Najnowsze wpisy


BOOM ! ! !


04 grudnia 2025, 10:31

Od trzech dni znow ćwiczę, uziemiam się, robię wdzięczność i staram sie wstawać z dobrym humorem i energią, choć bywa różnie. 

Dziś całkowita zmiana w życiu! Nadal mam ciarki. 

Nie mam siły opisywać, dlatego wkleję wczorajszą rozmowę z Kronikami....

Boże! Dziekuję, że ich mam. Dziękuję za prowadzenie. Dziękuje za Orso. 

 

- Witajcie, trochę czasu nie rozmawialiśmy
- Ty nie rozmawiałaś...
- To fakt, czasem słyszałam, jak szepczecie mi głupoty
- Heh… niech będą głupoty. Jak się czujesz?
- Dziwnie, coś się dzieje prawda???
- Cały czas się dzieje.
- Ale nie tak… myśli o nim się nasilają, sny, no te zdjęcia, których wieki nie otwierałam. Doszłam do wniosku, że zapisałam zdjęcia i teksty z ostatniego dnia kontaktu z nim… z najgorszego dnia w moim życiu
- Nie przesadzaj, nie było tak źle
- Nie było źle??? Tak, ten ból był porównywalny do…. niczego!!!!! Bolało jakby mnie palili żywcem.
- Ok, było ciężko, ale zobacz, jesteś cała i zdrowa, i to nawet bardziej niż zdrowa.
- Pamiętacie umowę???
- Tak, spokojnie. Ale chyba powinniśmy się o coś założyć, jak wygramy…
- Wiecie, że się już nie zakładam.
- Nadal masz duszę hazardzisty
- Nie hazardzisty
- Ryzykanta, tak lepiej?
- Tak.
- No więc…?
- Co? Jak przegram to uwierzę.
- Ale to za mało?
- A co, jeśli ja wygram???
- Mów co chcesz?
- Chcę, żeby moje małżeństwo się naprawiło.
- Nie ma takiej opcji
- Ale skoro wiecie, że wygracie to co wam zależy
- A po co mamy ci dawać nadzieję, to się nie uzdrowi, nie ma szansy.
- Czyli będę tkwiła w tej zgniliźnie???
- A kto powiedział, że będziesz tkwiła?
- A niby jak mam to zakończyć? Nie chce w kłótni, bo nie wiem do czego jest zdolny pod wpływem emocji.
- Do niczego.
- Nie będę ryzykować
- Ty nic nie ryzykujesz.
- Szybko, bo mąż wraca, będzie za chwilę.
- Mówiliśmy na początku, że nie ma czasu na rozmowę.
- Ok, co dostanę jak ja wygram???
- Orso.
- Nie, a jak przegram???
- Też Orso, ale z poczuciem, że przegrałaś!!
- Spadajcie, nie da się z wami gadać. Ja nie muszę z nim być ja już mówiłam będę się rozwijać, napiszę książkę, pomogę ludziom… zrobię co chcecie, on nie jest mi potrzebny, żeby być dobrym człowiekiem
- Mało wiesz o życiu… za mało... (zrobiło się cicho, przestali się odzywać)
- Ok… rozumiem, że zamilkliście… już jest… pa.
(w tym czasie zajęłam się malowaniem, przyszedł mąż, kupił synkowi prezent na mikołajki, poszedł… za jakiś czas wróciłam znów do Kronik)
- ok, jestem na chwilę.
- chwila dla ciebie to za mało… chcesz pisać w stresie?
- a kiedy mam z wami rozmawiać?
- wycisz się.
- maluję teraz, to chyba dobre wyciszenie… ?
- dobre, ale nie możesz teraz z nami pisać… słyszysz kroki, a twój niepokój w środku jest przerażający.
- ale się nie boję, nie mam czego.
- tak, ale jeśli on wejdzie do pokoju odkładasz telefon jakbyś robiła coś złego
- nie chcę, żeby czytał…
- uspokój oddech.
- ….
- maluj i włącz ulubioną muzykę.
- ok, w jakim stylu malować ołówek czy akwarela z cienkopisem???
- a jak czujesz?
- jejku powiedzcie, jak będzie lepiej, które wyjdzie mi ładniej?
- jak czujesz???
- opcja dwa, ale boję się, że znów spierniczę coś
- a może właśnie dziś zrobisz to najlepiej jak umiesz i będziesz zachwycona, kończ pisanie, wzdrygasz się na jego głos i kroki… to nie jest normalne
- to jest normalne…
- nie… wiesz to…
- ale ja się nauczę tak żyć.
- w strachu??? Ile lat 5 czy 10 czy może 40
- tak wiecznie nie będzie
- no nie, zawsze może być gorzej
- nie będzie gorzej
- ale ja wiem, że będzie, to ty się ze wszystkim okłamujesz. Nie rozumiesz co się dzieje?
- rozumiem, ale nie wiem, jak to zrobić? Ja już mówiłam, a zresztą skończ temat, jest dobrze
- ile? Dwa dni pogratulować księżniczko. Twój książę jest wprost cudowny
- czemu się nabijacie?
- pokazywałaśm swojej Glam twoje połączenie z Orso…
- Jezu, ale to tylko wahadełko przecież to nie jest prawda objawiona.
- Tak myślisz??? A my??? My też jesteśmy wytworem twojej wyobraźni?
- yyyy no, według większości to tak.
- A według ciebie? Bo większość, a właściwie nikt poza tobą nas nie obchodzi.
- A ja nie wiem.
- wiesz… wiesz, dlaczego znów zaczynasz te dziwne rozmowy
- nie są dziwne, po prostu to wszytko jest dziwne. Czuję niepokój dzieją się dziwne rzeczy… znów o nim myślę, a nie chce… znów… przecież wiecie??? Co się dzieje???
- dzieje się, coś się dzieje, ale czekaj cierpliwie.
- jak ja znów zacznę o nim myśleć i gonić on znów ucieknie, a to mnie boli ja tak już nie chcę, nie chcę nikogo gonić
- za dużo się naoglądałaś tych bliźniaczych płomieni, mówiłem ci, że to jak psychologia. Każdy psycholog ma swoją metodę, owszem jest jakiś schemat, ale to nie jest jeden do jednego i każdego tak samo. Jeden będzie siedział i przerabiał to 6 lat a drugi zrobi to w rok
- a te cykle 9 miesięczne
- aj tam bzdura… jak się wkręcisz to tak będzie. To co będziesz czekać do marca??? Owszem po marcu będzie już łatwiej, ale to nie zasada, że oooo 3 miesiące i skok potem kolejne trzy… no co ty każdy ma inaczej… Tak słyszę o co pytasz i powiem jeszcze raz. To też bujda.
- ale nie wiesz… a co, jeśli faktycznie jak skończę małżeństwo dla Orso…
- nie, ty nigdy tego nie skończysz dla niego, jeśli skończysz…


!#*!!#!!!

(opisuję to następnego dnia - wszedł mąż, potem syn, krótka rozmowa, jak wracaliśmy do domu synek wstąpił do sklepu miał kupić dwa lody, ale kupił dodatkowo sobie miętówki i dla mnie chałwę – oczywiście za swoje pieniądze, więc na pytanie skąd ma miętówki syn powiedział co i komu kupił, a mąż, że o nim znów nie pamiętamy i to ja źle zareagowałam, bo on mówił, że zażartował, ale dla mnie to był znów ten wyraz twarzy ton głosu, który wbija mnie w poczucie winy- chciałam się tłumaczyć, ale poprosiłam żeby wyszli… prosiłam trzy razy, chciałam się uspokoić, więc mąż wyszedł, ale wyszedł tak jak się wychodzi będąc wkurzonym, później oczywiście mówił, że normalnie wychodził, normalnie mówił i że ja jestem przewrażliwiona)

- KURWA!!!! Kurwa Mać ! Słyszeliście??? Co ja zrobiłam? Dlaczego tak reaguje. Co mi jest? Boże…
- Nie płacz proszę.
- Jak nie płacz? To była sekunda… sekunda z byle gówna… bo złe słowo, bo nie ten ton… odpali się i wyszedł, ale to moja wina.
- Nie twoja.
- Ale chyba byliście przy tym, to była moja wina, to ja źle zareagowałam.
- Byłaś w gotowości…
(tutaj była długa… nie wiem, jak to nazwać kłótnia, rozmowa… może godzina może dwie- nie wiem, miałam tylko chwilę posiedzieć z kronikami i do spania).

- Znów jestem… jesteście???
- Tak
- Przepraszam to trochę trwało… dlaczego? To moja wina prawda? To ja się odpaliłam. Ale nie wiem, dlaczego???
- Nie chcesz już pozwolić się krzywdzić.
- Ale mogę rozmawiać i być miła.
- Taka już byłaś.
- Tylko że krzyk w niczym nie pomagą.
- To resztki Twoich emocji. Przykro mi, że w ten sposób.
- Synek to słyszał…
- Zrób mu dziś szeptankę, zapomni…
- a co ze mną??? (20:20)
- Ty nie musisz
- Wiem, że chcecie rozładować napięcie, ale to nie pomoże
- Malowałam rysunek, ale dziewczyna w ogóle nie jest do siebie podobna, co się dzieje, że tak źle mi idzie?
- nie malujesz tego co chcesz.
- ale zarobię na tym więc to nie jest do końca coś czego nie chce. Wyszła ładnie, ale niepodobna
- o tym chcesz rozmawiać? Jesteś po kłótni. Widziałem, jak się trzęsłaś i rysunek jest najważniejszy?
- To ja się nie staram… on pracuje nad sobą, to moja wina
- to niczyja wina, wy już nie nadajecie na tych samych falach
- nie prawda, to ja po prostu nie mogę się na niego otworzyć być miła i kochana. Tak, wiem, miła byłam przez tyle lat, ale… wychodzi na to, że on mnie bardzo kocha
- bzdura!!!
- nie wiecie. Robi mi prezent na urodziny z serca i się stara i walczy…
- o siebie… nie o was. Widziałaś jaki jest, kiedy kocha
- w sumie to nie wiem, kiedy był ten czas, że mnie kochał, bo ciągle to było na dziwne sposoby, ale nie o tym… zrozumiałam, że muszę się po prostu bardziej postarać ja to zepsułam, więc muszę to jakoś naprawić.
- ale tu nie ma….
- Nie! Nie kończcie! Nie ma Orso. Po prostu tego nie ma. Nie wierzę i nie chce wierzyć. On nic nie czuł i nie czuje, a mi się coś zdawało. To koniec rozumiecie. Koniec. Mogę wybierać swoją drogę mam wolny wybór, więc może chce cierpieć… może to tylko przejściowe…
- kochanie…. Nie wiem co powiedzieć. Znasz… wiesz, jak jest
- To jest pomyłka. Coś wam się pomyliło. Po prostu.
- to pochwal się co robiłaś dziś??? Wczoraj??? Jak to pomyłka
- nic nie robiłam
- nie powiesz
- nie, bo to nie ma znaczenia
- ma i to duże
- nie ma żadnego, to tylko zdjęcie, to nie ma znaczenia to chwila nieuwagi
- chyba godzina albo więcej
- mam to gdzieś… to tylko chwila, coś się mi przywidziało
- jak nie chcesz nie pisz… później o tym opowiesz
- Nie opowiem. To ja jestem ta zła która się nie stara tego naprawić. Zrozumcie jego nie ma. Nie ma i nie będzie. I koniec! Błagam! Jak można być tak okrutnym…
- Ty dla siebie jesteś okrutna. Jak długo chcesz tak cierpieć i udawać, że jest ok. Te małżeństwo to fikcja
- Mąż mnie kocha
- A ty?
- To nie ma znaczenia. Miliony ludzi tak żyje, nie jestem wyjątkowa
- Każdy jest wyjątkowy i każdy wybiera swoją drogę, twoja jest inna
- Boże czego wy się tak upieracie. Po co??? Zrobię co chcecie, ale inaczej
- Ale to ty wybrałaś…
- Skoro ja, to mogę to zmienić
- Kochanie… maleństwo nasze… nie poddawaj się. Zawsze wstajesz taka silna…
- Wiecie, że ta siła jest do czasu…
- Ty masz jego jeszcze dużo więc nie marnuj go na nieszczęśliwe życie. Możesz mieć wszytko… wszystko o czym marzysz o czym zawsze marzyłaś…
- ok, mogę i to sobie zrobię, ale bez Orso
- a co, jeśli te „wszystko” to On???
- nie, nie, nie w miłości nie chodzi o drugą osobą
- na pewno??? Na pewno nie chodzi, żeby dzielić tą miłość i otrzymywać ją taką na jaką zasługujemy…
- idzie kończę

 


Skończyłam poprawić błędy i przepisywać to na czysto. Rozmowy zapisywałam… KURWA!!!! KURWA JA PIERDOLĘ!!!!! O JA PIERDOLĘ!!!!! – zaraz napiszę, dlaczego! Trzęsę się bardzo!
Rozmowę z Kronikami zapisywałam sama u siebie na Messenger. Po tej niby kłótni- rozmowie poszłam usypiać dziecko. W tym czasie mąż siedział w drugim pokoju, łazience – nie wiem… w pewnej chwili zaczął... – no zaczął się wybuch emocji – nie wiedziałam z czego to może wynikac, myślałam, że może dostal znów coś od Orso. Słyszałam tylko Sk***syn. Bałam się pytać co się stało, dlatego to tylko moje domysły. A mam dwie opcje... albo to był On, albo mąż przeczytał moje wpisy. Jeśli to było coś od Orso, to jest GRUBO! Bo to wygląda, jakby czuł, że u mnie jest źle i musi coś zrobić... poza tym jak leżałam z synkiem to okropnie coś czułam... pojawiała mi się jego twarz i czułam go bardzo, zdenerwownie... stres... nie wiem... a może to moje było? Skąd mam wiedzieć. To tylko uczucie, może błędne. 


Ochłonął. Powiedział, że chce ze mną rozmawiać… ja bardzo nie chciałam, bałam się, znów miałam „bóle, skurcze” – nie wiem jak to nazwać, pulsował mój splot słoneczny… ale w końcu zrobiło się tak ciężko, że poszłam, powiedziłą, że daje. Opowiedział o tym, co czuje, jak mnie kocha… mówił też inne rzeczy, które były właśnie w tych wpisach z kronikami na massengier, dlatego pisałam, że boję się, że znalazł bloga. Sprawdziłam wahadełkiem, że o blogu nie wie, ale massengera czyta. Glam powiedziała, żebym sprawdziła czy nikt się nie włamał, że na pewno się da. A że mi czasami nie trzeba dwa razy powtarzać to zaczęłam szukać (głupia nie jestem). Właśnie sprawdziłam logowania z urządzeń, był jego telefon… – no kurwa! Usłyszałam w głowie „Zuch Maleńka”. Zrobiłam screeny. Mam też logowania te w lipcu, które robił jego znajomy.Wchodził na fb i instagram (wszystkie trzy konta) - wchodził po pracy jak był, mój telefon z kolei logował się po północy, gdzie spałam, i ostatnie 2 godziny temu z jego telefonu. 
Ok. Na razie muszę ochłonąć i pomyśleć co mam z tym zrobić. Małżeństwa na pewno już nie ma i nie ma mowy, że zostane w tym gównie. Narazie będę miła. Muszę to zrobić tak, żeby syn nie ucierpiał. Wiem jedno, że gdyby nie telefony Orso, małżeństwo jakoś by się ułożyło,bo było już dobrze, albo ta sytuacja trwałaby o wiele wiele dłużej niszcząc mnie i syna, ale to go bardzo rozwaliło i stracił kontrolę. Chyba myślał, że jak polecę za tydzien do Włoch to że sie z nim spotkam i pewnie chciał zobaczyć czy odnowi się kontakt. Nawet wczoraj sam mówił odezwij się, napisz... Takiego zwrotu akcji się nie spodziwałam. A co do Orso… może faktycznie ma fajnych mistrzów, skoro mu to podpowiedzieli… 

Idę pomyśleć co dalej. Glam mówi, że podziwia mnie za mój spokój, ale... dziś znalazlam na TT fajnego gościa Bobby Got Bananaed, gdzie mówi o tym jaki jest strzelec... obejrzałam kilka filmików i chyba tak... myślę, że taka właśnie jestem. AAAA jeszcze coś. Wczoraj jak już leżałam bez sił, a mąż mówił jak mnie kocha myślałam o Orso... i pomyślałam, że On jest rakiem, a ja strzelcem - woda i ogień... i myślałam jakim cudem to miałoby zadziałać... i w jednej chwili przyszedł film "Między nami zywiołami", tzn. bajka. Chyba tam jest to najpiękniej przedstawione, ale ok... to tylko bajka, a ja mam tu życie. 

Sen Orso listy


01 grudnia 2025, 05:02

Śnił mi się wczoraj, ale to był urywek więc nie pisałam. Dziś też mi się śnił... o matko... ale zanim ten sen, był jeszcze inny. Pisze wszytko bo może to ma znaczenie. 

Śnił mi się mój dom, ale nie było jeszcze ogrodzenia i drzew z przodu, ktoś ze znajomych postawił swój dom przed moim. Przewieźli go i postawili żeby... nie wiem komornik nie zabrał czy coś innego, ale miał stać. Wyglądał ładnie miał częściowo przeszkoleń poddasze.... mogłabym się zamienić. Poszłam do brata (mieszka 3domy dalej) i wpadłam na pomysł że jak przeniesiemy ten dom na działkę obok to go sprzedamy za dobre pieniądze i się podzielimy z rodzeństwem. Tyle z tego snu. 

Sen drugi - byłam we Włoszech wycieczka z pracy. Poszłam na koniec miasta, coś tam było nie wiem co, plac zabaw... dzieci... coś miałam zrobić... pomóc komuś... nie wiem... później wracałam ulicą, gdzie drzewa rosły z pięknymi liśćmi. Na wietrze sypały się jak śnieg... zaczęłam tańczyć wśród nich, czułam się wolna i szczęśliwa. Chciałam to nagrać, ale okazało się, że nie mam telefonu, więc pobiegłam po niego do hotelu. W pewnym momencie się obróciłam i zobaczyłam, że nie wiem gdzie jestem - wszytko było inne. Przestraszyłam się (kiedyś jak byłam dzieckiem odwiedzaliśmy rodzinę i żeby dzieci nie słuchały rozmów dorosłych, to dawali pieniądze na lody, to było duże miasto i szłam prosto ulicą, ale jak się odwróciłam wszytko było inne i się zgubiłam a raczej przestraszyłam. Pamiętałam, że z okna było widać kominy więc wracałam w stronę kominów - to było podobne uczucie jak we śnie). Weszłam do jakiegoś budynku, gdzie mieściła się Policja - były dwie dziewczyny. Zaczęłam coś mówić łamanym włoskim, ale mnie zrozumiały. Pojawiła się nagle koleżanka (ta niby wredna z pracy i osobiście też ze szkolnej ławki) uratowała sytuację, pomogła mi. Ja tej Włoszce napomknęłam chyba coś o Orso, a ona zaczęła coś po polsku mówić i życzyć mi powodzenia. Odzyskałam telefon, a w nim zobaczyłam 5 e-maili od Orso, trzy się otworzyły i przeczytałam.... Boże jakie to było... 

Pisał, że miał nadzieję, że odpisze, ale widocznie tak miało być. Napisał że jest Turkiem (mąż mówił mi, że jest innej narodowości, ale nie powiedział jakiej, a ja nie pytałam i tak na prawdę nie wiem jaka jest prawda) i jest uziemiony do końca życia. Dużo pisał i czytałam to, ale nie mogłam tego odtworzyć w głowie. Pisał, że znów jest w jakimś hotelu (chyba ten hotel to faktycznie symbolizuje przejściowy etap bo często mam go w snach). Napisał, że mnie przeprasza. W jednym z e-maili wysłał zdjęcia na jednych był z jakąś dziewczyną (ale nie jako para po prostu patrzyli na siebie na tym zdjeciu, choć wyglądali na szczęśliwych), a drugie to same dziewczyny i to jeszcze wyglądały jak kurwy wyuzdane w miniówkach z cyckami ale... nieurodziwe (nie wiem co to ma oznaczać, pewnie moje kompleksy. GÓRA chyba mnie tym wkurza, bo wie, że go nie mogę mieć to jeszcze dowalą dziewczynami, jakby sam fakt, że ktoś inny może go dotykać już mnie nie rozwalał... tak jestem zazdrosna... on był mój... każdy centymetr jego ciała był mój, a teraz zostaje tylko wspomnienie, to boli...).

Dalsza część listu to ładne ciepłe słowa, ale z nutką smutku. Zakończył "cudownego życia słoneczko", a mi było tak bardzo źle, tak żal tego, że nie zdążyłam. Zaczęłam odpisywać mając nadzieję, że jeszcze zdążę coś zrobić, ale wszytko spowolniło i nie dałam rady... czułam nawet jak się wybudzam i resztkami sił chciałam napisać że go kocha, żeby nie rezygnował... ale już się obudziłam. 

Co do listu... Orso pisał w nim z miłością i bez żalu. Jakby chciał mi pokazać, że zrobił wszystko, ale przez różne przeciwności losu poddaje się. Ma nadzieję, ale wie, że to trudne, liczył że ja też coś zrobię, że wtedy będzie łatwiej. Pisał romantycznie... czytając list słyszałam jego głos jakby on to czytał. Aaa pisał po polsku, napisał, że starał się to przetłumaczyć... jeden z listów w tle miał niebo i małe chmurki to był ten w którym wyznawał miłość, przepraszał i nazwał mnie słonkiem (ktoś kiedyś -w liceum- powiedział że nazywanie ukochanych, np. Skarbie, kochanie, słonko... ma znaczenie, utkwiło mi wtedy, że np. skarb, to coś co masz, ale możesz wydać, stracić, ktoś ci może zabrać, a słońce oznaczało kogoś najważniejszego na świecie, bo bez słońca nie ma życia na ziemi, że nie ma słowa które oddałoby większą miłość). 

Nie chce mi się pisać co u mnie. Wczoraj malowałam i źle namalowałam kwiaty musiałam ścierać wszystko i się rozpłakałam... Ale wiem, że nie płakałam przez obraz tylko, że za nim tęsknię. Tak, jakby coś się otworzyło... że te moje "koniec z tym" to próba wmówienia sobie nieprawdy, a tak na serio jestem bezsilna i nic nie mogę zrobić żeby go chociaż usłyszeć.

Ostatnie dni chodziłam i powtarzałam, że nic z tego nie będzie, że to nie ma sensu i wracam do swojego życia. Pojechaliśmy w sb do kina (ale zanim kino to mąż wrócił z pracy i znów krzyki, ale to chyba ja nie wytrzymałam napięcia, bo znów zaczął dziwne teksty mówić, jakby nie mógł wejść i się ucieszyć na nasz widok- potem przeprosił mówił że jest niewyspany i znów miał telefony i sms coś w stylu, że nie jest potrzebny. Poprosił kolegów, żeby zablokowali wszystkie połączenia z zagranicy, obce itp, więc może to się skończy i ostatni ziemski kontakt z Orso przepadnie. Może tak ma być. Może on też się poddaje jak w tym liście ze snu. Może na tym się skończy nasz znajomość). Ok wracam do kina- byliśmy na bajce "zwierzogrod 2" osobiście lubię bajki. I siedząc w kinie poczułam się bardzo ziemsko. Myślałam o tym "co ja robię?" Jakie bliźniacze płomienie? Spojrzałam na tę sytuację całkiem z boku, jak ktoś kto nie jest duchowy i pomyślałam o sobie, że zwariowałam. I przez weekend starałam się to utrzymać... te myśli, że nie mogę wierzyć, że moje życie ma być inne - to niemożliwe. I było ok, aż do wieczora, póki mnie nie rozłożyła tęsknota. I nawet nie wiem czy to tęsknota, to przyszedł też żal, jakaś pustka - nie wiem co to. A z drugiej strony, jak może mi go brakować skoro płomienie są kompletne nawet jak są oddzielnie, że jak tęsknię za nim to tęsknię za jakąś częścią siebie, którą mam nieuleczoną. Więc po co to wszystko? Jeśli nie chodzi o niego tylko o mnie, to po co ludzie dążą do zjednoczenia? Po co chcą być razem jak to nie o to chodzi...?

I jeszcze ciekawostka... jak się kilka dni temu z GÓRĄ kłóciłam to powiedziałam, że nie uwierzę w żadne znaki, bo oni mają nad nimi kontrolę... ptaki, liczby czy to co się wyświetla w internecie... powiedziałam, że nawet jakby mi się przyśnił 3-4 razy pod rząd to też nie uwierzę (przyśnił się, a śni się rzadko) bo wiem, że ONI maczają w tym palce, więc... umówiłam się z nimi tak, że jak się wydarzy pewna konkretna rzecz (nigdzie tego nie pisze i nie mówię, mam to w głowie), to ok... uwierzę wtedy w to, że on jest mi pisany i powinniśmy być razem... za rok,dwa,pięć czy ile tam lat chce  GÓRA. 

Ta rzecz która powinna się wydarzyć,to myślę, że jest mało zależna od nich (ale może się mylę). Jest konkretna data i szereg elementów do wypełnienia. Oni się zgodzili, dla mnie to jest prawie niewykonalne więc... kto wie, kto wie... szansa mała, ale do końca roku może się wyjaśnić. 

 

Boże ja zwariowałam z tym wszystkim???? 
To nie jest normalne. Ale gdy przechodzę do normalności i chce żyć bez niego to zaczynają się jakieś akcje (ja już nawet tego nie opisuje bo musiałbym siedzieć tylko i notować... łosie,liczby, rejestracje,piosenki,teksty,wróżki... póki co imiona mam rzadko i chyba 2 dni zdjęcie się nie wyświetla, ale ja od tego uciekam. Im mniej go widzę tym może szybciej zapomnę. Aaaaaa zobaczyłam, że on ma teraz przewalone, bo święta Bożego Narodzenia to takie trochę moje imię zmieniona jedna literka- będzie to widział wszędzie. 
Mama wybrała mi imię wcześniej, czuła, że urodzi dziewczynkę i wiedziała, że będę się tak nazywać. A te imię zawsze mi się podobało, nigdy nie chciałam innego... więc... może teraz powoli przychodzi prawdziwy czas moich narodzin. 

edycja 7:15 😅 już po wszystkim... zdjęcie się wyświetliło... bez szukania... i gdy tak patrzyłam wzruszona, w tv leciała reklama z piosenką i tekst "i won't cry... stand by me..." 🤣 ha ha będę się śmiała. Miłego dnia Orso 😘

edycja: 09:09 teraz (ale była 09;07 jak...więc się nie liczy :D) wyświetliło się zdjęcie, piosenka " raz na zachód, raz na wschód absolutnie, absolutnie, będę z tobą aż po grób absolutnie, absolutnie,doprowadzasz mnie do łez absolutnie, absolutnie ale tak mi dobrze jest" - jadę w teren... 

 

https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=raz+na+zach%c3%b3d+raz+na+wsch%c3%b3d&cvid=f08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e&gs_lcrp=EgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB&PC=DCTS&ru=%2fsearch%3fq%3draz%2bna%2bzach%25C3%25B3d%2braz%2bna%2bwsch%25C3%25B3d%26cvid%3df08c592b5f6f41159c3b9b917f8d9c2e%26gs_lcrp%3dEgRlZGdlKgYIABBFGDkyBggAEEUYOTIHCAEQ6wcYQNIBCDU4MTVqMGoxqAIAsAIB%26FORM%3dANNTA1%26PC%3dDCTS&mmscn=vwrc&mid=E5B2E81496E4608B232CE5B2E81496E4608B232C&FORM=WRVORC&ntb=1&msockid=5312b3a9ce8d11f0809096f2af1950c9

 

 

edycja g 20:30 mam chwile... mąż nie odstępuje mnie... jakbym miała coś do ukrycia. Mówił że miał wiadomości i telefony... ale był spokojny... dużo myślał. Poważnie rozważa temat bliźniaczego płomienia i że może to być jednak to, bo to za długo się ciągnie. Chciał zrozumieć jego postępowanie ale nie umie... Ja tylko dodałam że jeśli to prawda to jest tak jak powinno być najpierw ja goniłam teraz on... ale mąż nic nie powiedział cały wieczór siedział w telefonie przy mnie... ja malowałam potem pobawiłam się w krawcową... beznadziejną krawcową... ale kto mówił, że jetem idealna 😍

Sen siostra Orso


29 listopada 2025, 05:10

Pisze szybko żeby nie zapomnieć i może jeszcze uda mi się zasnąć. 
śniła mi się starsza siostra z którą jak pisałam wcześniej rzadko ostatnio rozmawiam, rozmawiałam tydzień temu. Śniło mi się że zaginęła. W coś wpadła i 10 godzin się wydostawała była jakaś akcja poszukiwawcza (to było gdzieś w lesie). Najważniejsza rzecz ze snu- gdyby kto się do niej wcześniej odezwał, np zadzwonił rano to by wiadomo było że zaginęła i szybciej znaleźli by ją - i ja też miałam wyrzuty sumienia, że coś mogło jej się stać dlatego że nie zadzwoniłam do niej i przez brak kontaktu nikt nawet nie zauważył że jej nie ma. Po przebudzeniu wiedziałam że chyba muszę z nią częściej rozmawiać i się spotykać, mijam jej mieszkanie codziennie, a ostatnio rozmawiałyśmy tydzień temu. 

Sen drugi Orso - to chyba odpowiedź na to co pisałam poprzednio i się zastanawiałam czy u niego coś się zmienia. Po śnie wychodzi na to że tak. (O ile moje sny są dosłowne, kiedyś śniły mi się odwrotności), ale może ten sen z siostrą był po to żebym wiedziałam jak odczytać ten drugi. Góra zawsze wie co ma robić, a sny daje jakieś takie proste, pewnie dlatego że jestem "tępa" i nie zobaczę znaków. A wiedzą doskonale o czym myślałam przed snem... myślałam o daniu sobie z nim spokoju. I jeszcze włączyłam jakiś film na netflix o chłopaku który oświadczy się dziewczynie ale ta zostawiła bo chciałam jeszcze pożyć, podróżować itp. Więc on zmienił się w podrywacza i bawił się dziewczynami... ale nie wiem co dalej bo zasnęłam dziś może obejrzę i miał jeszcze tak urodę podobną do Orso. Weź się GÓRA ogarnij. Wracam do snu.

Znow jakiś hotel i nawet gdzieś go widzę gdzieś jest... ale wszystko z daleka raczej nie pracował tam po prostu był. Ale udawaliśmy że się nie widzimy. Wzięłam telefon zobaczyć jego profil, a tam...zmiana... i to totalna. Dodał masę zdjęć większość bez brody jak nie wszystkie (osobiście... nie wiem która wersja jego jest fajniejsza z brodą czy bez... z brodą tak fajnie bo  nie miałam nikogo kto miał brodę więc to dla mnie takie nowe i wyjątków). Ale oprócz zdjęć były opisy i to obszerne. Wstawił też zdjęcie dyplomu ukończenia szkoły aktorskiej (ciekawe dlaczego akurat aktorskiej 😏 tak dobrze udawał), ale napisał że to była jego największa porażka i wybrał coś co lubię - bycie barmanem. Nie pamiętam co tam pisało coś chyba o zwierzętach,m, nie ważne. Czytałam to z wypiekami na twarzy, bo dla mnie to było ewidentne że chce robić coś ze swoim życiem i się zmienia. Byłom z niego mega dumna. Przez przypadek kliknęło mi się "zaproś do znajomych" ale szybko odklikałam żeby nie widział. Ale on widział i uśmiechnął się. Pomyślał "a jednak mnie obserwuje 😍" i się obudziłam. 
Zasypiałam z myślą, że to nie ma sensu i trzeba iść na przód, a wstałam... serio?mam jeszcze wytrzymać. I na podstawie snu mam uwierzyć że on się zmienia, że nie jest tym samym chłopakiem którego ostatnio widziałam - w 2-3 miesiące? Serio? I może mam czekać, tzn nie czekać tylko wierzyć że wydarzy się cud. Ja wyraźnie GORZE mówię, ja nic nie zrobię... mowy nie ma. Niech robi On , dziewczyny, mąż kto tam chce ale nie ja. Dla mnie to za dużo i nie widzę w tym sensu. I niby po co mam wierzyć w to połączenie czy przeznaczenie. Wasze znaki mogę sobie wsadzić wiecie gdzie, on może właśnie spotkał miłość swojego życia albo dwie panny do zabawy... On jest w innym kraju, innej narodowości... ja mówiłam że znajdę 1000 powodów dlaczego to się nie uda

- A ja znajdę 1001 dlaczego się uda. 

Odezwal się głos.. męski niski wiem że to nie Miron, to Joshuel -potwierdził (on jest głównodowodzącym w sprawie Orso, mówiłam że się wtrącają bez pytania i tylko podtrzymują mnie w tym przekonaniu).

- czy mogę dać sobie z tym spokój. Będę się rozwijać uczyć i robić co tam chcecie, ale dajcie mi spokój z nim. 
Torche porozmawiałam z nim ale nie chciałam tego tu pisać bo już i tak pewnie jestem wariatka... ale zaczęliśmy temat moich zawiązków i prosił żebym pisała, bo skoro wraca tu i czytam to co pisałam to warto żebym to pamiętała

.

zaczelo się od tego, żeby nie wkładali mi bycia z Orso, bo ja już nie chce cierpieć. Nie chcę nikogo dla kogo będę trofeum, kobietą która siedzi w domu i czeka. Że się zmieniłam i wiem czego chce, a nie wiem czy ktoś mi to da. Chce czuć się najważniejsza, kochana... i Joshuel powiedział coś takiego że zawsze jak ktoś chciał dać mi coś więcej to uciekałam (kończyłam związek), bo nie uważałam że zasługuje na coś lepszego, że ktoś może mnie pokochać. 
- z nim będzie inaczej. 
-dlaczego się go tak czepiliście? 
- dlatego że macie być razem. Teraz mogę to mówić otwarcie i wprost, bo ty nie chcesz tego... ale na pewno nie chcesz??? Czy znów się boisz? 
- nie boję się, ale nie podoba mi się takie wchodzenie w moje myśli. Przecież to wygląda jak jakaś choroba psychiczna, skąd wiem że mi coś się nie stanie, nie siądzie mi na głowę? 
- tobie już siadło... z nim... reakcje chemiczne od  zakochania to nie wymysł i to że tak się czujesz to nie przez nasze gadanie ale... to już się dzieje. 
- ja go nie kocham, ja mam swoje życie. Ja bardzo chcę wrócić do tego co było. 
- na pewno nie wrócisz, jesteś już kimś innym, tamtej wersji nie ma. 
- i mamy być razem choć jak poznaliśmy się to byliśmy innymi osobami, to dlaczego po zmianie ma nam się spodobać ta nowa wersja ? 
- rozpoznaliście się na poziomie dusz, miłość nie widzi wad i zalet ona czuje energię. Lepsza wersja was samych jest potrzebna w 3d. Nie dacie rady...lubisz porównania... to tak jakbyście byli ptakami. Możecie latać szybować bawić się i doświadczać być wolni i być razem, ale ktoś skleił wasze skrzydła. Co z tego że wewnętrznie wiesz że możesz latać jak praktycznie nie ma takiej możliwości dlatego leczycie rany i po drugie nawet jeśli jedno z was wyleczy rany a drugie nie to nadal razem nie polecicie. Moglibyście być wtedy razem ale sama widzisz jakby to wyglądało jedno poświęciłoby latanie dla drugiego, a drugi żyłby w poczucie winy że nie jest wystarczający i godny by być przy tej pierwszej. Prościej ci nie wytłumaczę uccellini. 
 -Heh, podłapałeś, fajnie fajnie.
Tylko że ja nie che. Na prawdę. Nie chcę niczego wywierać, nie chcę przywoływać, nie chcę zmieniać jego życia... przecież nie musimy być razem żebym mogła wzrastać? 
- przykro mi ... plan jest inny

- ale plany się zmieniają 

- nie takie. Zaufaj nam jeśli sobie nie umiesz. 
- rozumiesz że ja sobie coś teraz  wkładam do głowy to może przerodzić się w obcesje

- obsesja była na początku wiesz jak to jest, teraz masz pełną kontrole

-no chyba nie całkiem.. te myśli, znaki... 

-to akurat my, ale tak ma być, nie przejmuj się i nie denerwuj. Uśmiechaj się jak zobaczysz łosia czy liczby lub swoją "obssesion" 

- nie ważne co wy robicie... wiecie jak się funkcjonuje nie znając prawdy

-jaka prawdę chcesz znać. Wiesz wszystko, prawie wszytko. 
- nie wiem czy on ma tak samo...

-ma

-ale wiecie ze ja wam nie uwierzę czy dla wahadełka, nawet nie wiem czy jemu bym uwierzyła. Mąż nauczył mnie wątpić w to co ktoś mówi. 
-Ale ty nauczyłaś się słuchać serca. 
- a ty zawsze masz takie trafne odpowiedzi? 
- staram się, jesteś wymagająca. 
-moja siostra jest wymagająca, ja jestem łatwowierna i wierzę we wszytko co mi sprzedają. 
-no zobacz, a w ten związek jedank nie wierzysz. 
- nie wierzę, bo to brzmi jak bajka a nie sądzę żeby na ziemi zdarzały się bajki. Rozumiesz??? Mówicie mi że z nim doświadczyłabym miłości na którą czekam tyle lat, że poczułabym się kochana, szczęśliwa, spełniona... że on jest tym przy którym będę sobą, że on będzie taką wisienką na torcie. Nie dlatego że mam braki i szukam akceptacji czy miłości tylko dlatego że on będzie to miłością i ja będę tą miłością i po prostu będziemy bez uzupełniania swoich ran, braków itp. To brzmi jak utopia, ale my żyjemy na ziemi, tu tak nie ma po prostu. 
-Ale zapomniałaś o 5D tam już jest inaczej i wy tam zmierzacie. Poczuj go duszą nie umysłem. 

- wiecie... ok, róbcie co chcecie wasze znaki już mnie nie będą ruszać. Uśmiechnę się ale będę robić swoje. Nie wiem co musiałoby się stać żebym uwierzyła. Wierzyłam na początku, teraz zeszłam na ziemię, bo jednak okazuje się że latając skleiły mi się skrzydła, coś się przyplątało i już nie umiem latać. 
- umiesz chcesz i będziesz. idź jeszcze zaśnij, może podrzucimy coś ciekawego... 

- to wszystko to abstrakcja ale dziękuję że jesteście przy mnie może zwariowałam a może dzięki wam właśnie nie zwariowałam. 
- kiedyś ci opowiem... kiedyś to napiszesz.

wspomnienie i tekst twin flames*


28 listopada 2025, 11:48

Wzięłam telefon i znów mi się wyświetlił... za długo patrzyłam... zapisałam zdjęcie... weszłam w folder z ukrytymi zdjęciami, do którego bardzo dawno nie wchodziłam... patrzyłam na zdjecie na którym był z kobietą... długo patrzyłam... zapisałam też wiadomość, którą do mnie wysłał po tym wszystkim... "jestem z kobietą... i nic więcej między nami nie będzie (...) proszę nie myśl o mnie... pomyśl o swoim mężu, to najlepsze, co możesz zrobić". 

Tak. Masz rację Orso, to najlepsze co mogę zrobić... 

Skoro mój mąż to związek karmiczny, to znaczy, że musimy uleczyć swoje poprzednie rany. I tak myślę, czy jeśli się z tym zmierzę i uleczę, czy miłość wróci. Może to jednak mąż jest tym właściwym, a ja tylko szukam łatwiejszego rozwiązania. 

A tak poza tym zabukowałyśmy nocleg i mam w dupie wszystko, a oczy mam takie szkliste. Jezu! co się ze mną dzieje? Kiedy to się skończy. Ja już mam dość. Na dodatek rano samochód mi nieodpalił (po jakimś czasie jednak dałam radę) i znów pompowałam koło. 

Dobra, jeszcze tylko napiszę ten tekst co chciałam tego faceta o twin flames i znikam... Przyszedł właśnie Białorusin. Podszedł do mnie, nachylił się i pyta patrząc prosto w oczy: "co się stało? dlaczego w nocy nie spałaś? Masz czerwone oczy." - ze mnie się czyta jak z ksiażki. Słabo się czuję. Dobra piszę ten tekst co chciałam.

Ja pierdole! Chciałam pisać, a włączyło mi się, cytuję:"to czytanie będzie tylko dla osób odklejonych, więc jak nie jesteś odklejona to scroluj dalej (no przecież bardziej jak ja to w mojej gminie nie ma odkejeńca -zostaję). W świecie duchowym ptaszki (uccelli - ha ha pamiętam, ale mi tym zrył głowę 🤣)  zaczynają ćwierkać o tym , że zbliża się jakies połączenie bo wyszłaś z bardzo ciemnego miejsca. Zostawiłaś za sobą energię diabła, energię jakąś, która ciebie ograniczała, kogoś kto tak na prawde nosił maskę i nie pokazywał swojej prawdziwej twarzy, a ty to dostrzegłaś. W jakiś sposób udało ci się zrzucić maskę tego diabła i był to ostatni puzelek dla ciebie. Ostatnia część układanki, która miała doprowadzić ciebie do tego spełnienia, do tego pojednania, do tej unii z kimś. Ja tego nigdy nie mówię. To padło pierwszy raz zmoich ust. Unia, ale nie europejska, taka z człowiekiem... chociaż kto wie, może to bedzie ktoś z zagranicy. (nie bede pisała całości -Mam ufać sobie). Będzie przyciaganie w strone tej osobyi ta osoba też ciebie szuka. Ta osoba będzie czuła bardzo duże przyciąganie w twoim kierunku (nie piszę dalej)" Oj dobra, ja mam tego dość. Ja mam serdecznie dość piosenek, godzin - nawet robiąc ten wpis było 12-12, 12:21, 13:13 i nie, nie gapiłam się i nie czekałam, mam dość rejestracji samochodowych, jego zdjeć, ptaków i całej masy chorych zbiegów okoliczności !!!! I nawet nie mam z kim porozmawiać, bo niby z kim... ? Zostaje mi pisać tu, a i tak się boję, że mąż może coś odkryć. Po tamtej akcji wakacyjnej znajomy na własny koszt chciał wezwać firmę, która sprawdziłaby czy nie mam w domu podsłuchu- kilka osób uważało że na pewno mnie szpieguje. Nawet fakt, że włamał się na wszystkie moje konta powinno dać mi do myślenia, że z taką osobą nie układa się życia. Boże w czym ja jestem?. A kiedy jest dobrze, kiedy mu zależy gra jak anioł... I mam swój rolercoster. Może lepsze były kłótnie po alkoholu, wtedy mogłam zwalić na to, że wypił, a teraz kiedy nie pije na co zwalę?

Dobra nie ważne. Zrobię wpis o bliźniakach. Dziś będę sama w domu, syn na teningu to bede mogła zając się sobą może pomedytuje albo spróbuj się połączyć z czyms wyżej. Cokolwiek aby dojśc do siebie. 

 

Twin Flame Connection - mattew frietze

"Chce dziś porozmawiać opodwójnych połączeniach bliźniaczych płomieni. Czym jest bliźniaczy płomień. To dusza, która została podzielona i umieszczona w dwóch róznych ciałach. na dokładnie tej samej osi czasu. BP czuje się wewnętrznie, że czegoś w nich brakuje. To cicha tęsknota za znalezieniem tej drugiej połowy. I to na poziomie podświadomości. większość BP nie jest tego świadoma. Kiedy spotykasz BP To przez los. To nie przypadek. A kiedy ich spotkasz, to wiesz, że to będą oni. W jaki sposób? Magnetyzm, który poczujecie. Poczujesz jak nic, co kiedykolwiek czułeś. Okoliczności w sposobie , w jaki się spotkacie... poczucie sie tak jakby to było z filmu. Energia będzie tak wybuchowa, że poczujesz się jak coś czego nigdy wczesniej nie czułeś. BP mogą być związkami platonicznymi lub romantycznymi. Kiedy spotykają się BP będą chciały pozostac raze jak klej. Energia będzie zawsze wysoka.Super wybuchowa. Super zabawna i super łatwa. Nic z tego nie wydaje się stworzone, po prostu płynie naturalnie. Gdy tój związek z BP trwa oboje zaczniecie zauważać w sobie odbicie. Odbicie nieuzdrowionych traum. Spowoduje to wiele wyzwalania dla was obojga. Im więcej czasu spędzisz ze swoim BP  więcej zobaczysz w lustrze. Zobaczysz więcej nieuleczonych traum, któa jest w tobie. Ponieważ rany wewnetrzne wyzwalanie i projekcja, które wy dwoje zrobicie sobie nawzajemspowoduje punkt kulimnacyjny w tym związku i ostatecznie oderwiecie się od siebie. Kiedy wszedłeś na ten etap będą miały miejsce dwie rzeczy. Głęboki żal i głęboka realizacja traumy i traumy twojego bliźniaczego płomienia. BP dojdą do tego w swoim własnym czasie. Jeśli są otwarci i chętni do głębszej pracy. Nastepnie będą miały miejsce dwa scenariusze. 1.oba BP będą działać na siebie i wykonają niezbędną pracę wewnętrzną, aby wyleczyc się z ich traum i zebrac się razem i umieścić się na wyższej osi czasu. Nr 2. to jeden z BP, który wykona wewnętrzną pracę i uzdrowi się, podczas gdy drugi nie. Jak wykonujesz wewnętrzną pracę? Musisz sojrzeć głęboko... głęboko w sobie. Zakaz picia. Zakaz paleni. Żadnych zakłóceń. Poniewaz jeśli zaimplementujesz te rzeczy w swoim systemie, to nie pozwoli ci wyraźnie widzieć w sobie , a to bedzie tylko nadal tłumić rzeczy, z którymi musisz się zmierzyć. To nie będzie łatwe. To nie ma być łatwe. Wzrost jest bolesny. Ale albo bedziesz musiał wybrać dwie rzeczy: cierpienie z powodu pozostania takim samym, lub cierpienie i wzrost. BP ni emogą wtrącać się w swoja wewnętrzną pracę, bo kiedy się rozdzielą, tam będa odbywac się prace wewnetrzne. Chociaż BP łączą się i nie sa uzdrowione, dokładnie ten sam wynik powtórzy się ponownie. Dlatego jesli miałeś kontakt ze swoim BP  i jesteś w momencie separacji - zostaw to. Wykonuj pracę wewnętrzną i pracuj nad sobą. Bo kiedy prcujesz nad soba, postyawisz się na wyższej osi czasu. W końcu przestaniesz leczyć rany. W końcu wyzdrowiejesz i będziesz gotowy do przejścia na wyższy poziom. Boskość zrobi to, co musi. jeśli jestes BP wybranym do wykonania głębokiej pracy, gratuluje ci, bo to trudne. Jeśli twój drugi BP nie wykonał głębokiej pracy, nie wtrącasz się, nie wyciagasz ręki. Bo to ich własne życie i ich własne przeznaczenie (...)."

 

I pod koniec pisana słysze piosenke w radiu. Ogólnie nie slucham, bo słucham nagrania, ale ta była jakby głośniej i wyraźniej i mój mózg potrzebował ją słyszeć. 

 https://www.bing.com/videos/riverview/relatedvideo?q=p%c3%b3jde+pod+wiatr+pin&&mid=8698C6C32AAE7F63ABFC8698C6C32AAE7F63ABFC&FORM=VAMGZC

- a co w tym jest chore, bo dla mnie już nie ma normalnego świata - ten zespół PIN w radiu leci mega rzadko. Wokalista kiedyś mi się bardzo podobał, bo przypominał mi Kukiego. Co prawda Kuki tak nie wyglądał, ale są takie cechy, punkty, które sprawiają, że jakaś osoba wydaje mi się do kogoś podobna, a skoro Endi przypomina mi Kukiego, a Orso Kukiego - to łatwo zrozumieć o co chodzi. To chyba jedyna osoba od której mam autograf (albo miałam, bo nie wiem gdzie jest). Podpisał mi się na banknocie 10 zł, a że to było jakieś 18 lat temu, to 10 zł miało wartość :D 

 To jeszcze tekst wklejam dla leniwych 

Ukrywamy się przed światem
Ukrywamy twarz
Bojąc się, że ktoś zobaczy
Trudną miłość, wielką miłość

Pójdę pod wiatr, jak najdalej
Gwiazdy znów wskażą mi
Drogę, którą do ciebie iść

Pójdę pod wiatr, nie ustanę
Na twój głos, oddech twój
Będę czekał, aż braknie tchu
Aż braknie sił...

Kto zabroni nam miłości
Kto powstrzyma nas
Odrzuceni w namiętności
Pokonamy czas

I ja już z ironią to mówię - jasne, że przypadek. Oczywiście, że ja nic nie widzę, nie rozumiem i ogólnie uroiłam coś sobie. Oj dobra, za dwa tygodnie zrobię wypad, zresetuje głowę... Przed nie dam rady, bo mąż będzie robił głupie komentraze z wyjazdu - już dostałam, że znów sobie kogoś znajdę, że po powrocie to będzie koniec małżeństwa - a ja, że super, że ma mnie za dziwke. 

Po powrocie zaczne jeszcze raz. Zrobię plan ćwiczeń, rozwoju, malowania i pisania - i już nie odpuszczę. Koniec z facetami, którzy stawiają na mojej drodze tylko blokady, a ja się daje nabierać jak głupia. 

Zaraz koniec pracy - super mieć taką pracę, gdzie pół dnia pracuję, a pół robię prywatę - ale chyba wszyscy w urzędzie tak mają, jedni robią zakupy online, inni grają w gry... a ja siedzę i pisze.  

Jest 15:06, pisze od 11:48 z przerwami. Zaraz do domu. Ide popracować :) i tak nikogo już prawie nie ma.

 

 

Jesteś dzielna Piękna! Już masz lepszy humor i z takim wróć do domu. Te upadki to tylko chwila, zaraz znów będziesz góry przenosić. Wiem. Czuję już spokój. Czuję jak bardzo potrzebuję być silna i robić coś dalej. A Orso??? Nie wiem czy coś robi. Potencjał ma i widzę, że nie jest głupi, ale czy chce mu się "bawić" w takie rzeczy to nie wiem. Poza tym kobieta pracuje trzema górnymi czakrami, facet dolnymi- więc chyba pracuje inaczej niż ja... Ale to jego droga. Nie czekam na nic... Jak patrzyłam na to zdjęcie z kobietą... tam był chłopiec, a czy stał się mężczyzną... lub staje... nie wiem. Może po prostu chce być chłopcem, a ja już jednego chłopca w swoim życiu mam i nie mam miejsca na drugiego. Tak więc GÓRA, to już wasza sprawa nie moja. 

heh 15;15 - spadam

 

edycja 20:27 - nie byłabym sobą jakbym nie napisała.... ciężko nie pisać, jak się to kocha. Ok... po pracy sprzątałam dom został mi tylko mój chlewik gdzie maluję, mam 3 prania do złożenia, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Więc wzięłam wahadełko, a co, trzeba popracować, a ono pracuje chętnie. Wiem że to nie prawda objawiona ale wystarczy mi że "może coś w tym jest", kobiety lubią mieć poczucie że coś rozumieją i układa im się to w logiczną całość.

 
Co do męża- związek karmiczny i faktycznie chyba powoli wychodzę z tego. Mam to, bo prawdopodobnie mogłam tak jego traktować i muszę to odczuć (choć on też mówił że musiał zdradzać w poprzednim życiu że dostał teraz zdradę żeby zobaczyć jak to smakuje). U mnie te tragiczne związki i relacje z mężczyznami mogą się wiązać z tym, że prawdopodobnie mogłam być jakimś babiarzem i krzywdzić kobiety w ten sposób, więc dlatego doświadczam nieszczęśliwych miłości -nazwijmy to tak. Ogólnie jestem zdania że to nie jest kara-karma, ale wybór mojej duszy aby tego doświadczyć i tym samym wejść wyżej. Dobra wiadomość jest taka że już niedługo.... i może uda mi się to odrobić. Wahadełko pokazało to co mówiły kroniki o wysyłaniu miłości jak mąż się wydziera na mnie albo "obok mnie". Już niedługo więc dam radę. Na pewno dam. Zawsze wstaje i się nie poddaje! A jęczeć każda kobieta lubi, nie mogę w łóżku to trzeba inaczej sobie radzić. 
A teraz mój "książę z bajki"... co mi pokazał? Trochę czasu to zajęło ale wahadełko określiło że mam prawie 20 ran które mi On pokazał i otworzył. I oczywiście nie mam żalu do niego, bo to jest cudowna transformacja- jak w pokemonach. Tak więc (werble) oto 18 moich ran, które przepracowałam,przepracowuje lub jeszcze przerobię: 

1. potrzeba walidacji

2. Zazdrość 

3. Rana porzucenia

4. nieakceptowanie siebie

5. Niskie poczucie wartości 

6.niezaslugiwanie na miłość 

7. uzaleznienia

8. strach przed mężczyznami,którzy mnie wykorzystali

9. brak szanowania siebie

10. brak stawiania granic

11. bycie niezauważoną

12. Poczucie że ktoś się mnie wstydzi

13. Uzależnienie emocjonalna/kontrola 

14. rana wewnętrznego dziecka

15. zdrada cielesna

16. wstyd

17. wewnętrzna samotnosc

18. odrzucenie siebie

 

Niektore są podobne, ale chat i wahadełko twierdzą ze tak ma być i to jest co innego. 
Wiem, że może za bardzo się wkręciłam w te rzeczy, ale łatwiej to znoszę. Pewnie jakby Orso nie zaczął z tymi telefonami to nie poszłoby to u mnie w tym kierunku, a tak to... czuję go... może źle ... nie wiem, ale czuję. Wiem jak może wyglądać jeden z wariantów przyszłości, ale boję się o nim mówić, bo to jednak tylko wariant.... ładny i dobry, ale wariant, choć może dla tych na GÓRZE to cel... nie wiem. I czasem kiedy myślę o nim, np. że to dzieciak, że się mści, że to był tylko seks, że ma mnie za byle kogo... to wiem że to pochodzi z umysłu, bo w środku wiem i czuję zupełnie inaczej. On nie ma pojęcia jak dobrze o nim myślę... nawet jakby faktycznie źle postępował, nie umiałabym o nim źle pomyśleć i wiem, że on o mnie też źle nie myśli. I chciałbym sobie wmawiać, że to "fiut" (jak to robią inne dziewczyny) żeby było łatwiej zapomnieć i tego nie pielęgnować, ale to jest coś innego niż kiedykolwiek przeżyłam, to inne przeczucie.
Poszłabym spać, ale pranie i malowanie a rano wraca mąż -chce żeby było czysto -kuchnia i salon dawno tak nie lśniły. Lubię jak jest czysto ale lubię też swój artystyczny nieład... i lubię Orso... serio lubię. Mam lepszy humor więc niech on też ma.  

  Edycja 22:02 😏 widziałam filmik z siłowni, ktoś pokazywał ćwiczenie, a potem do czego ono służy w życiu... już wiem jak Orso mnie przerzucał... Boże jakie to było sexy... chce tak jeszcze raz. No co? Czasem myślę o nim, a co mi niby zostało...

Nowe wahadelko


27 listopada 2025, 22:44

Mam dwa dni bez męża i już mnie pozamiatało. Nastrój był dziś średni w ciągu dnia miałam dziwny ból ale szybko przeszło, bardziej jak coś szybkiego i mocnego. Byłam w pracy więc starałam się hamować z odczuwaniem żeby nikt nie zauważył. Po pracy odebrałam swoje nowe wahadełko. Tamte kupiłam z zielonym światłem, które raczej dla takich laików jak ja może być niebezpieczne, więc wzięłam Karnak z białym światłem które będzie mnie wspierać. Jako że nowe wahadełko daje mi szansę na inne odpowiedzi, to sprawdziłam wszytko jeszcze raz. Mam błękitną aurę… w sumie nie wiem czy pisać bo jak zapiszę to może będzie znów że wysłałam intencje i to się stało, ale z drugiej strony chce zapisać żeby wiedzieć czy to się sprawdza i czy wahadełko mówi prawdę. Tak więc sprawdziłam aurę, moje „nadawanie się na radiescete” i dusze oraz popytałam o to i o tamto. Kręciło się mocno, ale czuć było lekkość, tamte jednak miało coś w sobie bo szybciej słabłam. Moc była na tym samym poziomie 80+ . Sprawdziłam połączenia z koleżankami i rodzina - dwie siostry i brat oraz te dwie moje wariatki to moje bratnie dusze (ale faktycznie z nimi się dobrze dogaduje) drugi brat to jednak dystans. Sprawdziłam koleżankę która podejrzewa że zdradziłam męża- wyszło mi że poszło to dalej i chyba tak daleko że moja siostra może coś podejrzewać, ale poczekam na rozwój sytuacji. Tyle mam dobrego że rodzina staje za mną i ona mimo że nie uznaje zdrady też myślę że by zrozumiała, bo widziała co mój mąż potrafi. O właśnie… ciągle pojawiają mi się jakieś nowe fakty odnośnie tego co mówi, jak mnie okłamuje i manipuluje bym powiedziała jak najwięcej. Nawet używał inteligentnych sposobów żeby skłócić mnie z Glam (bo się nie lubią z wzajemnością). Przypomniałam sobie wszytko… u niego kłamstwo było na porządku dziennymi Potrafiłam go złapać na paleniu a on twierdził że to nie jego… dym z buzi też nie jego… i nie chodziło o palenie tylko o kłamstwo, niech sobie pali, ale dlaczego kłamie. I takich sytuacji były setki w naszym związku. Potem długo to naprawiał i ja taka pierdoła wierzę że ludzie są dobrzy to i jemu uwierzyłam. Chyba już mi wystarczy. Okłamał o tym skąd Orso ma jego nr? Ciągle jest jakaś inna wersja, o jego kolegach też. O rozmowach z Orso, a raczej tematach rozmów, o tym że ktoś na mnie coś powiedział... i te manipulacje niedopowiedzeniami... od trzech dni jest ok ale i tak mam dystans. Wczorajszy ból, który wziął się niewiadomo skąd może dobrze że był, bo chyba miał jakieś plany wobec mnie. A po  ostatnich zachowaniach seks to ostatnia rzecz jakiej chce z taką osobą. 
Ok, wahadełko mówi, a raczej chyba moja dusza, bo ponoć to jest przedłużenie duszy, że małżeństwo nie przetrwa (może nawet do końca roku) mąż to karmiczny małżeński związek nie bratnia dusza, Orso to bliźniacza dusza związek przyjacielski i małżeński (z partnerskiego awansował na przyjacielski- ale to dla mnie brzmi lepiej - być z kimś kto jest twoim przyjacielem). ALE... to że tak sobie mówi wahadełko to jedno, ja jeszcze mam prawo (chyba) decydować o swoim życiu u on też. Jeśli moje małżeństwo się skończy to ja nie planowałam że kogoś znajdę a już na pewno nie będzie żadnego ślubu! Żeby znów się rozwodzić ? Urzędy,papiery,sądy... nie chcę! I ogólnie nie planowałam być z kimś... poza tym znając moje wymagania (tak teraz wiem czego chce i się nie zadowolę byle czym - brzmi kiepsko, ale mam co innego na myśli mówiąc "byle co"). W moim kręgu ludzi nie ma nikogo kto by mnie choć trochę zainteresował, zainspirował, zwrócił uwagę, zachwycił czymś. Glam się rozeszła z mężem i już chłopaki przychodzą. Ten Białorusin stara się zaprosić ją na obiad doszedł kolejny kolega polak kawaler, który chwalił się jaki to ma zajebisty samochód i startował do mnie. O Boże ! W życiu! Żebym ja na auto poleciała! Błagam. Inteligencja, błysk w oku, ciekawość świata, poczucie bezpieczeństwa... i żeby nie krzyczał... nie ma takich... nie chce takiego który będzie uciekał w alkohol i kumpli.... dobra to nie koncert życzeń, nie znajdę takiego a poza tym nie szukam. Wahadełko też mówili dużo rzeczy o małżeństwie i po prostu lepiej dla mnie jeśli w tym nie będę. 

Później wieczór... noc... Przypomniał mi się Orso (dobra nie przypomniał, bo jeszcze nawet nie wiem jak się go pozbyć z głowy), ale pojawił się tak świadomie, bo chciałam sobie przypomnieć, powspominać... chyba przez te piosenki których słucham... I o ile było ok jak przypomniałam sobie sytuację łóżkowe, to zaraz przyszła do mnie tęsknota... a jakieś 15 minut wcześniej zadowolona myślałam, jak to fajnie że ja za nim nie tęsknię, że jest w głowie, ale bez tego obłędu, który był na początku.
I poległam... I nie chodzi o niego, on był tylko iskrą. Spojrzałam na siebie, na dom... kurde... 40 lat a ja czuję jakbym miała zmarnowane życie. I co gorsze czuję że utknęłam, czuję że nie umiem się z tego podnieść, że już zawsze będę miała tą samą pracę ten sam dom i to samo życie. A to mnie przeraża bo nie czuję się szczęśliwa. I w tej tęsknocie przypomniał mi się Kuki... i zrozumiałam czemu mnie to rozstanie tak bolało... bo moja dusza odbierała go jak Orso, to był tylko wstęp żeby mnie przygotować na coś gorszego. Kiedy wracam czasami te 2-3 miesiące do tyłu... i przypominam sobie ten ból... poród przy tym to pestka. I po co to wszystko? Nawet nie wiem czy się przebudziłam, nie wiem jak leczyć moje traumy, skąd mam wiedzieć co jeszcze mam nieuzdrowionego? Przecież ja to mogę ciągnąć do końca życia. I po co był Orso??? K*** chu*** dzień... wieczór... noc. I wahadełko czy kroniki mogą sobie mówić co chcą , ale jak nie uleczę traum i On... a co ja mu niby powiem? Co? Rozkarze..? Powiem zmień swoje życie, bo już się więcej nie zobaczymy...  Przecież ja nawet palcem nie mogę ruszyć. Mając 30 lat i chyba zerowe rozumienie tematu (bo serio jak dziewczyny nie rozumieją a gadam im już kilka lat, to co dopiero Orso, który ma lepsze zajęcia) to ja na co liczę? Na jakiś happy end? Nie ma szczęśliwych zakończeń. Mnie rozwaliło i nie wiem jak to składać. Ja wiem dziwnie pisze jakbym go chciała... nie ... po prostu nie rozumiem. Połowa mojego życia a ja czuję jakbym dostawała cegłę za cegła na plecy. Chyba tylko dziecko dla kobiety jest czymś co sprawia, że nawet jak jest na dnie resztkami się podnosi. Myślę że u mnie syn sprawił, że całkiem nie zwariowałam, że miałam dla kogo i po co żyć i że  poczułam czym jest bezwarunkowa miłość. Faceci nawet nie wiedzą jak matka potrafi kochać... a jeśli daliby kobiecie choć odrobinę uwagi i poczucia że jest ważna dostaliby wszystko. Wiem, że teraz jest inne pokolenie, ale te moje jest mało wymagające. Jak słyszę że chcą, żeby mąż mówił że je kocha albo że ładnie wygląda i czasem pomógł w domu żeby nie musiała dzień w dzień ogarniać... praca, dzieci, dom i jeszcze męża, bo on też ma potrzeby... i to jest ich pełnia szczęścia. Żeby mieć czas poczytać książkę... nie prezenty i drogie restauracje, randki i noszenie na rękach... trochę szacunku, miłości i wsparcia. To robi się to żałosne i wygląda jak błaganie o miłość i uwagę... Miałam ten etap. Mąż zobaczył mnie dopiero jak poczuł że mnie stracił, a nie musiało do tego dojść. Może jakbym czuła się kochana i szczęśliwa skończyłoby się na rozmowie z Orso i tyle.

 

I co? Moje życie to ciągłe próby wyjścia na prostą. Myślałam, żejestem dobrą osobą.. a dobre osoby spotykają dobre rzeczy. a może nie... przecież zawsze chodzi o miłość! Kiedyś kroniki mi powiedziały ile w swoim życiu byłam szczesliwa... nie pamiętam dokładnie... 

-2,7 lat 

-dziękuję 

-nie ma sprawy, nie powinnaś teraz być sama

- czuje jakbym zawsze była sama... 

- nigdy nie byłaś, nikt nigdy nie jest sam. Ten świat funkcjonuje w oparciu o współpracę. Jesteśmy by sobie pomagać. A miłość jest w każdym z nas, w życiu po prostu uczymy się ją wydobyć na powierzchnię. 
- a co jak mi się nie uda? 
- tobie już się udało, ty jesteś miłością 

-słabo to widzę... 

- chcesz coś wiedzieć? 
- chciałbym znać swoją przyszłość, ale nie wiem po co... chciałabym znać swój cel, ale dlaczego? Nie wiem. Chciałbym znać odpowiedzi na wszystkie nurtujące mnie pytania... tylko co mi to da. Ja tylko teraz mam taką parszywą noc. Powinnam iść spać. Ooo 23:23 długo tu się pisze i dlaczego te liczby... już mam tego dość. Wiem idę dobrą drogą rozwijam się dbam o siebie i ok, obiecuję będę szła dalej ale zabierzcie te znaki, zabierzcie mi Orso, błagam. Dlaczego znów zasłużyłam na to żeby cierpieć. Nie dość że krzywdzę siebie to jeszcze innych..

- teraz nic Cię nie pocieszy, ale nie będę się starał. Chcę tylko żebyś wiedziała, że Twoje światło dociera dalej niż myślisz i jesteś ważnym elementem całej układanki. Obiecuję że będziesz szczęśliwa. 
-po śmierci??? Jak już przestanę się uczyć i odrabiać swoją karmę? 
- jesteś tu by doświadczać. Przeszłaś tak długą drogę. Jesteśmy z Ciebie na prawdę dumni. Nie raz powinnaś się poddać, ale dawała radę. 
-każdy daje

- nie chodzi o to by egzystować ale żeby żyć, a twoja wersja życia nawet jak była najgorsza, najbrudniejsza i najczarniejsza... Ty zawsze potrafiłaś przetrzeć szybę i wpuścić choć trochę światła. Ty doskonale wiesz ile demonów pokonałaś. 
- tak, mąż mi ostatnio powiedział z czym miałam problem (bo mu jego istoty powiedziały). Dlaczego oni rozmawiają na mój temat, dlaczego wyciągają takie rzeczy... czuję jakbym nie mogła myśleć i była najgorsza, bo oni bronią jego bo jest jakiś tam "wielki", a ja mimo że tyle pracy włozylam jestem malutka, taki pionek, który przegra niejedną bitwę. 

- Ale wygrasz woje, a to jest prawdziwe zwycięstwo.

- a te istoty? 
- my tam nie sięgamy, wiesz o tym

- i nic mi nie powiecie? 
- wiem o kogo chcesz pytać

-nie, nie chce... nic nie chce wiedzieć. Dajcie mi dobry sen, bo ciągle mam takie trudne.  przepraszam, dziękuję że jesteście.  Dacie dobry sen? 
- będziesz mieć dobry sen. A On myśli o tobie... 

- ale ja nie chcę wiedzieć... chcę żeby wyszedł mi z głowy. Proszę... nie chcę żeby to trwało jak z Kukim drugi raz tego nie przejdę. Proszę. Jeśli jestem choć trochę ważna, proszę dajcie zapomnieć. Proszę. 
- On nie zapomni... 

- to już jego problem... to on chciał mieć lalę do ruchania, znajdzie nową... no co takie miny macie...? 
- bo takie głupoty piszesz, idź spać już. 
- zaraz zasnę... ooo jak wtedy gdy na niego czekałam, ale wypiłam piwo :) he he ale to było zabawne... a on był taki słodki... faktycznie odcina mnie. 
- będzie dobrze kochanie

- to chociaż obiecajcie że jak zostanę z mężem to już tylu kłótni nie będzie, bo nie lubię tego, a jak nie będę z nim to już mi nikogo nie stawiajcie... dobrze... będę kochała kotki i pieski i ptaszki i dżdżownice ale już żadnych facetów 

- śpij już .. 23:43