rozważania, jak zawsze


28 października 2025, 13:17

https://www.youtube.com/watch?v=_VJuiF9Kvx4&list=RD_VJuiF9Kvx4&start_radio=1

Dziś spiewa dla mnie Kamil, pada deszcz, jest jesiennie, ale kocham jesień, kocham listopad. Mój listopad... Magiczny, jak co roku czekam na niego. Przynosił mi miłość, szczęście i niespodzianki. 

 

I miałam nie pisać, ale… mój mąż jest wspaniały. Zadzwonił i powiedział, że powinniśmy się rozstać, bo męczę się przy nim i nie mogę się rozwijać… a ja po raz kolejny kłamałam, że to nie prawda. Napisał do jakieś tarockistki, która mu wszystko powiedziała, o tym jak mocne jest te uczucie do Orso i że nic nie było w stanie mnie powstrzymać, żeby do niego pojechać. Mąż nawet kazał mi się do niego odezwać, spytać czy on nadal o mnie myśli, uważa, że powinnam z nim być. A ja jak głupia tłumaczyłam, że on był tylko na chwilę, żeby mnie obudzić. Że nie poznałam go, żeby z nim być… Szczerze… nie wiem w co wierzę. Myślę, że Orso ma zablokowane uczucia, nie wiem, czy jest w stanie kochać, a już nie mówię, że miałby zakochać się we mnie. Nie wiem… duchowo czuję naprawdę dużo i gdybym miała pisać co czuję i jak to widzę, to powiedziałabym, że nie wiem, czy jest moim bliźniaczym płomieniem, ale na pewno jest kimś z mojego poprzedniego życia, albo nawet kilku żyć. To nie jest zauroczenie czy zakochanie jakiego doświadczałam na ludzkim poziomie. Moja dusza czuje go strasznie mocno. Wydaje mi się jakby on też to czuł, ale robił wszystko, żeby nie dopuszczać tego do siebie. I nawet jeśli z kimś jest lub ma kogoś na noce, to i tak pojawiam się w jego myślach. Nie wierzę… po prostu nie wierzę, że jego dusza nie czuje mojej. Mam nadzieję, że u niego też wszystko pęka i zaczyna czuć. To da mu szansę znaleźć swoją miłość… Swoją wewnętrzną. Ja kocham go nadal… bezwarunkowo i mimo wszystko. Pierwszy raz czuję, że mogę kochać kogoś i pragnąć dla niego wszystkiego co najwspanialsze, mimo, że mogę go nigdy więcej nie zobaczyć, nie usłyszeć... Brakuje mi jego głosu. Gdy nagrał dla mnie wiadomość, mogłam słuchać jej bez przerwy... Zamknęłam oczy… O Boże słyszę jego głos… i ten buziak na koniec… A oczy… Matko i córko najświętsza… Najpiękniejsze oczy ever! Najgłębsze. Tonęłabym w nich bez pamięci.
Ale co z tego. Życie ma inne plany. Ja zresztą też. Ja muszę…chcę zająć się sobą. Rozwijać. Malować. Pisać. Wiem, że muszę nauczyć się stawiać granice i nawet dla miłości nie powinnam robić wyjątków – choć wydaje mi się, że z mężem właśnie tak jest – nie umiem postawić granicy, nie umiem zawalczyć o siebie. Nie widzę siebie - widzę dziecko, dom, ludzkie spojrzenia. Wszystko widzę tak wyraźnie, czuję mocno, a jednak nie podejmuję decyzji, które aż krzyczą całą mną.
Dziś wrócę do domu sama… syn na treningu, mąż wróci później. Może w końcu zrobię jogę - brakuje mi siebie z tamtego czasu, kiedy byłam szczęśliwa. Może budziłam się w bólach, ale Orso był gdzieś w tle… wstawiał śmieszne filmiki na insta i poprawiał mi humor. Nie musiał pisać, wystarczyło, że był. Ale już umiem bez niego żyć – wiem, nie wygląda, bo pisze o nim, ale to może moja forma terapii. Jestem szczęśliwa, kiedy maluję, piszę, wygłupiam się, tańczę, śpiewam albo spędzam czas z synem. Jestem szczęśliwa, gdy patrzę w niebo, czuje zimną trawę pod stopami i słyszę śpiew ptaków. Jestem szczęśliwa, gdy zjem coś pysznego, pośmieję się albo pójdę do lasu. Mam piękne życie. A przyszłość będzie jeszcze piękniejsza…
Moja przyszłość – zapisz, aby się spełniła. Mam w sobie spokój, szczęście i miłość. Kocham malować obrazy i pisać. Są one źródłem nie tylko mojego spełnienia, ale i dochodu. Podróżuję z ciekawością i pasją. Mam przy sobie ludzi, którzy mnie kochają i wspierają. Mam miłość, która wypełnia mnie w całości – miłość bezwarunkowa, szczera i wzajemna. Mam swój dom… swoje miejsce we Włoszech, Hiszpanii lub innym kraju, który sprawił, że poczułam, że to jest moje miejsc na ziemi. Mam wspaniałą relację z synem, a on odnalazł swoje szczęście. Mam czas na medytowanie, jogę, rozwój, wsparcie innych, naukę. Cieszę się znakomitym zdrowiem. Czy potrzebuje czegoś więcej…? A wiem… Jestem zajebista :D jak zawsze !

 

edit:ok. 17 Nie wiem co jest... rozwyłam się bez powodu... taka bezsilność i załamanie. Tak miałam wszystkiego dość. Poryczałam jakieś 10 minut i się zaczęłam ogarniać, bo zaraz mieli wrócić do domu, a nie chciałam się tłumaczyć z czerwonych oczu. Nie wiem dlaczego to bolało. 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz