Maria Magdalena*


09 listopada 2025, 18:03

Oficjalnie stałam się kurwą, puszczalską i nie zasługuję na szacunek. Czy to mnie dziwni. Nie. Czy się tym przejmuję? Nie, opiniami dzieci się nie przejmuję.

 

Nie pisałam wczoraj, bo miałam tragiczny dzień, dziś nie jest lepiej - jestem już tym zmęczona. 

Wczoraj od rana miałam wyjazdowy dzień, spędziłam go z fajnymi osobami i trzymałam się. W drodze powrotnej nie wiem co się stało... nie umiem tego wytłumaczyć, bo serio zrobiłam sobie pazurki i to był w miarę ogarnięty dzień. Przyszła do mnie fala smutku i tęsknoty, tak że nie umiem tego wyjaśnić. Przepłakałam pół drogi.  No tak jak Go wyganiałam z głowy, to dawno nie miałam. Nie chcę Go. Chcę normalnie żyć. To nie ma sensu. Nie przyciągam Go, nie manifestuję. Nie robię nic, aby cokolwiek przybliżyć. Ja już tego nie chcę. To za bardzo boli. Nawet nie umiem sobie wyobrazić wspólnego życia.

 

 

Problem polega na tym, że jak się budzisz, zaczynają się odzywać różne rzeczy - ja po prostu za mocno czuję. Byłam empatyczna, ale to coś innego. To łamie mnie. Nie wiem, kto ma z tego radochę. Pewnie On, bo mąż jest opiekuńczy i zrobiłby wszystko, żebym nie cierpiała - dlatego oszczędza Go i doskonale wie, że mógłby mu dowalić, ale już nie jest taki. Zrobienie komuś źle to za duża odpowiedzialność, to wróci... to nie ma sensu... na każdego przyjdzie czas zapłaty, a my już chcemy spokojnie żyć. 

Wróciłam do domu i zabrałam się za malowanie okiennic. Żadna muzyka mi nie pasowała, więc właczyłam audiobpok na yt "wędrówka dusz". Doszłam do wniosku, że przy takim nawale roboty nie dam rady wieczorami jej dokończyć. Włączyłam losowy fragment (nie od początku)... UUUUUUuuuuuuu "Góra" dokopała mi znów. Jakby chcieli powiedzieć, że to wszystko co myślę jest prawdą, że nie uwolnię się, póki nie podejmę odpowiednich kroków - a ja ich nie podejmę!!!!!! Koniec kropka! Dowalajcie dalej. Dużo już wzięłam, to wezmę jeszcze trochę. Tylko róbcie tak, żeby innych nie skrzywdzić -ok? 

 

Nie wiem jak to ułożyć w logiczną całość. Może najpierw Kroniki.

Poprosiłam aby dały mi coś, co mogę wstawić na insta (bo mają fajne przemyślenia). Ostatnio miałam problem ze słuchaniem siebie. Szukałam odpowiedzi, słuchałam różnych wróżek, medium, rozwojowców itd. przyszła mi myśl, że te osoby, które mówią o bliźnaczych płomieniach (teraz już tak jakoś nie lubię tej nazwy,  po prostu dusza podzieliła się i weszła w dwa albo więcej ciał), ale do sedna... Okazał się, że te osoby, które mówią o podróży bliźniaczych płomieni i mówią tylko o rozwoju własnym, że tamci to katalizatory i unia nie jest konieczna -to osoby, które nie są ze swoimi bliźnakami. Myślę, że tak jest łatwiej o tym opowiadać, żeby być wiarygodnym. Z kolei osoby, które są ze swoimi bliźniakami, też to mówią, ale podkreślają, że unia jest możliwa i że warto do tego dążyć, bo to jest zupełnie inny związek niż z bratnią duszą. I zaraz po tym Kroniki mi to powtwierdziły, że własnie o to chodzi - o to żeby nie słuchać innych, bo tylko my sami wiemy... a zreszta napiszę: 

"Będąc w rozwoju natkniecie się na wielu mędrców , uczonych czy szamanów. Dadzą wam odpowiedzi na wiele rzeczy, ale czy są one prawdziwe?

To tak jak z wychowaniem dzieci, czy tworzeniem udanej relacji - gdyby był jeden, uniwersalny sposób, ktoś by to wymyślił i opatentował. Dlatego, to co jest najważniejsze - zawsze słuchaj swojego serca, duszy, intuicji, jakkolwiek to nazwiesz. Podejmuj decyzje, rozwijaj się w zgodzie ze sobą, nie innymi - Ty wiesz, co jest dla Ciebie dobre".

Heh... no serio... pisząc to słucham "historii mędrców", tym razem Osho i jest fragment (skrócę) Ojciec pyta syna dlaczego drapie się po głowie. A syn - pewnie dlatego, że tylko ja wiem, że mnie swędzi. To właśnie zmysł wewnętrzny, tylko Ty wiesz, nikt inny... Dalej było rozwinięcie tej myśli. Nie kontynuujev- taka wstawka, że znaki są wszędzie (mam już ich dość)

Wracamy do Newtona z wędrówki dusz. Wtrącę jeszcze, żeby kontekst był ładny - oczywiście przeklinałam świat, że mi postawił GO na drodze, jak można było zrobić coś takiego. Nie mogłam się inaczej obudzić - bla bla bla, to co zawsze. 

I pojawił się rodział XIV i pacjent nr 28 i cały mój misterny plan wyparcia poszedl się jebać! "Góra" już jest po prostu bezczelna w swoim zachowaniu. Oni nie dają mi zapomnieć. ja na prawdę chcę odbudować rodzinę, malżeństwo (no kurde, mam fajnego, przystojnego męża, robi mi dobrze wszędzie, dlaczego to nie klika tak jak powinno?). Pacjent 28 mówił o tym, jak są szkolone dusze przed zejściem, żeby zobaczyć znaki, gdy ma się pojawić ważna osoba w ich życiu. Jak kogoś to interesuje to zapraszam do lektury, bo nie będę tu opisywać pięknej historii, ale fragment napiszę. "jest takie stare powiedzenie, że oczy są oknami duszy. W momencie spotkania się dusz na Ziemi żadna inna fizyczna cecha nie ma większego znaczenia niż oczy". Czy pisałam o oczych Orso? Pewnie tak, że są jak ocean, a ja zamiast seksu wolałabym siedzieć i patrzeć w nie 24/7 facet tego nie zrozumie, chyba że siedziałabym na nim nago... to może by takie patrzenie w oczy zrozumiał - trudno zapij wodą. 

I zaczęłam znów analizować sowje życie. Kukiego i ten cały bałagan. Tak Kuki wygląda jak Orso (albo odwrotnie), śni mi się prawie przez 20 lat, a w ostatnim roku bardzo często... Ostatnio mąż mi powiedział, że jak zaczęlismy się spotykać, ktoś mu powiedział, żeby nie był ze mną, bo miałam wielu chłopaków (no tak w liceum miałam, max 2 tyg. i byłam dziewicą). Dopiero teraz powiedział kto to był - to kolega Kukiego (ale nie powinni się wogóle znać). Ten kolega był chłopakiem mojej przyjaciółki, ale kiedys się do mnie dobierała - pognałam go... wiem, że z Kukim się nie odzywa, bo pokłócili się o coś na weselu. Pamiętam też, że Kuki powiedział kiedys, że mógłby ze mną być, ale boi się, że w Warszawie będę go zdradzać - nie wiedziałam skąd takie przypuszczenie - teraz jakoś mi się to wszystko układa. I tu już zbudował się mój obraz jako  jakiejś ladacznicy. Wahadełko spytałam o te sytuacje, ale powiedziało, że tak miało być, że nie miałam być z Kukim, mówi też, że nie będę miała z nim kontaktu, nie spotkamy się już i że On miał się zakotwiczyć abym wiedziała jak spotkam Orso. I tutaj fragment  z "wędrówki dusz"

"- A więc tak na prawdę w przypadku tej bratniej duszy pojawi się więcej niż jeden impuls?

- Tak, najwyraźniej jestem taki tępy, że suflerzy uznali, że potrzebuję więcej wskazówek. Nie chcę popełnić błędu, kiedy spotkam właściwą osobę."

Pewnie też jestem tępa, skoro musiało być aż tyle znaków i prowadzenia. Wiem, że mając rodzinę... To jest milion razy trudniejsze. Zostałam kurwą, chociaż 12 lat byłam wierna, miałam swoje wartości, nie oglądałam się za facetami, nawet na instagramach nie doglądałam żadnych napakowanych byków, bo mnie to nie ruszało i nadal nie rusza. I jeśli ktoś myśli, że znów bym to zrobiła mężowi, to nie. Nawet jakby Orso staną w drzwiach, albo Kuki (bo w sumie tylko ich uważałam za zagrożenie). Nie dam ręki odciąć, ale gdybym miała coś takiego zrobić, to najpierw zakończyłabym związek z mężem, nie zrobiłabym tego w ten sposób. A po dwa - faceci potrzebują energii, dlatego seks jest dla nich ważny... bo od kobiety dostają   energię i oni poprzez seks (czakry itd.) otrzymują swoją dawkę, a kobiety dostają, to co dostają - złość, frustrację i inne czarne sprawy. Dlatego nie zrobiłabym tego, bo chronię swoje ciało i duszę. Teraz to rozumiem. 

 

To co? Teraz o tym dlaczego jestem kurwą... Więc jestem Marią Magdaleną, bo tak o sobie myślę... a Orso mi to tylko pokazał. 
Wczoraj zadzwonił do mojego męża - nie wiem czy mąż mi wszystko opowiedział, ale chyba tak. Jedyne co zapamiętałam, to fakt, że dla Orso nie jestem godna zaufania i szacunku. Może jestem ładna, ale w jego oczach jestem zwykła kurwą, co się puściła.... W dodatku to przecież ja chciałam tak do niego jechać... tylko ja.... i przecież to ja chciałąm się spotkać i rozmawiać... i w ogóle... wszystko ja sama... On był biedny i pokrzywdzony i tak na prawdę, to ja go wykorzystalam...

Nie dam rady dalej pisać...

Złamało mnie to...

Po tamtej rozmowie ledwo stałam, poszłam do sypialnie i zaszyłam się pod kołdrą cała we łzach. Nie mogłam się uspokoić. Mąż mnie przytulał i pocieszał, mówił, że nigdy dla niego nie byłam kimś takim...

I wcale nie chodziło o niego, o to, że tak o mnie myśli... niech myśli co chce, ma prawo. Bolało, bo to rany, których nie uleczyłam.

Zobaczyłam wszystko - jak odebrałam telefon który był do mamy i ktoś zaproponował, że może jestem chętna (byłam dzieciakiem, bałam się),
jak chłopak rozdziewiczył mnie "na siłę" bez mojej zgody, jak... jak... w sumie czy to ma znaczenie. Tych ran jest tak dużo. Przecież ja dopiero teraz zaczęłam się ładnie ubierać, jak kobieta - ciągle chodziłam w jeansach i rozciągniętych bluzach - żeby się nikomu nie podobać, żeby nie słyszeć żadnych aluzji z podtekstem seksualnym. A tu... Tak długo Go nie było, zniknął, a ja się wyciszyłam. Po co wraca! ? Mąż mówił, że niechcący jak pokazywał mi osoby proponowane do znajomych była cała lista włochów w tym On i na dodatego dodał go niechcący do znajomych (niechcący? serio? ja już nie wierzę w "Niechcący" - góra sama sobie kliknie gdzie trzeba). W dodatku przypomniała mi się rozmowa moja z żoną faceta, który... nie ważne... kobiety mają przejebane w życiu... (przypomniałam sobie co mówiłam...  dlaczego to do mnie przyszło? dlaczego miałam to doświadczenie? bo jestem taka tępa, że musze dostać w ch*** znaków, bo nie uwierzę? - wiem, co mówiłam, dlatego podejrzewam, o co chodziło Orso, ale... pewności nigdy nie mam, bo znak to nie pewność). Mówił coś, że chce odzyskać jakąś kobietę - daj Boże tobie Orso! Odzyskaj ją, kochaj i bądź szczęśliwy.  Na swój sposób. Ja na prawdę nie walczę o Ciebie. Już nie czekam. Skończyłam. Teraz chcę tylko spokju. Chcę poskładać mój ból i go uwolnić. Może masz teraz ciężką przeprawę, ale zbierałeś to... Ja zapewne to wszystko też zbierałam - i ból jaki rozrywa moją duszę... może jest porównywalny z Twoim, a może gorszy, bo Ty chyba nawet nie rozumiesz co się dzieje. Nadal jesteś w 3d, a ja już jakby widzę to z innego poziomu. Myślisz, że się zakochałam, że jestem jakaś głupia...? Jeśli kiedyś będzie ci dane to zrozumieć... w sumie nie wiem czy warto, bo to jedno wielkie cierpienie. To jest w żaden sposób nieporównywalne do straty miłości... To jest otwarcie wszystkich ran jakie kiedykolwiek dostaleś w życiu JEDNOCZEŚNIE! Ten ból rozrywa. A ja chce zniknąć.

 

o k*** 20:20 nienawidzę (a dwa dni temu powiedziałam, że jeśli to dalej się będzie ciągnąć... to będą 1 i 2 i wczoraj 11;11, 12;12 dziś 11;11, 12;21 i 20.20 - proszę, zostawcie już mnie... nie mam siły, nie wiem co się dzieje...

Nawet głupia książka - po co ją mu kupiłam, wysłałam - to nawet nie była moja decyzja, to jakiś głos... KRONIKI.... nie wiem skąd się ten chory pomysł wziął, ja tej książki nawet nie czytałam. Mogłam wybrać rozmowy z bogiem, miłość duszy, kurcze... wszystko inne mogłam. Dlaczego ta? I w ogóle dlaczego wysłałam????

A Ania - koleżanka, dlaczego była przy mnie. Przez 15 lat jeżdżę na wycieczki z pracy i zawsze wieczory spędzałam w pokoju - nigdy nie szłam na miast, do baru, na imprezę... dlaczego zeszłam???? Dlaczego kurde poszłam. Dlaczego posłuchałam Ani i puściłam do niego oko - ja tego nie robię! Ja się tak nie zachowuję! I co??? ania to taka moja bratnia dusza, która zmusiłam mnie do pójścia na basen itp... Bo co ? Jestem tępa i nie zauważę znaków. 

 Kolejny dziwny zbieg okoliczności, to, że mąż ma akurat w tym mieście znajomego... No jest cala Europa, ale akurat tam...

Nawet nie wiecie jak chciałabym patrzeć na świat jak kiedyś... To było łatwe, oceniało się ludzi, zwalało się winę na innych za swoje porażki, zapijało problemy i można było wyklinać wszystkich i wszystko. A teraz - wiesz, że Twoje słowa i myśli mają moc, wszędzie widzisz dobroć, miłość albo współczucie. 

 

Rozmowa z męzem na temat Orso była spokojna. Na koniec znów, mąz powiedział, że jedank powinien odejść, bo widzi, że nie czuję sie szczęśliwa. Widzi że się staram, ale czuje, że to już nie nasza droga. Dostał wczoraj sny, dużo znaków, znów były jego istoty... nawet tel. od Orso i to co słyszał w głowie poźniej, że to jest za silne i że nasz czas się skończył. Rozmawiał ze mną spokojnie. Był czuły i wspierający. Nie miał w sobie złości i żalu... Myślę, że oboje wiemy, że to jest sklejane na siłę. A co najgorsze, my się dogadujemy, i mąż jest cudowny, jest przy nas, nie pije , nie pali - czego nie znaszę, pomaga, gotuje, mówi, że jestem piękna, całuje, przytula... każda o takim marzy - w dodatku jego sylwetka jest bardzo seksowna - i dlaczego teraz jak jest niemal idalny miałabym  z tego rezygnować? Nie umiem tego wyjaśnić. Jest prawie idealny, prawie, bo jeszcze jak się denerwuje (nawet na siebie, albo jak się stuknie i zaklnie) włacza mi się strach. Dziś rano malując wyszły z niego emocje z wczorajszego dnia... nie byłam w stanie utrzymać pędzla, bałam się,choć wiedziałąm, że nie jest na mnie zły i to nie o mnie chodzi... 

Przepraszam Orso, że ci zepsułam życie... Uwierz, sama też tego żałuję. Jestem wściekła, że tak ma wyglądać moje przebudzenie, albo nie wiem co...  Jedyne co mam na usprawiedliwienie, to to, że nasze dusze się na to umówiły - mówiłam jej, że jest popierdolone i kto zdrowy robi takie rzeczy. 20 lat znaków, żeby spotkać się raz czy dwa i się ruchnąć... i jeszcze zostać kurwą... zajebiście. Przepraszam, nie mam do ciebie żalu.

Kończę. Trzy godziny juz siedze w wannie. 
A Listopad miał być taki piękny...

Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz