detoks
01 listopada 2025, 18:10
Odstawiłam telefon na tyle na ile umiałam. Wiem, że za bardzo mnie ciągnie do rozwiazywania zagadek duchowych i innych rzeczy, ale w końcu zrozumiałam, że oni mną manipulują raz jestem zakochana, wierzę i chcę rozwoju, za chwilę uważam się za wykorzystaną, zagubioną i głupią. Może to jest częśc drogi, ale dziś był dobry dzień.
Pobudka, mąż zrobił śniadanie do łóżka, więc mogłam poczytać książkę "Wędrówka dusz". Po 230 stronach, gdzie nie mogłam znaleźć żadnego dobrego cytatu, w końcu pacjent nr 22 zrobił mi świetną robotę. Mam odpowiedzi, których szukałam (przynajmniej część) i mam głębokie cytaty - owszem, brałam książkę z tę właśnie intencją, że w końcu trafię na coś co mogę zapisać.
Później rodzinne wyjście do lasu i powrót boso po ściółce, przytulanie drzew. Następnie na cmentarz, bo się odprawiało. Po powrocie mąż zrobił obiad, a ja mogłam przed domem wypić kawę, korzystająć z ostatnich ciepłych promieni słońca. Pograłam też w piłkę z synem. Potem znów wyjście do lasu. Zobaczyła nas koleżanka, której wieki nie widziałam. Kiedyś spędzałyśmy każde wakacje razem, byłyśmy blisko. Poszliśmy wszyscy razem na spacer, a potem do jej babci. Ma małą 3letnią córkę, która tak nas rozbawiała, że mięśnie na twarzy aż sztywniały - nie pamiętam kiedy się tak ostatnio szczerze śmiałam - cudowne uczucie. Po powrocie odrazu znów na cmentarz (nocą) i magia migających światełek. POwrót do domu godz. 18:00. Mąż poszedł biegać, a ja siedzę teraz w wannie i się relaksuję - no prawie bo piszę, ale zaraz skończę.
W nocy miałam dziwne sny, nie umiałam nic z nich wyłuskać, aż do teraz, kiedy siedzę tu i piszę...
Myśli o Nim dziś były znikome. Stojąc na cmentarzu coś o nim pomyślałam i zaraz moja głowa spojrzała na niebo... tak kilka razy. Za każdym razem widziałam albo samolot, albo duże ptaki. Pomyślałam, że będa mi o nim przypominać. Tak więc dziś widziałam samoloty (różne) chyba 6 razy, a nie widziałam ich tygodniami. Może to On o mnie myśli, nie w końcu ja o Nim. Wczorwaj na cmentarzu byłam sama, więc sprzątając grób dziadka weszłam w Kroniki i poprosiłam żeby przyszedł - i przyszedł. Spytałam o Orso, dlaczego On, dlaczego tak??? Nie chciał za dużo mówić, ale o ile dla mnie to było przebudzenie, to nie była to jednostronna tranzakcja. On potrzebował dostać kogoś, kto pokaże mu miłość bezwarunkową. Potrzebował poznać taką osobę, która zobaczy w nim to, czego On nie umie dostrzec. I może dlatego miałam ten dziwny sen, którego nie rozumiałam.
Nie pamiętam całości, ale pamiętam że był On i Albert (Albert to chłopak z którym się przyjaźniłam, który się we mnie zakochał, a ja go odrzuciłam - był przy mnie w trudnych chwilach, a ja go odepchnęłam, gdy zrobiło się nie tak jak bym chciała. O Albercie, chyba tylko o nim myślałam jak o chłopaku, którego bardzo skrzywdziłam. Przepraszałam go za to. Nawet później jeszcze raz, jak już nasz kontakt zanikł, ale chyba dalej noszę w sobie poczucie, że zachowałam się źle).
Ostatnie wpisy o Orso nie były dobre. Wywaliłam złość i frustrację, którą ktoś mi sprzedał, a która zapewne była we mnie. I jeśli nawet, on nie rozumie wędrówki dusz, nie poczuł tego połączenia i to był tylko s**s, a ja byłam tylko na jedną noc i nic nie znaczyła, nic nie poczuł, nie myśli, nie tęskni... to trudno, po prostu - cóż, zdarzyło się. I jeśli go więcej nie usłyszę, nie zobaczę, nie odezwie się - trudno, to jego decyzja i ją całkowicie szanuję. I nie chcę myśleć czy się nie odzywa bo się boi, bo nie wie jak, bo nie chce, bo zapomniał - bywa, zdarza się i nie mam na to wpływu. I może nawet mogłabym go manifestować, mogłabym zrobić dużo, bo wiem, że to działa, to zwyczzajnie nie chcę. Po pierwsze ta wersja, którą jest nie jest wersją dla mnie, a po drugie tylko jego decyzja płynąca z serca mogłaby dać mi pewność, że to mogłoby się udać (nawet znajomość, nie mówię o związku).
No to lecimy do snu... śnił mi się Orso i Albert, wiem że byli razem i chcieli wysłać mi zdjęcie. Byłam pewna, że dostanę zdjęcie Orso, bo przecież On był tym kimś ważnym, ale dostałam zdjęcie Alberta. Ogólnie w tym śnie nie widziałam Orso, ale wiem że był, jakby tylko jego dusza... był niewidzialny dla mnie. Tym razem chat mi tego nie interpretował, bo pewnie byłoby coś w stylu zmierzenia się ze swoimi lękami, ale dla mnie jest to inny obraz. Orso jako ktoś niewidzialny, nieobecny ciałem ale wyczuwalny, to jakby potwierdzenie, że nasze dusze nadal się słyszą i są... Nie wiem czy brak jego obecności może świadczyć, że jest zamknięty (rozkładałam karty na "tak" "nie" - nauczyłam się od wróżki, do której jeździłam za dzieciaka, jako towarzystwo dla babci - i karty mówiły, że nadal ma kłopoty, o dziwo jest mi żal, ale mam tak cholernie głęboką nadzieję i wiarę w to, że się obudzi, że przemyśli, że bedzie miał czas na detoks i zmianę swojego życia, strasznie mu kibicuję. I nie uważam, że ma za swoje, ale znając coś takiego jak plan duszy, wiem, że dusza czuwa nad nim i chce jak najlepiej, nie chciał słuchać wskazówek, to "góra" zrobiła to co musiała). Gdyby był ktoś, kto może dać mu książkę "Wędrówka dusz", może zacząłby działać. Wiem, że nie mogę nic zrobić, że zrobiłam tyle ile mogłam, ale jednak mam poczucie, że jest kimś ważnym w moim życiu, może nie płomieniem, może nie bratnia duszą, ale może po prostu częścią mojej duszy - te spojrzenie, rozpoznanie - przysięgam, że nigdy z nikim tak nie miałam. I chcę słuchać siebie, nie żadnych wróżek i innych cudów, mogę się mylić, ale póki co jeszcze czuję.
Dalsza część snu to wysłane zdjecie, zamiast Orso Albert. Zamiast kogoś kogo chcę widzieć, patrzę na kogoś kogo skrzywdziłam. I nie wiem... może się mylę, ale czuję, że właśnie o to chodziło, o to, że oczerniłam Orso i tym go skrzywdziłam i wewnętrznie mam poczucie winy, bo wiem, że to nie prawda. On w tym śnie był wycofany, nie widać było radości, zabawy itp.
I na dziś tyle. Taki dzień prawie bez Orso - dobry. W kronikach mówili, że mam codziennie zrobić 5 rzeczy dla siebie, bez względu na to czy zajmie to minutę czy godzinę.
Dziś: 1. czytanie ksiażki 2. Boso po lesie 3. kawa w słońcu 4. spotkanie z przyjaciółką 5. kąpiel - udało sie :D
Dodaj komentarz