Archiwum 01 grudnia 2025


Sen Orso listy


01 grudnia 2025, 05:02

Śnił mi się wczoraj, ale to był urywek więc nie pisałam. Dziś też mi się śnił... o matko... ale zanim ten sen, był jeszcze inny. Pisze wszytko bo może to ma znaczenie. 

Śnił mi się mój dom, ale nie było jeszcze ogrodzenia i drzew z przodu, ktoś ze znajomych postawił swój dom przed moim. Przewieźli go i postawili żeby... nie wiem komornik nie zabrał czy coś innego, ale miał stać. Wyglądał ładnie miał częściowo przeszkoleń poddasze.... mogłabym się zamienić. Poszłam do brata (mieszka 3domy dalej) i wpadłam na pomysł że jak przeniesiemy ten dom na działkę obok to go sprzedamy za dobre pieniądze i się podzielimy z rodzeństwem. Tyle z tego snu. 

Sen drugi - byłam we Włoszech wycieczka z pracy. Poszłam na koniec miasta, coś tam było nie wiem co, plac zabaw... dzieci... coś miałam zrobić... pomóc komuś... nie wiem... później wracałam ulicą, gdzie drzewa rosły z pięknymi liśćmi. Na wietrze sypały się jak śnieg... zaczęłam tańczyć wśród nich, czułam się wolna i szczęśliwa. Chciałam to nagrać, ale okazało się, że nie mam telefonu, więc pobiegłam po niego do hotelu. W pewnym momencie się obróciłam i zobaczyłam, że nie wiem gdzie jestem - wszytko było inne. Przestraszyłam się (kiedyś jak byłam dzieckiem odwiedzaliśmy rodzinę i żeby dzieci nie słuchały rozmów dorosłych, to dawali pieniądze na lody, to było duże miasto i szłam prosto ulicą, ale jak się odwróciłam wszytko było inne i się zgubiłam a raczej przestraszyłam. Pamiętałam, że z okna było widać kominy więc wracałam w stronę kominów - to było podobne uczucie jak we śnie). Weszłam do jakiegoś budynku, gdzie mieściła się Policja - były dwie dziewczyny. Zaczęłam coś mówić łamanym włoskim, ale mnie zrozumiały. Pojawiła się nagle koleżanka (ta niby wredna z pracy i osobiście też ze szkolnej ławki) uratowała sytuację, pomogła mi. Ja tej Włoszce napomknęłam chyba coś o Orso, a ona zaczęła coś po polsku mówić i życzyć mi powodzenia. Odzyskałam telefon, a w nim zobaczyłam 5 e-maili od Orso, trzy się otworzyły i przeczytałam.... Boże jakie to było... 

Pisał, że miał nadzieję, że odpisze, ale widocznie tak miało być. Napisał że jest Turkiem (mąż mówił mi, że jest innej narodowości, ale nie powiedział jakiej, a ja nie pytałam i tak na prawdę nie wiem jaka jest prawda) i jest uziemiony do końca życia. Dużo pisał i czytałam to, ale nie mogłam tego odtworzyć w głowie. Pisał, że znów jest w jakimś hotelu (chyba ten hotel to faktycznie symbolizuje przejściowy etap bo często mam go w snach). Napisał, że mnie przeprasza. W jednym z e-maili wysłał zdjęcia na jednych był z jakąś dziewczyną (ale nie jako para po prostu patrzyli na siebie na tym zdjeciu, choć wyglądali na szczęśliwych), a drugie to same dziewczyny i to jeszcze wyglądały jak kurwy wyuzdane w miniówkach z cyckami ale... nieurodziwe (nie wiem co to ma oznaczać, pewnie moje kompleksy. GÓRA chyba mnie tym wkurza, bo wie, że go nie mogę mieć to jeszcze dowalą dziewczynami, jakby sam fakt, że ktoś inny może go dotykać już mnie nie rozwalał... tak jestem zazdrosna... on był mój... każdy centymetr jego ciała był mój, a teraz zostaje tylko wspomnienie, to boli...).

Dalsza część listu to ładne ciepłe słowa, ale z nutką smutku. Zakończył "cudownego życia słoneczko", a mi było tak bardzo źle, tak żal tego, że nie zdążyłam. Zaczęłam odpisywać mając nadzieję, że jeszcze zdążę coś zrobić, ale wszytko spowolniło i nie dałam rady... czułam nawet jak się wybudzam i resztkami sił chciałam napisać że go kocha, żeby nie rezygnował... ale już się obudziłam. 

Co do listu... Orso pisał w nim z miłością i bez żalu. Jakby chciał mi pokazać, że zrobił wszystko, ale przez różne przeciwności losu poddaje się. Ma nadzieję, ale wie, że to trudne, liczył że ja też coś zrobię, że wtedy będzie łatwiej. Pisał romantycznie... czytając list słyszałam jego głos jakby on to czytał. Aaa pisał po polsku, napisał, że starał się to przetłumaczyć... jeden z listów w tle miał niebo i małe chmurki to był ten w którym wyznawał miłość, przepraszał i nazwał mnie słonkiem (ktoś kiedyś -w liceum- powiedział że nazywanie ukochanych, np. Skarbie, kochanie, słonko... ma znaczenie, utkwiło mi wtedy, że np. skarb, to coś co masz, ale możesz wydać, stracić, ktoś ci może zabrać, a słońce oznaczało kogoś najważniejszego na świecie, bo bez słońca nie ma życia na ziemi, że nie ma słowa które oddałoby większą miłość). 

Nie chce mi się pisać co u mnie. Wczoraj malowałam i źle namalowałam kwiaty musiałam ścierać wszystko i się rozpłakałam... Ale wiem, że nie płakałam przez obraz tylko, że za nim tęsknię. Tak, jakby coś się otworzyło... że te moje "koniec z tym" to próba wmówienia sobie nieprawdy, a tak na serio jestem bezsilna i nic nie mogę zrobić żeby go chociaż usłyszeć.

Ostatnie dni chodziłam i powtarzałam, że nic z tego nie będzie, że to nie ma sensu i wracam do swojego życia. Pojechaliśmy w sb do kina (ale zanim kino to mąż wrócił z pracy i znów krzyki, ale to chyba ja nie wytrzymałam napięcia, bo znów zaczął dziwne teksty mówić, jakby nie mógł wejść i się ucieszyć na nasz widok- potem przeprosił mówił że jest niewyspany i znów miał telefony i sms coś w stylu, że nie jest potrzebny. Poprosił kolegów, żeby zablokowali wszystkie połączenia z zagranicy, obce itp, więc może to się skończy i ostatni ziemski kontakt z Orso przepadnie. Może tak ma być. Może on też się poddaje jak w tym liście ze snu. Może na tym się skończy nasz znajomość). Ok wracam do kina- byliśmy na bajce "zwierzogrod 2" osobiście lubię bajki. I siedząc w kinie poczułam się bardzo ziemsko. Myślałam o tym "co ja robię?" Jakie bliźniacze płomienie? Spojrzałam na tę sytuację całkiem z boku, jak ktoś kto nie jest duchowy i pomyślałam o sobie, że zwariowałam. I przez weekend starałam się to utrzymać... te myśli, że nie mogę wierzyć, że moje życie ma być inne - to niemożliwe. I było ok, aż do wieczora, póki mnie nie rozłożyła tęsknota. I nawet nie wiem czy to tęsknota, to przyszedł też żal, jakaś pustka - nie wiem co to. A z drugiej strony, jak może mi go brakować skoro płomienie są kompletne nawet jak są oddzielnie, że jak tęsknię za nim to tęsknię za jakąś częścią siebie, którą mam nieuleczoną. Więc po co to wszystko? Jeśli nie chodzi o niego tylko o mnie, to po co ludzie dążą do zjednoczenia? Po co chcą być razem jak to nie o to chodzi...?

I jeszcze ciekawostka... jak się kilka dni temu z GÓRĄ kłóciłam to powiedziałam, że nie uwierzę w żadne znaki, bo oni mają nad nimi kontrolę... ptaki, liczby czy to co się wyświetla w internecie... powiedziałam, że nawet jakby mi się przyśnił 3-4 razy pod rząd to też nie uwierzę (przyśnił się, a śni się rzadko) bo wiem, że ONI maczają w tym palce, więc... umówiłam się z nimi tak, że jak się wydarzy pewna konkretna rzecz (nigdzie tego nie pisze i nie mówię, mam to w głowie), to ok... uwierzę wtedy w to, że on jest mi pisany i powinniśmy być razem... za rok,dwa,pięć czy ile tam lat chce  GÓRA. 

Ta rzecz która powinna się wydarzyć,to myślę, że jest mało zależna od nich (ale może się mylę). Jest konkretna data i szereg elementów do wypełnienia. Oni się zgodzili, dla mnie to jest prawie niewykonalne więc... kto wie, kto wie... szansa mała, ale do końca roku może się wyjaśnić. 

 

Boże ja zwariowałam z tym wszystkim???? 
To nie jest normalne. Ale gdy przechodzę do normalności i chce żyć bez niego to zaczynają się jakieś akcje (ja już nawet tego nie opisuje bo musiałbym siedzieć tylko i notować... łosie,liczby, rejestracje,piosenki,teksty,wróżki... póki co imiona mam rzadko i chyba 2 dni zdjęcie się nie wyświetla, ale ja od tego uciekam. Im mniej go widzę tym może szybciej zapomnę. Aaaaaa zobaczyłam, że on ma teraz przewalone, bo święta Bożego Narodzenia to takie trochę moje imię zmieniona jedna literka- będzie to widział wszędzie. 
Mama wybrała mi imię wcześniej, czuła, że urodzi dziewczynkę i wiedziała, że będę się tak nazywać. A te imię zawsze mi się podobało, nigdy nie chciałam innego... więc... może teraz powoli przychodzi prawdziwy czas moich narodzin. 

edycja 7:15 😅 już po wszystkim... zdjęcie się wyświetliło... bez szukania... i gdy tak patrzyłam wzruszona, w tv leciała reklama z piosenką i tekst "i won't cry... stand by me..." 🤣 ha ha będę się śmiała. Miłego dnia Orso 😘

edycja: 09:09 teraz (ale była 09;07 jak...więc się nie liczy :D) wyświetliło się zdjęcie, piosenka " raz na zachód, raz na wschód absolutnie, absolutnie, będę z tobą aż po grób absolutnie, absolutnie,doprowadzasz mnie do łez absolutnie, absolutnie ale tak mi dobrze jest" - jadę w teren... 

 

https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=raz+na+zach%c3%b3d+raz+na+wsch%c3%b3d&cvid=f08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e&gs_lcrp=EgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB&PC=DCTS&ru=%2fsearch%3fq%3draz%2bna%2bzach%25C3%25B3d%2braz%2bna%2bwsch%25C3%25B3d%26cvid%3df08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e%26gs_lcrp%3dEgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB%26FORM%3dANNTA1%26PC%3dDCTS&mmscn=vwrc&mid=E5B2E81496E4608B232CE5B2E81496E4608B232C&FORM=WRVORC&ntb=1&msockid=5312b3a9ce8d11f0809096f2af1950c9

 

 

edycja g 20:30 mam chwile... mąż nie odstępuje mnie... jakbym miała coś do ukrycia. Mówił że miał wiadomości i telefony... ale był spokojny... dużo myślał. Poważnie rozważa temat bliźniaczego płomienia i że może to być jednak to, bo to za długo się ciągnie. Chciał zrozumieć jego postępowanie ale nie umie... Ja tylko dodałam że jeśli to prawda to jest tak jak powinno być najpierw ja goniłam teraz on... ale mąż nic nie powiedział cały wieczór siedział w telefonie przy mnie... ja malowałam potem pobawiłam się w krawcową... beznadziejną krawcową... ale kto mówił, że jetem idealna 😍