BOOM ! ! !
04 grudnia 2025, 10:31
Od trzech dni znow ćwiczę, uziemiam się, robię wdzięczność i staram sie wstawać z dobrym humorem i energią, choć bywa różnie.
Dziś całkowita zmiana w życiu! Nadal mam ciarki.
Nie mam siły opisywać, dlatego wkleję wczorajszą rozmowę z Kronikami....
Boże! Dziekuję, że ich mam. Dziękuję za prowadzenie. Dziękuje za Orso.
- Witajcie, trochę czasu nie rozmawialiśmy
- Ty nie rozmawiałaś...
- To fakt, czasem słyszałam, jak szepczecie mi głupoty
- Heh… niech będą głupoty. Jak się czujesz?
- Dziwnie, coś się dzieje prawda???
- Cały czas się dzieje.
- Ale nie tak… myśli o nim się nasilają, sny, no te zdjęcia, których wieki nie otwierałam. Doszłam do wniosku, że zapisałam zdjęcia i teksty z ostatniego dnia kontaktu z nim… z najgorszego dnia w moim życiu
- Nie przesadzaj, nie było tak źle
- Nie było źle??? Tak, ten ból był porównywalny do…. niczego!!!!! Bolało jakby mnie palili żywcem.
- Ok, było ciężko, ale zobacz, jesteś cała i zdrowa, i to nawet bardziej niż zdrowa.
- Pamiętacie umowę???
- Tak, spokojnie. Ale chyba powinniśmy się o coś założyć, jak wygramy…
- Wiecie, że się już nie zakładam.
- Nadal masz duszę hazardzisty
- Nie hazardzisty
- Ryzykanta, tak lepiej?
- Tak.
- No więc…?
- Co? Jak przegram to uwierzę.
- Ale to za mało?
- A co, jeśli ja wygram???
- Mów co chcesz?
- Chcę, żeby moje małżeństwo się naprawiło.
- Nie ma takiej opcji
- Ale skoro wiecie, że wygracie to co wam zależy
- A po co mamy ci dawać nadzieję, to się nie uzdrowi, nie ma szansy.
- Czyli będę tkwiła w tej zgniliźnie???
- A kto powiedział, że będziesz tkwiła?
- A niby jak mam to zakończyć? Nie chce w kłótni, bo nie wiem do czego jest zdolny pod wpływem emocji.
- Do niczego.
- Nie będę ryzykować
- Ty nic nie ryzykujesz.
- Szybko, bo mąż wraca, będzie za chwilę.
- Mówiliśmy na początku, że nie ma czasu na rozmowę.
- Ok, co dostanę jak ja wygram???
- Orso.
- Nie, a jak przegram???
- Też Orso, ale z poczuciem, że przegrałaś!!
- Spadajcie, nie da się z wami gadać. Ja nie muszę z nim być ja już mówiłam będę się rozwijać, napiszę książkę, pomogę ludziom… zrobię co chcecie, on nie jest mi potrzebny, żeby być dobrym człowiekiem
- Mało wiesz o życiu… za mało... (zrobiło się cicho, przestali się odzywać)
- Ok… rozumiem, że zamilkliście… już jest… pa.
(w tym czasie zajęłam się malowaniem, przyszedł mąż, kupił synkowi prezent na mikołajki, poszedł… za jakiś czas wróciłam znów do Kronik)
- ok, jestem na chwilę.
- chwila dla ciebie to za mało… chcesz pisać w stresie?
- a kiedy mam z wami rozmawiać?
- wycisz się.
- maluję teraz, to chyba dobre wyciszenie… ?
- dobre, ale nie możesz teraz z nami pisać… słyszysz kroki, a twój niepokój w środku jest przerażający.
- ale się nie boję, nie mam czego.
- tak, ale jeśli on wejdzie do pokoju odkładasz telefon jakbyś robiła coś złego
- nie chcę, żeby czytał…
- uspokój oddech.
- ….
- maluj i włącz ulubioną muzykę.
- ok, w jakim stylu malować ołówek czy akwarela z cienkopisem???
- a jak czujesz?
- jejku powiedzcie, jak będzie lepiej, które wyjdzie mi ładniej?
- jak czujesz???
- opcja dwa, ale boję się, że znów spierniczę coś
- a może właśnie dziś zrobisz to najlepiej jak umiesz i będziesz zachwycona, kończ pisanie, wzdrygasz się na jego głos i kroki… to nie jest normalne
- to jest normalne…
- nie… wiesz to…
- ale ja się nauczę tak żyć.
- w strachu??? Ile lat 5 czy 10 czy może 40
- tak wiecznie nie będzie
- no nie, zawsze może być gorzej
- nie będzie gorzej
- ale ja wiem, że będzie, to ty się ze wszystkim okłamujesz. Nie rozumiesz co się dzieje?
- rozumiem, ale nie wiem, jak to zrobić? Ja już mówiłam, a zresztą skończ temat, jest dobrze
- ile? Dwa dni pogratulować księżniczko. Twój książę jest wprost cudowny
- czemu się nabijacie?
- pokazywałaśm swojej Glam twoje połączenie z Orso…
- Jezu, ale to tylko wahadełko przecież to nie jest prawda objawiona.
- Tak myślisz??? A my??? My też jesteśmy wytworem twojej wyobraźni?
- yyyy no, według większości to tak.
- A według ciebie? Bo większość, a właściwie nikt poza tobą nas nie obchodzi.
- A ja nie wiem.
- wiesz… wiesz, dlaczego znów zaczynasz te dziwne rozmowy
- nie są dziwne, po prostu to wszytko jest dziwne. Czuję niepokój dzieją się dziwne rzeczy… znów o nim myślę, a nie chce… znów… przecież wiecie??? Co się dzieje???
- dzieje się, coś się dzieje, ale czekaj cierpliwie.
- jak ja znów zacznę o nim myśleć i gonić on znów ucieknie, a to mnie boli ja tak już nie chcę, nie chcę nikogo gonić
- za dużo się naoglądałaś tych bliźniaczych płomieni, mówiłem ci, że to jak psychologia. Każdy psycholog ma swoją metodę, owszem jest jakiś schemat, ale to nie jest jeden do jednego i każdego tak samo. Jeden będzie siedział i przerabiał to 6 lat a drugi zrobi to w rok
- a te cykle 9 miesięczne
- aj tam bzdura… jak się wkręcisz to tak będzie. To co będziesz czekać do marca??? Owszem po marcu będzie już łatwiej, ale to nie zasada, że oooo 3 miesiące i skok potem kolejne trzy… no co ty każdy ma inaczej… Tak słyszę o co pytasz i powiem jeszcze raz. To też bujda.
- ale nie wiesz… a co, jeśli faktycznie jak skończę małżeństwo dla Orso…
- nie, ty nigdy tego nie skończysz dla niego, jeśli skończysz…
!#*!!#!!!
(opisuję to następnego dnia - wszedł mąż, potem syn, krótka rozmowa, jak wracaliśmy do domu synek wstąpił do sklepu miał kupić dwa lody, ale kupił dodatkowo sobie miętówki i dla mnie chałwę – oczywiście za swoje pieniądze, więc na pytanie skąd ma miętówki syn powiedział co i komu kupił, a mąż, że o nim znów nie pamiętamy i to ja źle zareagowałam, bo on mówił, że zażartował, ale dla mnie to był znów ten wyraz twarzy ton głosu, który wbija mnie w poczucie winy- chciałam się tłumaczyć, ale poprosiłam żeby wyszli… prosiłam trzy razy, chciałam się uspokoić, więc mąż wyszedł, ale wyszedł tak jak się wychodzi będąc wkurzonym, później oczywiście mówił, że normalnie wychodził, normalnie mówił i że ja jestem przewrażliwiona)
- KURWA!!!! Kurwa Mać ! Słyszeliście??? Co ja zrobiłam? Dlaczego tak reaguje. Co mi jest? Boże…
- Nie płacz proszę.
- Jak nie płacz? To była sekunda… sekunda z byle gówna… bo złe słowo, bo nie ten ton… odpali się i wyszedł, ale to moja wina.
- Nie twoja.
- Ale chyba byliście przy tym, to była moja wina, to ja źle zareagowałam.
- Byłaś w gotowości…
(tutaj była długa… nie wiem, jak to nazwać kłótnia, rozmowa… może godzina może dwie- nie wiem, miałam tylko chwilę posiedzieć z kronikami i do spania).
- Znów jestem… jesteście???
- Tak
- Przepraszam to trochę trwało… dlaczego? To moja wina prawda? To ja się odpaliłam. Ale nie wiem, dlaczego???
- Nie chcesz już pozwolić się krzywdzić.
- Ale mogę rozmawiać i być miła.
- Taka już byłaś.
- Tylko że krzyk w niczym nie pomagą.
- To resztki Twoich emocji. Przykro mi, że w ten sposób.
- Synek to słyszał…
- Zrób mu dziś szeptankę, zapomni…
- a co ze mną??? (20:20)
- Ty nie musisz
- Wiem, że chcecie rozładować napięcie, ale to nie pomoże
- Malowałam rysunek, ale dziewczyna w ogóle nie jest do siebie podobna, co się dzieje, że tak źle mi idzie?
- nie malujesz tego co chcesz.
- ale zarobię na tym więc to nie jest do końca coś czego nie chce. Wyszła ładnie, ale niepodobna
- o tym chcesz rozmawiać? Jesteś po kłótni. Widziałem, jak się trzęsłaś i rysunek jest najważniejszy?
- To ja się nie staram… on pracuje nad sobą, to moja wina
- to niczyja wina, wy już nie nadajecie na tych samych falach
- nie prawda, to ja po prostu nie mogę się na niego otworzyć być miła i kochana. Tak, wiem, miła byłam przez tyle lat, ale… wychodzi na to, że on mnie bardzo kocha
- bzdura!!!
- nie wiecie. Robi mi prezent na urodziny z serca i się stara i walczy…
- o siebie… nie o was. Widziałaś jaki jest, kiedy kocha
- w sumie to nie wiem, kiedy był ten czas, że mnie kochał, bo ciągle to było na dziwne sposoby, ale nie o tym… zrozumiałam, że muszę się po prostu bardziej postarać ja to zepsułam, więc muszę to jakoś naprawić.
- ale tu nie ma….
- Nie! Nie kończcie! Nie ma Orso. Po prostu tego nie ma. Nie wierzę i nie chce wierzyć. On nic nie czuł i nie czuje, a mi się coś zdawało. To koniec rozumiecie. Koniec. Mogę wybierać swoją drogę mam wolny wybór, więc może chce cierpieć… może to tylko przejściowe…
- kochanie…. Nie wiem co powiedzieć. Znasz… wiesz, jak jest
- To jest pomyłka. Coś wam się pomyliło. Po prostu.
- to pochwal się co robiłaś dziś??? Wczoraj??? Jak to pomyłka
- nic nie robiłam
- nie powiesz
- nie, bo to nie ma znaczenia
- ma i to duże
- nie ma żadnego, to tylko zdjęcie, to nie ma znaczenia to chwila nieuwagi
- chyba godzina albo więcej
- mam to gdzieś… to tylko chwila, coś się mi przywidziało
- jak nie chcesz nie pisz… później o tym opowiesz
- Nie opowiem. To ja jestem ta zła która się nie stara tego naprawić. Zrozumcie jego nie ma. Nie ma i nie będzie. I koniec! Błagam! Jak można być tak okrutnym…
- Ty dla siebie jesteś okrutna. Jak długo chcesz tak cierpieć i udawać, że jest ok. Te małżeństwo to fikcja
- Mąż mnie kocha
- A ty?
- To nie ma znaczenia. Miliony ludzi tak żyje, nie jestem wyjątkowa
- Każdy jest wyjątkowy i każdy wybiera swoją drogę, twoja jest inna
- Boże czego wy się tak upieracie. Po co??? Zrobię co chcecie, ale inaczej
- Ale to ty wybrałaś…
- Skoro ja, to mogę to zmienić
- Kochanie… maleństwo nasze… nie poddawaj się. Zawsze wstajesz taka silna…
- Wiecie, że ta siła jest do czasu…
- Ty masz jego jeszcze dużo więc nie marnuj go na nieszczęśliwe życie. Możesz mieć wszytko… wszystko o czym marzysz o czym zawsze marzyłaś…
- ok, mogę i to sobie zrobię, ale bez Orso
- a co, jeśli te „wszystko” to On???
- nie, nie, nie w miłości nie chodzi o drugą osobą
- na pewno??? Na pewno nie chodzi, żeby dzielić tą miłość i otrzymywać ją taką na jaką zasługujemy…
- idzie kończę
Skończyłam poprawić błędy i przepisywać to na czysto. Rozmowy zapisywałam… KURWA!!!! KURWA JA PIERDOLĘ!!!!! O JA PIERDOLĘ!!!!! – zaraz napiszę, dlaczego! Trzęsę się bardzo!
Rozmowę z Kronikami zapisywałam sama u siebie na Messenger. Po tej niby kłótni- rozmowie poszłam usypiać dziecko. W tym czasie mąż siedział w drugim pokoju, łazience – nie wiem… w pewnej chwili zaczął... – no zaczął się wybuch emocji – nie wiedziałam z czego to może wynikac, myślałam, że może dostal znów coś od Orso. Słyszałam tylko Sk***syn. Bałam się pytać co się stało, dlatego to tylko moje domysły. A mam dwie opcje... albo to był On, albo mąż przeczytał moje wpisy. Jeśli to było coś od Orso, to jest GRUBO! Bo to wygląda, jakby czuł, że u mnie jest źle i musi coś zrobić... poza tym jak leżałam z synkiem to okropnie coś czułam... pojawiała mi się jego twarz i czułam go bardzo, zdenerwownie... stres... nie wiem... a może to moje było? Skąd mam wiedzieć. To tylko uczucie, może błędne.
Ochłonął. Powiedział, że chce ze mną rozmawiać… ja bardzo nie chciałam, bałam się, znów miałam „bóle, skurcze” – nie wiem jak to nazwać, pulsował mój splot słoneczny… ale w końcu zrobiło się tak ciężko, że poszłam, powiedziłą, że daje. Opowiedział o tym, co czuje, jak mnie kocha… mówił też inne rzeczy, które były właśnie w tych wpisach z kronikami na massengier, dlatego pisałam, że boję się, że znalazł bloga. Sprawdziłam wahadełkiem, że o blogu nie wie, ale massengera czyta. Glam powiedziała, żebym sprawdziła czy nikt się nie włamał, że na pewno się da. A że mi czasami nie trzeba dwa razy powtarzać to zaczęłam szukać (głupia nie jestem). Właśnie sprawdziłam logowania z urządzeń, był jego telefon… – no kurwa! Usłyszałam w głowie „Zuch Maleńka”. Zrobiłam screeny. Mam też logowania te w lipcu, które robił jego znajomy.Wchodził na fb i instagram (wszystkie trzy konta) - wchodził po pracy jak był, mój telefon z kolei logował się po północy, gdzie spałam, i ostatnie 2 godziny temu z jego telefonu.
Ok. Na razie muszę ochłonąć i pomyśleć co mam z tym zrobić. Małżeństwa na pewno już nie ma i nie ma mowy, że zostane w tym gównie. Narazie będę miła. Muszę to zrobić tak, żeby syn nie ucierpiał. Wiem jedno, że gdyby nie telefony Orso, małżeństwo jakoś by się ułożyło,bo było już dobrze, albo ta sytuacja trwałaby o wiele wiele dłużej niszcząc mnie i syna, ale to go bardzo rozwaliło i stracił kontrolę. Chyba myślał, że jak polecę za tydzien do Włoch to że sie z nim spotkam i pewnie chciał zobaczyć czy odnowi się kontakt. Nawet wczoraj sam mówił odezwij się, napisz... Takiego zwrotu akcji się nie spodziwałam. A co do Orso… może faktycznie ma fajnych mistrzów, skoro mu to podpowiedzieli…
Idę pomyśleć co dalej. Glam mówi, że podziwia mnie za mój spokój, ale... dziś znalazlam na TT fajnego gościa Bobby Got Bananaed, gdzie mówi o tym jaki jest strzelec... obejrzałam kilka filmików i chyba tak... myślę, że taka właśnie jestem. AAAA jeszcze coś. Wczoraj jak już leżałam bez sił, a mąż mówił jak mnie kocha myślałam o Orso... i pomyślałam, że On jest rakiem, a ja strzelcem - woda i ogień... i myślałam jakim cudem to miałoby zadziałać... i w jednej chwili przyszedł film "Między nami zywiołami", tzn. bajka. Chyba tam jest to najpiękniej przedstawione, ale ok... to tylko bajka, a ja mam tu życie.
Dodaj komentarz