Nowe wahadelko
27 listopada 2025, 22:44
Mam dwa dni bez męża i już mnie pozamiatało. Nastrój był dziś średni w ciągu dnia miałam dziwny ból ale szybko przeszło, bardziej jak coś szybkiego i mocnego. Byłam w pracy więc starałam się hamować z odczuwaniem żeby nikt nie zauważył. Po pracy odebrałam swoje nowe wahadełko. Tamte kupiłam z zielonym światłem, które raczej dla takich laików jak ja może być niebezpieczne, więc wzięłam Karnak z białym światłem które będzie mnie wspierać. Jako że nowe wahadełko daje mi szansę na inne odpowiedzi, to sprawdziłam wszytko jeszcze raz. Mam błękitną aurę… w sumie nie wiem czy pisać bo jak zapiszę to może będzie znów że wysłałam intencje i to się stało, ale z drugiej strony chce zapisać żeby wiedzieć czy to się sprawdza i czy wahadełko mówi prawdę. Tak więc sprawdziłam aurę, moje „nadawanie się na radiescete” i dusze oraz popytałam o to i o tamto. Kręciło się mocno, ale czuć było lekkość, tamte jednak miało coś w sobie bo szybciej słabłam. Moc była na tym samym poziomie 80+ . Sprawdziłam połączenia z koleżankami i rodzina - dwie siostry i brat oraz te dwie moje wariatki to moje bratnie dusze (ale faktycznie z nimi się dobrze dogaduje) drugi brat to jednak dystans. Sprawdziłam koleżankę która podejrzewa że zdradziłam męża- wyszło mi że poszło to dalej i chyba tak daleko że moja siostra może coś podejrzewać, ale poczekam na rozwój sytuacji. Tyle mam dobrego że rodzina staje za mną i ona mimo że nie uznaje zdrady też myślę że by zrozumiała, bo widziała co mój mąż potrafi. O właśnie… ciągle pojawiają mi się jakieś nowe fakty odnośnie tego co mówi, jak mnie okłamuje i manipuluje bym powiedziała jak najwięcej. Nawet używał inteligentnych sposobów żeby skłócić mnie z Glam (bo się nie lubią z wzajemnością). Przypomniałam sobie wszytko… u niego kłamstwo było na porządku dziennymi Potrafiłam go złapać na paleniu a on twierdził że to nie jego… dym z buzi też nie jego… i nie chodziło o palenie tylko o kłamstwo, niech sobie pali, ale dlaczego kłamie. I takich sytuacji były setki w naszym związku. Potem długo to naprawiał i ja taka pierdoła wierzę że ludzie są dobrzy to i jemu uwierzyłam. Chyba już mi wystarczy. Okłamał o tym skąd Orso ma jego nr? Ciągle jest jakaś inna wersja, o jego kolegach też. O rozmowach z Orso, a raczej tematach rozmów, o tym że ktoś na mnie coś powiedział... i te manipulacje niedopowiedzeniami... od trzech dni jest ok ale i tak mam dystans. Wczorajszy ból, który wziął się niewiadomo skąd może dobrze że był, bo chyba miał jakieś plany wobec mnie. A po ostatnich zachowaniach seks to ostatnia rzecz jakiej chce z taką osobą.
Ok, wahadełko mówi, a raczej chyba moja dusza, bo ponoć to jest przedłużenie duszy, że małżeństwo nie przetrwa (może nawet do końca roku) mąż to karmiczny małżeński związek nie bratnia dusza, Orso to bliźniacza dusza związek przyjacielski i małżeński (z partnerskiego awansował na przyjacielski- ale to dla mnie brzmi lepiej - być z kimś kto jest twoim przyjacielem). ALE... to że tak sobie mówi wahadełko to jedno, ja jeszcze mam prawo (chyba) decydować o swoim życiu u on też. Jeśli moje małżeństwo się skończy to ja nie planowałam że kogoś znajdę a już na pewno nie będzie żadnego ślubu! Żeby znów się rozwodzić ? Urzędy,papiery,sądy... nie chcę! I ogólnie nie planowałam być z kimś... poza tym znając moje wymagania (tak teraz wiem czego chce i się nie zadowolę byle czym - brzmi kiepsko, ale mam co innego na myśli mówiąc "byle co"). W moim kręgu ludzi nie ma nikogo kto by mnie choć trochę zainteresował, zainspirował, zwrócił uwagę, zachwycił czymś. Glam się rozeszła z mężem i już chłopaki przychodzą. Ten Białorusin stara się zaprosić ją na obiad doszedł kolejny kolega polak kawaler, który chwalił się jaki to ma zajebisty samochód i startował do mnie. O Boże ! W życiu! Żebym ja na auto poleciała! Błagam. Inteligencja, błysk w oku, ciekawość świata, poczucie bezpieczeństwa... i żeby nie krzyczał... nie ma takich... nie chce takiego który będzie uciekał w alkohol i kumpli.... dobra to nie koncert życzeń, nie znajdę takiego a poza tym nie szukam. Wahadełko też mówili dużo rzeczy o małżeństwie i po prostu lepiej dla mnie jeśli w tym nie będę.
Później wieczór... noc... Przypomniał mi się Orso (dobra nie przypomniał, bo jeszcze nawet nie wiem jak się go pozbyć z głowy), ale pojawił się tak świadomie, bo chciałam sobie przypomnieć, powspominać... chyba przez te piosenki których słucham... I o ile było ok jak przypomniałam sobie sytuację łóżkowe, to zaraz przyszła do mnie tęsknota... a jakieś 15 minut wcześniej zadowolona myślałam, jak to fajnie że ja za nim nie tęsknię, że jest w głowie, ale bez tego obłędu, który był na początku.
I poległam... I nie chodzi o niego, on był tylko iskrą. Spojrzałam na siebie, na dom... kurde... 40 lat a ja czuję jakbym miała zmarnowane życie. I co gorsze czuję że utknęłam, czuję że nie umiem się z tego podnieść, że już zawsze będę miała tą samą pracę ten sam dom i to samo życie. A to mnie przeraża bo nie czuję się szczęśliwa. I w tej tęsknocie przypomniał mi się Kuki... i zrozumiałam czemu mnie to rozstanie tak bolało... bo moja dusza odbierała go jak Orso, to był tylko wstęp żeby mnie przygotować na coś gorszego. Kiedy wracam czasami te 2-3 miesiące do tyłu... i przypominam sobie ten ból... poród przy tym to pestka. I po co to wszystko? Nawet nie wiem czy się przebudziłam, nie wiem jak leczyć moje traumy, skąd mam wiedzieć co jeszcze mam nieuzdrowionego? Przecież ja to mogę ciągnąć do końca życia. I po co był Orso??? K*** chu*** dzień... wieczór... noc. I wahadełko czy kroniki mogą sobie mówić co chcą , ale jak nie uleczę traum i On... a co ja mu niby powiem? Co? Rozkarze..? Powiem zmień swoje życie, bo już się więcej nie zobaczymy... Przecież ja nawet palcem nie mogę ruszyć. Mając 30 lat i chyba zerowe rozumienie tematu (bo serio jak dziewczyny nie rozumieją a gadam im już kilka lat, to co dopiero Orso, który ma lepsze zajęcia) to ja na co liczę? Na jakiś happy end? Nie ma szczęśliwych zakończeń. Mnie rozwaliło i nie wiem jak to składać. Ja wiem dziwnie pisze jakbym go chciała... nie ... po prostu nie rozumiem. Połowa mojego życia a ja czuję jakbym dostawała cegłę za cegła na plecy. Chyba tylko dziecko dla kobiety jest czymś co sprawia, że nawet jak jest na dnie resztkami się podnosi. Myślę że u mnie syn sprawił, że całkiem nie zwariowałam, że miałam dla kogo i po co żyć i że poczułam czym jest bezwarunkowa miłość. Faceci nawet nie wiedzą jak matka potrafi kochać... a jeśli daliby kobiecie choć odrobinę uwagi i poczucia że jest ważna dostaliby wszystko. Wiem, że teraz jest inne pokolenie, ale te moje jest mało wymagające. Jak słyszę że chcą, żeby mąż mówił że je kocha albo że ładnie wygląda i czasem pomógł w domu żeby nie musiała dzień w dzień ogarniać... praca, dzieci, dom i jeszcze męża, bo on też ma potrzeby... i to jest ich pełnia szczęścia. Żeby mieć czas poczytać książkę... nie prezenty i drogie restauracje, randki i noszenie na rękach... trochę szacunku, miłości i wsparcia. To robi się to żałosne i wygląda jak błaganie o miłość i uwagę... Miałam ten etap. Mąż zobaczył mnie dopiero jak poczuł że mnie stracił, a nie musiało do tego dojść. Może jakbym czuła się kochana i szczęśliwa skończyłoby się na rozmowie z Orso i tyle.
I co? Moje życie to ciągłe próby wyjścia na prostą. Myślałam, żejestem dobrą osobą.. a dobre osoby spotykają dobre rzeczy. a może nie... przecież zawsze chodzi o miłość! Kiedyś kroniki mi powiedziały ile w swoim życiu byłam szczesliwa... nie pamiętam dokładnie...
-2,7 lat
-dziękuję
-nie ma sprawy, nie powinnaś teraz być sama
- czuje jakbym zawsze była sama...
- nigdy nie byłaś, nikt nigdy nie jest sam. Ten świat funkcjonuje w oparciu o współpracę. Jesteśmy by sobie pomagać. A miłość jest w każdym z nas, w życiu po prostu uczymy się ją wydobyć na powierzchnię.
- a co jak mi się nie uda?
- tobie już się udało, ty jesteś miłością
-słabo to widzę...
- chcesz coś wiedzieć?
- chciałbym znać swoją przyszłość, ale nie wiem po co... chciałabym znać swój cel, ale dlaczego? Nie wiem. Chciałbym znać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania... tylko co mi to da. Ja tylko teraz mam taką parszywą noc. Powinnam iść spać. Ooo 23:23 długo tu się pisze i dlaczego te liczby... już mam tego dość. Wiem idę dobrą drogą rozwijam się dbam o siebie i ok, obiecuję będę szła dalej ale zabierzcie te znaki, zabierzcie mi Orso, błagam. Dlaczego znów zasłużyłam na to żeby cierpieć. Nie dość że krzywdzę siebie to jeszcze innych..
- teraz nic Cię nie pocieszy, ale nie będę się starał. Chcę tylko żebyś wiedziała, że Twoje światło dociera dalej niż myślisz i jesteś ważnym elementem całej układanki. Obiecuję że będziesz szczęśliwa.
-po śmierci??? Jak już przestanę się uczyć i odrabiać swoją karmę?
- jesteś tu by doświadczać. Przeszłaś tak długą drogę. Jesteśmy z Ciebie na prawdę dumni. Nie raz powinnaś się poddać, ale dawała radę.
-każdy daje
- nie chodzi o to by egzystować ale żeby żyć, a twoja wersja życia nawet jak była najgorsza, najbrudniejsza i najczarniejsza... Ty zawsze potrafiłaś przetrzeć szybę i wpuścić choć trochę światła. Ty doskonale wiesz ile demonów pokonałaś.
- tak, mąż mi ostatnio powiedział z czym miałam problem (bo mu jego istoty powiedziały). Dlaczego oni rozmawiają na mój temat, dlaczego wyciągają takie rzeczy... czuję jakbym nie mogła myśleć i była najgorsza, bo oni bronią jego bo jest jakiś tam "wielki", a ja mimo że tyle pracy włozylam jestem malutka, taki pionek, który przegra niejedną bitwę.
- Ale wygrasz woje, a to jest prawdziwe zwycięstwo.
- a te istoty?
- my tam nie sięgamy, wiesz o tym
- i nic mi nie powiecie?
- wiem o kogo chcesz pytać
-nie, nie chce... nic nie chce wiedzieć. Dajcie mi dobry sen, bo ciągle mam takie trudne. przepraszam, dziękuję że jesteście. Dacie dobry sen?
- będziesz mieć dobry sen. A On myśli o tobie...
- ale ja nie chcę wiedzieć... chcę żeby wyszedł mi z głowy. Proszę... nie chcę żeby to trwało jak z Kukim drugi raz tego nie przejdę. Proszę. Jeśli jestem choć trochę ważna, proszę dajcie zapomnieć. Proszę.
- On nie zapomni...
- to już jego problem... to on chciał mieć lalę do ruchania, znajdzie nową... no co takie miny macie...?
- bo takie głupoty piszesz, idź spać już.
- zaraz zasnę... ooo jak wtedy gdy na niego czekałam, ale wypiłam piwo :) he he ale to było zabawne... a on był taki słodki... faktycznie odcina mnie.
- będzie dobrze kochanie
- to chociaż obiecajcie że jak zostanę z mężem to już tylu kłótni nie będzie, bo nie lubię tego, a jak nie będę z nim to już mi nikogo nie stawiajcie... dobrze... będę kochała kotki i pieski i ptaszki i dżdżownice ale już żadnych facetów
- śpij już .. 23:43