki to był ten w którym wyznawał miłość, przepraszał i nazwał mnie słonkiem (ktoś kiedyś -w liceum- powiedział że nazywanie ukochanych, np. Skarbie, kochanie, słonko... ma znaczenie, utkwiło mi wtedy, że np. skarb, to coś co masz, ale możesz wydać, stracić, ktoś ci może zabrać, a słońce oznaczało kogoś najważniejszego na świecie, bo bez słońca nie ma życia na ziemi, że nie ma słowa które oddałoby większą miłość). 

Nie chce mi się pisać co u mnie. Wczoraj malowałam i źle namalowałam kwiaty musiałam ścierać wszystko i się rozpłakałam... Ale wiem, że nie płakałam przez obraz tylko, że za nim tęsknię. Tak, jakby coś się otworzyło... że te moje "koniec z tym" to próba wmówienia sobie nieprawdy, a tak na serio jestem bezsilna i nic nie mogę zrobić żeby go chociaż usłyszeć.

Ostatnie dni chodziłam i powtarzałam, że nic z tego nie będzie, że to nie ma sensu i wracam do swojego życia. Pojechaliśmy w sb do kina (ale zanim kino to mąż wrócił z pracy i znów krzyki, ale to chyba ja nie wytrzymałam napięcia, bo znów zaczął dziwne teksty mówić, jakby nie mógł wejść i się ucieszyć na nasz widok- potem przeprosił mówił że jest niewyspany i znów miał telefony i sms coś w stylu, że nie jest potrzebny. Poprosił kolegów, żeby zablokowali wszystkie połączenia z zagranicy, obce itp, więc może to się skończy i ostatni ziemski kontakt z Orso przepadnie. Może tak ma być. Może on też się poddaje jak w tym liście ze snu. Może na tym się skończy nasz znajomość). Ok wracam do kina- byliśmy na bajce "zwierzogrod 2" osobiście lubię bajki. I siedząc w kinie poczułam się bardzo ziemsko. Myślałam o tym "co ja robię?" Jakie bliźniacze płomienie? Spojrzałam na tę sytuację całkiem z boku, jak ktoś kto nie jest duchowy i pomyślałam o sobie, że zwariowałam. I przez weekend starałam się to utrzymać... te myśli, że nie mogę wierzyć, że moje życie ma być inne - to niemożliwe. I było ok, aż do wieczora, póki mnie nie rozłożyła tęsknota. I nawet nie wiem czy to tęsknota, to przyszedł też żal, jakaś pustka - nie wiem co to. A z drugiej strony, jak może mi go brakować skoro płomienie są kompletne nawet jak są oddzielnie, że jak tęsknię za nim to tęsknię za jakąś częścią siebie, którą mam nieuleczoną. Więc po co to wszystko? Jeśli nie chodzi o niego tylko o mnie, to po co ludzie dążą do zjednoczenia? Po co chcą być razem jak to nie o to chodzi...?

I jeszcze ciekawostka... jak się kilka dni temu z GÓRĄ kłóciłam to powiedziałam, że nie uwierzę w żadne znaki, bo oni mają nad nimi kontrolę... ptaki, liczby czy to co się wyświetla w internecie... powiedziałam, że nawet jakby mi się przyśnił 3-4 razy pod rząd to też nie uwierzę (przyśnił się, a śni się rzadko) bo wiem, że ONI maczają w tym palce, więc... umówiłam się z nimi tak, że jak się wydarzy pewna konkretna rzecz (nigdzie tego nie pisze i nie mówię, mam to w głowie), to ok... uwierzę wtedy w to, że on jest mi pisany i powinniśmy być razem... za rok,dwa,pięć czy ile tam lat chce  GÓRA. 

Ta rzecz która powinna się wydarzyć,to myślę, że jest mało zależna od nich (ale może się mylę). Jest konkretna data i szereg elementów do wypełnienia. Oni się zgodzili, dla mnie to jest prawie niewykonalne więc... kto wie, kto wie... szansa mała, ale do końca roku może się wyjaśnić. 

 

Boże ja zwariowałam z tym wszystkim???? 
To nie jest normalne. Ale gdy przechodzę do normalności i chce żyć bez niego to zaczynają się jakieś akcje (ja już nawet tego nie opisuje bo musiałbym siedzieć tylko i notować... łosie,liczby, rejestracje,piosenki,teksty,wróżki... póki co imiona mam rzadko i chyba 2 dni zdjęcie się nie wyświetla, ale ja od tego uciekam. Im mniej go widzę tym może szybciej zapomnę. Aaaaaa zobaczyłam, że on ma teraz przewalone, bo święta Bożego Narodzenia to takie trochę moje imię zmieniona jedna literka- będzie to widział wszędzie. 
Mama wybrała mi imię wcześniej, czuła, że urodzi dziewczynkę i wiedziała, że będę się tak nazywać. A te imię zawsze mi się podobało, nigdy nie chciałam innego... więc... może teraz powoli przychodzi prawdziwy czas moich narodzin. 

edycja 7:15 😅 już po wszystkim... zdjęcie się wyświetliło... bez szukania... i gdy tak patrzyłam wzruszona, w tv leciała reklama z piosenką i tekst "i won't cry... stand by me..." 🤣 ha ha będę się śmiała. Miłego dnia Orso 😘

edycja: 09:09 teraz (ale była 09;07 jak...więc się nie liczy :D) wyświetliło się zdjęcie, piosenka " raz na zachód, raz na wschód absolutnie, absolutnie, będę z tobą aż po grób absolutnie, absolutnie,doprowadzasz mnie do łez absolutnie, absolutnie ale tak mi dobrze jest" - jadę w teren... 

 

https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=raz+na+zach%c3%b3d+raz+na+wsch%c3%b3d&cvid=f08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e&gs_lcrp=EgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB&PC=DCTS&ru=%2fsearch%3fq%3draz%2bna%2bzach%25C3%25B3d%2braz%2bna%2bwsch%25C3%25B3d%26cvid%3df08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e%26gs_lcrp%3dEgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB%26FORM%3dANNTA1%26PC%3dDCTS&mmscn=vwrc&mid=E5B2E81496E4608B232CE5B2E81496E4608B232C&FORM=WRVORC&ntb=1&msockid=5312b3a9ce8d11f0809096f2af1950c9

 

 

edycja g 20:30 mam chwile... mąż nie odstępuje mnie... jakbym miała coś do ukrycia. Mówił że miał wiadomości i telefony... ale był spokojny... dużo myślał. Poważnie rozważa temat bliźniaczego płomienia i że może to być jednak to, bo to za długo się ciągnie. Chciał zrozumieć jego postępowanie ale nie umie... Ja tylko dodałam że jeśli to prawda to jest tak jak powinno być najpierw ja goniłam teraz on... ale mąż nic nie powiedział cały wieczór siedział w telefonie przy mnie... ja malowałam potem pobawiłam się w krawcową... beznadziejną krawcową... ale kto mówił, że jetem idealna 😍