na jawie


04 listopada 2025, 10:29

Znów budziłam się nad ranem. Budzik wyłączałam co 10 minut przez godzinę, nie dałam rady wstać. Między jednym a drugim budzikiem, zupełnie jakby na jawie pojawił mi się kadr - zdjęcie obrócone z Nim i usłyszałam słowo "upadł".
A dziś czuje się dziwnie. Teoretycznie nastrój poprawny, ale wewnętrznie czuję się zrezygnowana - czuję jakbym dla niego nic nigdy nie znaczyła, a to co czułam i co się działo było tylko wymyślone przez moją podświadomość - może przez jakieś złe trole. Mam wywalone, jestem zrezygnowana, ale uśmiecham się na siłę. To minie, zapewne. Nie mam chęci do pisania.

I na koniec, żeby było śmiesznie piosenka - bo ponoć dają mi znaki. Ale to nie jest śmiesznie. I się zastanawiam czy ta beznadzieja jest moja. I na ile sobie go w głowie naroiłam.

https://www.bing.com/videos/search?q=Britney+Spears+-+Everytime&&view=detail&mid=E63AA0DBC86D39D86395E63AA0DBC86D39D86395&FORM=VAMGZC


Edycaj: g. 14:30 Praca w terenie się sprawdza. Pojechałam, ogarnęłam ludzi, po drodze do lasu. Musiałam. Teraz czuję się świetnie. Oczywiście chodzenie na boso, mimo, że było mokro i chłodno. Słonko jednak dawało pozytywny vibe.
Ani Kroniki ani drzewa nie chciały mówić nic ciekawego, więc postanowiłam się przejechać. Cholera wie, gdzie byłam. Azymutalnie wiedziałam, że mam jechać prosto i w prawo to trafię na szosę. Minęłam dużo dróg w prawo, ale coś kierowało mnie dalej, w końcu skręciłam... och! myślała, że zawieszę się autem. Trafiłam w miejsce, w którym pierwszy raz rozmawiałam z drzewami. Dobrze, dobrze... jeszcze dwa zdania o moim zboczeniu - tak jestem dziwna, inna i dobrze mi z tym. Kocham to. I będę wierzyć w elfy, smoki, czarodziejki z księżyca i obietnice polityków. Teraz to mi to LOTTO :D Mogę wybrać - być dziwna i szczęśliwa, albo normalna i nieszczęśliwa - wybór jest prosty, bo zdanie ludzi mnie obchodzi tyle co nic :)
Wracamy do mojego zagubienia w lesie. Znalazłam te brzozy, z którymi rozmawiałam. Przywitałam się i pojechałam dalej, ale zaczęły wołać żebym wracał... więc wróciłam. Same zaczęły temat z Orso - chyba słyszały przez całą drogę, jak jęczałam, że: po co on mi się trafił i dlaczego czuje to wszystko... coś tam słyszałam, że to nie koniec, że tak ma być bla bla... nie słuchałam tego... Ale brzozy odrazu zaczęły o Nim... powiedziałam, że to nie jest fair, że ja wzrastam na tym jak on ginie, tak nie powinno być. Kolejny raz pokazały leżące drzewo... i zaczęły szeptać swoją opowieść.
- Zobacz... ono umiera, ale po to, żeby urodzić się na nowo... zostały jego nasiona, korzenie. Nie martw się o niego. Owszem niektóre drzewa umierają bezpowrotnie, dając innym możliwość wzrostu, ale inne odradzają się. On należy do tej drugiej grupy.

Ale ja mam dość już tego... Wywalam go z głowy, a potem przychodzi jakieś "BUM" u mnie albo u męża na jego temat. I niby jak mam to wyłączyć? Ten kto wymyślił, że mam zapomnieć i iść dalej chyba sobie jaja robi. Jestem pilnym uczniem i robię na prawdę dużo, a się okazuje, że to za mało.

 

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz